Magia sztuki

745 58 41
                                    

- Alexandrze, muszę z tobą o czymś porozmawiać- powiedział Mag, wchodząc do gabinetu, w którym Łowca akurat czytał raporty sporządzone w ostatnich dniach.

- O czym?- młodszy uniósł wzrok znad dokumentów.

- Chodzi o mieszkanie- podszedł bliżej, dzieliło ich od siebie tylko stare biurko.

- Co z nim?- odłożył starannie kartki i wstał z krzesła.

- Chyba jestem gotów, by do niego wrócić- powiedział, pochylając się nad blatem. Usta młodszego ułożyły się w małe "o", był zdumiony tym, co właśnie usłyszał.

- Magnus... Jesteś tego pewien?

- Niczego nie jestem już pewien, ale nie mogę pozwolić zmorom przeszłości siedzieć w mojej głowie przez cały czas.

- To cudowna wiadomość- szepnął, również pochylając się nad blatem. Instynktownie chwycił kołnierzyk granatowej koszuli starszego i przyciągnął go do pocałunku.

- Oh, Alexandrze... Nie sądziłem, że aż tak się ucieszysz- zamruczał, po czym oddał pocałunek.

Alec chwycił go za biodra i dosłownie wciągnął na biurko. Nie przerywając kolejnych pocałunków, Magnus machnął ręką w powietrzu, wysyłając niebieskie iskry, które zablokowały drzwi.

- A to co?- zaśmiał się młodszy zaczepnie.

- Upewniłem się tylko, że nikt nam nie będzie przeszkadzał- Czarownik przygryzł wargę, po czym znów zaatakował usta partnera- Nawet nie masz pojęcia jak mi tego brakowało...

- Mnie też Magnus, mnie też- na policzkach niebieskookiego pojawiły się słodkie rumieńce. Mag od razu zapragnął ich dotknąć.

- Jesteś taki przystojny, Alexandrze- powiedział, wodząc dłonią po jego twarzy- I tylko mój...

- Twój...- powtórzył Łowca z uśmiechem. Czuł rosnące pożądanie, ale nie chciał zepsuć tej chwili romantycznych wyznań.

- Pocałuj mnie...- polecił Bane, wciągając młodszego na swoje kolana.

- Nie musisz dwa razy powtarzać- ochoczo spełnił prośbę męża. Z każdą kolejną sekundą pocałunek stawał się bardziej namiętny. Łowca sięgnął do klamerki paska od spodni Czarownika i rozpiął go, drżącymi z niepewności dłońmi. Już miał sięgnąć do guzika od spodni, gdy...

- ALEC!!!- krzyknął Luke, szarpiąc za klamkę.

Młodszy fuknął z niezadowoleniem. Od prawie dwóch miesięcy nie miał tak intensywnego zbliżenia ze swoim mężczyzną i akurat teraz ktoś musiał im przeszkodzić.

- ALEC, WIEM, ŻE TAM JESTEŚ! OTWIERAJ!!!- nie poddawał się mężczyzna stojący za drzwiami, w które zaczął walić pięścią.

- Dokończymy to w domu- powiedział Magnus, spychając młodszego ze swoich kolan, po czym sam zwinnie zeskoczył z biurka i zapiął pasek. Ruchem dłoni odblokował drzwi, a nieświadomy niczego Luke z wielkim hukiem upadł na podłogę w gabinecie.

- W końcu- prychnął, podnosząc się- Co jest z tymi drzwiami?- zastanowił się, otrzepując niewidzialny kurz ze spodni. Alec tylko zrobił dziwną minę, czerwieniąc się jeszcze bardziej.

- Czasem się zacinają- odparł najstarszy- To dziwne, trzeba je jakoś naprawić, bo same z nimi kłopoty- machnął ręką- W każdym razie... Co cię tu sprowadza, mój drogi?

- Myślę, że wiem, gdzie wyruszyć na poszukiwania Simona.

~~

- Naprawdę to był twój pomysł?- zajęczał Magnus, zatykając nos, gdy gęsiego szli brooklyńskimi kanałami- Cuchnie tu gorzej niż w rezydencji Lorenzo podczas ostatniej imprezy z okazji nastania zimy. Grillował wtedy kozi ser w kuchni. Sam Gordon Ramsey zwymiotował mu na buty w trakcie kolacji.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz