Koniec

356 32 112
                                    

Jace jeszcze nigdy nigdy nie biegł tak szybko korytarzami nowojorskiego Instytutu. Mięśnie nóg były wyczerpane i emanowały piekącym bólem, ale on nie zważał na to ani chwili. Każda sekunda była cenna.

Dopadł do drzwi sypialni Luke'a, niemal wyrwał strzykawkę z jego dłoni i wyrzucając z siebie niemrawe coś na kształt podziękowania od razu wrócił do biegu, tym razem k- u laboratorium zorganizowanemu kilka poziomów niżej.

- Na Anioła, już zawracamy?- Izzy, która dopiero wybiegła na właściwe piętro, zauważyła, że blondyn już podąża w przeciwnym kierunku. Poruszał się z niemal wampirzą prędkością, więc pomimo bycia samozwańczą mistrzynią biegu w szpilkach, miała wielkie problemy z dogonieniem go.

~~

Clary oparta ramieniem o murek nagle zgięła się w pół, a potem z głośnym okrzykiem bólu upadła na kolana, trzymając się za brzuch.

- Co się dzieje?!- spanikowany Simon chwycił ją za ramię.

- To...- wydyszała ciężko- To coś mnie atakuje... Chce zniszczyć mnie od środka, nim skończy nam się czas...

- Przecież to nie może się tak skończyć- spojrzał w kierunku starszego- Magnus, zrób coś!

- On nie może nic zrobić- odparła rudowłosa, nim wywołany do odpowiedzi zdążył otworzyć usta- To... To coś takiego jak to, co czułeś będąc zaklętym w obrazie... I potem, gdy już się z niego wydostałeś.

Nastolatek dobrze pamiętał ten rodzaj bólu. Gorszy niż druga śmierć. Groszy niż cokolwiek, co kiedykolwiek czuł... Ze współczuciem spojrzał na swoją przyjaciółkę, a gdy z jej twarzy zniknął grymas bólu, zaoferował swoje ramię i pomógł jej podnieść się z ziemi.

- Nie możesz zaatakować tego czegoś?- Simon nie odpuszczał- Już przecież tyle razy je powstrzymywałaś. Powiedz tylko czego potrzebujesz, a załatwię to- z jego oczu biła szczerość i oddanie. Prawdziwy przyjaciel, pomyślała dziewczyna.

- Również byłeś narażony na działanie tej demonicznej siły, więc- biła się z myślami przed tym, by wypowiedzieć kolejne słowa- Jest możliwe, byś przekazał mi trochę swojej energii. Wtedy mogłabym odeprzeć ten atak, jakoś opóźnić też to, co robi właśnie Alecowi... Ja nie mogę cię o to prosić, ale chodzi też o Aleca...

- Clary, wystarczy- brunet uniósł dłoń, uciszając ją- Alec zrobił bardzo wiele dla mojej rodziny. Dla Izzy, dla naszych dzieci... Tak samo jak ty. Zrobię wszystko czego potrzebujesz, tylko powiedz mi jak.

Łowczyni spojrzała na Magnusa.

- Będziemy potrzebować twojej pomocy.

- Wiem co robić- odparł. Jego serce poderwało się do szaleńczego bicia, gdy usłyszał o tym, że jest szansa na zmniejszenie cierpień jego mężczyzny- Podajcie mi swoje dłonie.

~~

- Jesteś pewna, że to wystarczy?

Jace z wahaniem patrzył na fiolkę wypełnioną szarym płynem, którą Isabelle trzymała w swojej smukłej dłoni.

- Musi wystarczyć- powiedziała bez cienia wahania- Nie przyjmuję nic innego do wiadomości i ty też powinieneś.

Blondyn przytaknął, jednak jego mina wskazywała na to, że nadal się martwi. Jego widok łamał serce, zupełnie jakby był kolejny raz na skraju załamania, tak jak w Idrysie.

- Czujesz coś? W sensie jego?- dziewczyna wskazała na miejsce, gdzie pod warstwą ubrań znajdowała się jego runa barabatai.

- Niestety nie- z rozczarowaniem pokręcił głową- Przez tę pieprzoną truciznę tracę go niemal zupełnie.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz