Złe złego początki

2.4K 106 119
                                    

- Że co?- spytał Alec, nerwowo odsuwając krzesło i wstając zza biurka. Obszedł stary mebel i stanął naprzeciw swojego brata, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał. Był zły na blondyna, niesamowicie zły. Wiedział, że ten nie grzeszył subordynacją, ale żeby zrobić coś aż tak niewyobrażalnie głupiego?! Czuł zażenowanie i rozczarowanie. A może to była jego wina? Powinien zabronić chłopakowi opuszczania Instytutu w celu podglądania pobliskiej galerii sztuki. Pewnie młodszy i tak by nie posłuchał, ale trzeba było spróbować. A jeśli nie to, to przecież mogli porozmawiać. Gdyby więcej czasu poświęcił rodzinie, to zauważyłby jakieś zmiany w zachowaniu brata, pomógłby mu uporać się z przeszłością... Oh, teraz złość i rozczarowanie, które do tej pory były skupione na blondynie stojącym tuż przed nim, przeszły na samego Aleca.

- Wiem, że usłyszałeś wszystko bardzo dobrze, nie każ mi tego powtarzać- odparł Jace, a potem westchnął przeciągle. Musiał przyznać się bratu, że tego wieczoru widział Clary w galerii sztuki. Oglądał jej pierwszą, samodzielną wystawę. Nigdy nie był wielkim fanem obrazów czy rysunków, to ona zaszczepiła w nim zainteresowanie, pokazując swoje dzieła, gdy trafiła do Instytutu. Gdy więc stało się to, co się stało (bardzo nie lubił wspominać tego, jak Clary poświęciła się, by zniszczyć Jonathana, kładąc na szali swoje wspomnienia i moce Nocnych Łowców, które w efekcie swojego działania utraciła), nie mógł oprzeć się pokusie podglądania jej, gdy tworzyła, pomagała przy innych wystawach, aż w końcu zrealizowała swoje marzenie...  Chciał, by kiedyś jeszcze raz narysowała jego portret, jak uczyniła to pewnej nocy, gdy spał. 

To pragnienie choćby widywania jej (zawsze przy użyciu runy maskującej) było powodem wielu zgrzytów między nim, a pozostałymi. Największy żal zawsze wyrażał Simon, który był bliskim przyjacielem rudowłosej. Mówił, że wspomnienia należy porzucić i pozwolić jej żyć swoim życiem, spełniać marzenia i zacząć od nowa. Wampir tłumaczył mu też wielokrotnie, by spróbował zapomnieć albo chociaż odpuścił z wizytami w galerii. Wiedział, że dla nieszczęśliwie zakochanego Łowcy nie skończy się to dobrze. No i wykrakał... 

Kolejną osobą, która oficjalnie potępiała jego zachowanie był Alec. Alec Lightwood, krew z krwi, brat, przyjaciel, parabatai... W tym momencie czuł na sobie jego palący wzrok. Wiedział, że starszy jest zawiedziony i rozczarowany jego postawą. Czekał na to, co stanie się dalej. Krzyknie? Był na to gotowy. Uderzy go w twarz? Z chęcią przyjmie każdy cios, w końcu zasłużył. Potraktuje go jak podwładnego i nałoży karę z przepisów wewnętrznych Instytutu? Wykona każde zadanie, nawet to najgorsze, najbardziej obrzydliwe. Jedynym, czego nie mógł znieść u Aleca w tym przypadku, było milczenie. A Alec, jakby czytając w jego myślach, milczał i mierzył go przenikliwym spojrzeniem.

- Powiedz coś- mruknął blondyn zachrypniętym głosem, przerywając nieprzyjemną ciszę. Odpowiedziało mu zirytowane westchnienie.

- Nie wiem, co mam ci powiedzieć, rozumiesz?! NIE WIEM!- wybuchł brunet, a wykrzyczane słowa przeraziły ich obu. Alec zawsze wiedział co powiedzieć, był tu szefem, znał odpowiedzi na wszystkie pytania, a jeśli pojawiały się komplikacje, to znał sposób, by im zaradzić. Nie wiem było w jego ustach czymś obcym i nie wróżyło nic dobrego.

- Alec...- Jace zrobił krok w jego stronę, wyciągając rękę w kierunku jego ramienia.

- Nie wiem..- powtarzał starszy jak mantrę, opierając się o przód biurka i spuszczając wzrok na swoje kolana. Był zawiedziony samym sobą, nie miał pojęcia jak teraz się zachować. Okazywanie słabości przy bracie nie było dobrym rozwiązaniem. Puszczenie mu tego płazem nie wchodziło w grę, ale nie miał nawet pojęcia w jaki sposób mógłby go ukarać. Poczuł dłoń młodszego na swoim ramieniu, to było dla niego zdecydowanie za dużo- Odejdź- skwitował krótko, zamykając oczy.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz