To już czas

383 31 68
                                    

Ten dzień nie mógł się skończyć dobrze. Najpierw wieść o śmierci kolejnego strażnika, potem brak informacji ze szpitala odnośnie stanu zdrowia Izzy, trening młodych Łowców, który Alec zapomniał odwołać (z powodu braku trenera po tymczasowej niedyspozycji Aline i zaginięciu Jace'a), a teraz na dokładkę lada dzień w skromne progi Nowojorskiego Instytutu miała zawitać sama konsul Jia Penhallow. No, może nie tak zupełnie sama, a ze swoją świtą, ale na samą myśl o spotkaniu z nią Lightwoodowi zbierało się na wymioty. 

Dlaczego jak w życiu zaczyna się sypać, to od razu wszystko na raz?

Niebieskooki miał dosyć tej napiętej sytuacji, najchętniej zaszyłby się teraz w przytulnym lofcie Magnusa z kubkiem kawy w dłoni i pięknym widokiem na nocne miasto z niewielkiego balkonu. Ach, gdzie podziały się te chwile, w których razem spędzali tu leniwe popołudnia? Kochali się bez pamięci w wielkim łóżku usłanym płatkami róż, a sypialnię wypełniał zapach wanilii lub drzewa sandałowego. Później, ociekając potem, na miękkich nogach podążali do łazienki, w której brali wspólną kąpiel z dużą ilością piany i jeszcze większą ilością wina, a jeśli byli na to zbyt zmęczeni, to zasypiali w swoich objęciach, nie przejmując się lepiącymi się do siebie ciałami.

Pokręcił głową, odganiając te wspomnienia. Teraz musi się zmobilizować i choćby miał stanąć na głowie, to doprowadzi tę sytuację do porządku, a Gia może mu nagwizdać! Tylko jak się za to zabrać..?

~~

Mężczyzna w szpitalno-zielonym kitlu obrzucił brokatowy garnitur kolejnym surowym spojrzeniem. Nikt normalny się tak nie ubiera, a już na pewno nie szanujący się mężczyzna! Do tego ten makijaż... Okropność! Wstyd dla wszystkich innych mężczyzn na tej Ziemi.

- To wszystko- powiedział nieprzyjemnie chłodnym głosem, przecierając swoje okulary żółtą szmatką.

- Rozumiem- spojrzenie Magnusa nigdy nie było bardziej puste niż w tym momencie.

- Może pan opuścić gabinet- podjął lekarz, gdy po upływie kolejnych sekund jego rozmówca nie drgnął nawet o milimetr.

- Oczywiście- Mag drgnął w końcu, a potem wstał, głośno szurając krzesłem po posadzce. Ruszył ku drzwiom, jednak z ręką na klamce odwrócił się- Czy mogę ją zobaczyć?

- Niestety, to niemożliwe. Nadal jest pod narkozą.

- Nie chcę z nią rozmawiać, wystarczy mi spojrzenie na jej twarz przez szybę.

- Czy ja nie wyraziłem się jasno?!- huknął zmęczony doktor. Jedyne o czym marzył, to odpoczynek po kilkugodzinnym zabiegu. 

Dlaczego rodziny pacjentów zawsze są takie upierdliwe? Nie rozumieją słowa "nie" czy tylko udają takich głupich, myśląc, że coś w ten sposób ugrają? Tylko co?

- Och, oczywiście, wyraził pan się jasno- kociooki jakby zmalał, a srebrna marynarka zdawała się odstawać na jego ramionach- A kiedy możemy spodziewać się jakichś informacji?

Mężczyzna przyjrzał się swoim okularom i zadowolony nasunął je na czubek nosa.

- My? Co pan przez to rozumie? Są tu inni członkowie rodziny?

- Jeden- głośno przełknął ślinę- Ojciec dzieci.

- Ten blady, który leży na podłodze obok wolnych krzeseł?

- Dokładnie ten- skinął głową na potwierdzenie.

- Zapewne też nastolatek?- wskazał na krzesło- Proszę usiąść jeszcze na chwilę.

Czarownik posłusznie wrócił na zajmowane wcześniej miejsce. Podłoga lśniła już od brokatu pokrywającego jego garnitur.

- Będę z panem szczery- zdjął okulary i znów począł pieczołowicie przecierać je żółtą ściereczką- Jak mężczyzna z mężczyzną. I on- wskazał palcem na korytarz- I moja pacjentka to jeszcze dzieci. Dzieci, które mają dzieci. To krwawienie było bardzo niebezpieczne, a i bez niego ciąża w zasadzie od samego początku była zagrożona. Jako członek rodziny oraz jako mężczyzna powinien pan porozmawiać z nimi, a przynajmniej z tym chłopcem, o czymś takim jak ANTYKONCEPCJA.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz