Telefon w kieszeni Luke'a zawibrował, wyrywając go z krótkiej drzemki, którą odbył spędzając czas przy Isabelle. Odetchnął z ulgą, widząc, że dziewczyna również spała. Podszedł do okna i odebrał połączenie od Mai.
- Halo?
- Luke, mamy problem.
- Co się dzieje?
- Wampiry znalazły ciało jednego ze swoich pod drzwiami Dumort. Podobno miał podrapaną twarz, sądzą, że to jeden z naszych.
- Ślady na twarzy to jedyna poszlaka?
- Nie, miał też srebrny kołek w sercu. Tak jak ten poprzedni, który był następcą Raphaela. Utrzymują, że to wina mojego stada. Zagroziły, że przyjdą się odpłacić po zmroku. Nie przyjmują do wiadomości, że to może mieć związek z Clary. Ta gwiazdeczka, nowa szefowa ich klanu- niemal wypluła te słowa- Ma nierówno pod sufitem. Była na spotkaniu Porozumienia, a zachowuje się jakby nie znała naszych przypuszczeń.
- Może faktycznie któryś z Wampirów miał ostatnio starcie z Wilkołakiem?
- Moi chłopcy nie opuszczają Jade Wolf bez wyraźnego pozwolenia. Dzieje się tu coś dziwnego, Luke.
- Zaraz u was będę- stwierdził, po czym rozłączył się.
Poprosił Helen o zastąpienie go przy Izzy, a Aline zabrał ze sobą do siedziby nowojorskiego stada.
- Co ona tu robi?- spytała Maia z uniesioną brwią.
- Jeszcze jest jasno, ale dni stają się coraz krótsze. W razie przybycia Wampirów potrzebujemy reprezentantów Porozumienia, by rozjaśnić im w głowach- wyjaśnił mężczyzna.
- Jeśli chodzi o Porozumienie, to nie lepszy byłby Alec?
- Maia...
- Alec ma swoje zmartwienia- odezwała się do tej pory milcząca Aline- Ale zapewniam cię, że potrafię wykonywać swoje obowiązki nie gorzej niż on.
Maia prychnęła zirytowana, a Luke uniósł tylko dłoń, pokazując jej, by opanowała swoje emocje.
- Wilkołaki nie lubią srebrnych ostrzy, prawda?- kontynuowała Łowczyni- Wątpię w to, żeby którykolwiek z twoich ludzi ryzykował na tyle, by zabić takim Wampira. W końcu sam mógłby się zranić, a przez to zatruć srebrem. Pomyśleliście, by wytoczyć taki argument?
W pomieszczeniu na moment zapadła głucha cisza.
- Nie? W takim razie nie musisz mi dziękować.
~~
Późnym popołudniem Magnus Bane opuścił swoje mieszkanie. Ubrany w obcisłą, ciemnozieloną koszulę i czarne, dopasowane spodnie wyglądał idealnie. Oczy tradycyjnie obrysował czarną kredką i pokrył powieki mieniącym się brokatem. Zielonym, pod kolor koszuli.
Po przejściu kilku kroków pieszo znudził się spacerem i wyczarował sobie portal, który przeniósł go w okolice Instytutu. Wszedł do ogromnego budynku tylnym wejściem, następnie kierując się schodami na piętro, na którym był dawny pokój Aleca, obecnie zajmowany przez Izzy. Zapukał w drzwi, a usłyszawszy głośne proszę!, wszedł do pomieszczenia.
- Witaj, Isabelle- obdarzył młodszą szerokim uśmiechem.
- Dzięki, że przyszedłeś.
- Mam to, o co prosiłaś- powiedział, podając jej małą buteleczkę.
- Jesteś pewien, że to zadziała?- zapytała, oglądając ciemnoniebieski płyn, widoczny przez szklane ścianki.
- Ten wywar wykrywa rozmaite choroby, jeśli jest to coś do tej pory znanego Czarownikom, to będziemy o tym wiedzieli.
CZYTASZ
Nowy czas || Malec
FanfictionMoja wizja tego, co mogłoby się stać w Shadowhunters od momentu, w którym zakończył się serial. Mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie tę propozycję! enjoy 🤍🖤