Nadzwyczajny rytuał parzenia herbaty

1.2K 97 64
                                    


Ubrała grube czarne futro, które ledwie zakrywało jej tyłek. Do tego również czarne, zamszowe kozaczki do kolan na wysokich obcasach. W takim stroju po trzeciej w nocy na ulicach Brooklynu wyglądała dość sugestywnie, ale nie przejmowała się tym. Było jej ciepło, a to przecież najważniejsze. Szła szybko, nie oglądając się za siebie. Grupka pijanych, zabłąkanych wampirów gwizdnęła z uznaniem, mijając ją na ulicy. Dziewczyna z chęcią przedstawiłaby swoją pięść ich twarzom, jednak teraz Magnus był najważniejszy i nie chciała tracić ani chwili na takie błahostki, wiedząc, że ten na pewno nie powinien ani sekundy dłużej być teraz sam. Nie w tak ważny dla niego dzień.

Gdy była już u stóp budynku, spojrzała w górę ku oknom mieszkania Wielkiego Czarownika. Odchrząknęła, szczelniej owinęła się futrem, a następnie ruszyła w kierunku schodów. Pokonując ostatnie półpiętro poczuła pieczenie na podeszwie prawej stopy. Pieprzone buty. Westchnęła i przymknęła oczy, stając pod drzwiami. Założyła włosy za ucho, powtórzyła w myślach to, co planowała powiedzieć, po czym zapukała w stare, bogato zdobione drzwi. 

- Isabelle?- spytał zdumiony Bane jakby samego siebie- Co cię tu sprowadza o tej porze, cukiereczku?

- Magnus, ja...- zaczęła, ostrożnie dobierając słowa w swojej głowie.

- Wejdź, musisz być przemarznięta- gestem zaprosił ją do środka- Usiądź na kanapie i przykryj się tym- pstryknął palcami, a po chwili w jego rękach pojawił się ciepły koc w szkocką kratę- Z daleka widać gęsią skórkę na twoich nogach.

Czarnowłosa podziękowała niemym skinieniem głowy i odbierając koc ruszyła w kierunku kanapy. Zdjęła buty, nie mogąc powstrzymać głośnego syknięcia bólu. Sięgnęła do kieszeni futra, a gdy nie znalazła w nich niczego poza telefonem, wydała niezadowolony jęk frustracji i uderzyła się otwartą dłonią w czoło.

- Nie rób tak- chwycił jej dłoń- Jesteś tak podobna do Alexandra, robi dokładnie to samo, gdy się denerwuje...

Izzy otworzyła usta, by poruszyć temat brata wspomnianego przed chwilą, jednak mag uciszył ją, unosząc palec ozdobiony srebrnym pierścieniem z ogromnym okrągłym oczkiem.

- Nie teraz- zrobił dramatyczną pauzę, która tak bardzo pasowała do jego stylu wypowiedzi- Co się stało, słoneczko, coś cię boli? Widziałem jak się krzywisz.

- To tylko odcisk, zdarza się, gdy niemal biegniesz przez pół miasta w kozakach, nie ubierając skarpetek- posłała mu uśmiech, wywracając jednocześnie oczami- Niestety, zapomniałam steli z Instytutu, więc nie jestem w stanie użyć runy leczniczej.

- Oh, to żaden problem- wyciągnął dłoń w jej stronę- Mogę?

- Naprawdę, nie trzeba...

- Nalegam.

- No dobrzeee- znów wywróciła oczami, unosząc nogę. Starszy chwycił ją delikatnie, a wolną ręką przesunął nad sporym pęcherzem powstałym na stopie. Małe niebieskie iskierki sprawiły, że pęcherz zniknął, a po nieprzyjemnym bólu zostało tylko wspomnienie.

- Gotowe- uśmiechnął się- Zrobię Ci ciepłej herbaty, a ty przykryj się, bo jesteś zimna niczym śnieg pokrywający himalajskie szczyty.

- Magnus, naprawdę...

- Nalegam. Alexander nauczył mnie robić ją bez użycia magii, wychodzi wyśmienita. Możesz nawet wybrać sobie jaką  chcesz.

- Mm... Bez magii?- przygryzła wargę w zainteresowaniu, podciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami- Brzmi interesująco... A jakie mam opcje?

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz