Decyzje, decyzje, decyzje...

636 54 50
                                    

Luke udał się do swojego pokoju, chcąc w ciszy przeanalizować wszystkie ślady i wskazówki, które uzyskali. Magnus i Maia zabrali Madzie do kantyny, chcąc poprawić jej humor porcją pysznych gofrów z bitą śmietaną. Jace wyszedł z gabinetu jako ostatni, powłócząc nogami i ze spuszczoną głową. Ciągle myślał o słowach dziewczynki, nie chciały one opuścić jego głowy.

W pomieszczeniu zostali tylko Maryse, Alex i Izzy. Starsza dopiero gdy zostali sami, dojrzała swoją córkę leżącą w łóżku na stercie poduszek.

- Isabelle!- od razu podeszła bliżej i dotknęła jej policzka- Co się dzieje? Wyglądasz bardzo blado...

- Nic mi nie jest, mamo- zmusiła się do uśmiechu- Po prostu trochę tu zimno, zaraz mi przejdzie- na potwierdzenie swoich słów okryła się kołdrą.

- Zimno?- zdziwił się Alec- Luke dopiero co mówił, że jesteś rozpalona.

- Najpierw było mi gorąco, teraz zimno- wzruszyła ramionami- Może rzeczywiście to jakieś przeziębienie. Poproszę potem Magnusa o jakiś wywar i mogę ruszać z wami na misję.

- Wykluczone, Izzy.

- Jaką misję?- dopytywała kobieta.

- Wilkołaki znalazły okulary Simona. Nikt nie potrafił wyczuć jego sygnału ani Luke, ani ja. Tylko Izzy na chwilę się udało, ale jakim kosztem..!

- Nie zaczynaj, Alec- brunetka nakryła twarz poduszką.

- Prawie zemdlała, mamo. To nie jest normalne.

Starsza tylko posłała swoim dzieciom zmartwione spojrzenie.

- Izzy wyczuła ciemność i Anielskie skrzydło. Potem wróciliśmy do Instytutu. Madzie miała jakąś wizję albo coś podobnego, ciągle słyszała imię Ithuriela. Nie wiem co o tym myśleć...

- Jeśli jest jakikolwiek sposób, w jaki mogę wam pomóc- zaczęła Maryse, pocierając swoje przedramię, które jeszcze niecałe dwa lata temu było pokryte runami Nocnych Łowców.

- Już robisz dużo, mamo.

- Gdyby jednak...- naciskała starsza.

- Tak w sumie, to jest coś, co mogłabyś zrobić- mruknął w zamyśleniu brunet- Zaopiekuj się Izzy, gdy wyruszymy na poszukiwania- zdjął poduszkę z twarzy młodszej, widząc, że ta zasnęła- Dam ci kogoś do pomocy. Jakiegoś silnego Łowcę. Najchętniej zostawiłbym z wami Magnusa, ale jego moc będzie nam potrzebna.

- Poradzimy sobie, Alec- chwyciła mocno jego dłoń- W końcu jesteśmy Lightwoodami.

- Jesteśmy- posłał jej uśmiech- Dołączy do was Madzie, bardzo zaangażowała się w opiekę nad Magnusem, a potem Izzy, gdy mieli gorsze dni. Pomoże ci, a jej magia jest w stanie obronić was w razie niebezpieczeństwa.

Maryse zacisnęła usta w wąską kreskę, na dźwięk imienia dziewczynki i spojrzała gdzieś w bok. Jej oczy stały się lekko wilgotne.

- Mamo, co się dzieje? Chodzi znowu o ojca?

Starsza tylko pokręciła głową.

- Zatem o co? Czy to ta sprawa, o której chciałaś ze mną porozmawiać?- przypomniał sobie nagle.

- Tak...- powiedziała cicho, ocierając samotną łzę wierzchem dłoni- Chodzi o Madzie.

- Oh, o nią w sumie też chciałem cię zapytać. Powiedziała nam dzisiaj coś bardzo niepokojącego zanim przyszłaś.

- Co takiego?- spytała z przejęciem.

- Jace nie umiał utrzymać języka za zębami- westchnął, przecierając ręką zmęczoną twarz- Zwróciłem mu uwagę, żeby nie przeklinał przy dziecku, na co Madzie... Ona... Powiedziała, że nie jest dzieckiem. Zdziwiliśmy się wszyscy, więc zapytaliśmy, co ma na myśli. Powiedziała, że jeśli nie ma mamy, to nie jest dzieckiem i że serce Jace'a jest podobne do twojego, dlatego mógł zostać twoim synem po śmierci swojej matki. Potem dodała, że usłyszała to od ciebie. Była bardzo smutna. Wiem, że dzieci lubią coś źle zrozumieć, przekręcić, ale... Trzeba to jakoś naprawić. Nie mogę znieść jej smutnej twarzy.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz