Ooops I did it again

276 32 57
                                    

Był środek nocy, kiedy Jace w końcu opuścił mieszkanko Mai. Chciał zostać u dziewczyny na noc, jakoś dodać jej otuchy swoją obecnością, ale ta tylko zbyła go uśmiechem i zapewniła, że wszystko jest w porządku, a spotkać mogą się jutro, gdy skończy swoją zmianę w nowej pracy. Blondyn westchnął, wpatrując się w jasny księżyc. Jak w ogóle doszło do tego, że znów ma szansę zostać ojcem? Chyba Anioły miały dla niego taki plan.

Po kilkunastu minutach szybkiego marszu znalazł się tuż przy wejściu do Instytutu. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i również z takowym się zamknęły, gdy tylko przekroczył próg. Wszedł do windy, która wolniutko dowiozła go na piętro, na którym mieścił się jego pokój. Żwawym krokiem przeszedł przez korytarz i po chwili już siedział na swoim łóżku.

— Do czego to, kurwa, doszło...? — wymamrotał, opierając twarz na dłoniach.

Nie miał pojęcia, ile czasu spędził w tej pozycji. Gdy zaczęło się przejaśniać, wstał i postanowił wziąć prysznic. Umył też włosy i ułożył je, układając przydługą grzywkę na bok. 

— Od razu lepiej — mruknął do swojego odbicia w lustrze, owijając granatowy ręcznik wokół bioder. Potem ruszył w kierunku szafy, z której wyjął czystą bieliznę, skarpety, granatowe jeansy i  szarą koszulkę z krótkim rękawem. Do wybranego zestawu ubrań dołączył jeszcze czarny płaszcz i tak ubrany opuścił Instytut.

Na dworze było zimniej, niż poprzedniej nocy. Zmarzniętę ręce ukrył w kieszeniach, a szyję zakrył postawionym kołnierzem. Nadal dokuczał mu chłód, więc postanowił rozgrzać się truchtem. Jego buty zapadały się w śniegu sięgającym za kostkę. Raz niemal się poślizgnął, ale ostatecznie utrzymał równowagę i ruszył dalej. 

— Okej, zaliczamy comeback — stwierdził z krzywym uśmieszkiem, stanąwszy przed drzwiami mieszkania Magnusa. 

~~

Alec kiepsko spał tej nocy. Przebudzał się co kilka minut i nawet silne ramiona męża owinięte wokół jego torsu nie przynosiły ukojenia. Ciągle rozmyślał o swoim wybuchu złości. Czy powinien przeprosić? Przecież to nie jego wina, że doszło do kłótni, takie rzeczy się zdarzają. W końcu czarownik nawet nie był na niego zły. Zachowywał się zupełnie, jakby sytuacja podczas obiadu nie miała miejsca.

Z cichym westchnieniem uwolnił się z objęć starszego i podniósł, a potem usiadł na wózku stojącym tuż przy łóżku. Przyszło mu to z większą łatwością, niż jeszcze kilka dni temu. Rehabilitacja przynosiła efekty.

Lightwood podjechał do szafy z ubraniami i wyciągnął z niej szarą bluzę, którą niezgrabnie naciągnął na siebie. Ubrany w nią oraz czarne bokserki, w których spał, opuścił sypialnię i udał się do salonu. 

— Jace? — spytał zdziwiony, widząc blondyna zdejmującego płaszcz, z którego na podłogę skapywały krople wody.

— Alec? — odparł pytająco młodszy — Dlaczego nie śpisz? Dochodzi siódma, normalnie spałbyś jak zabity.

Czarnowłosy prychnął i pokręcił głową. To fakt, że odkąd poszedł na 'przymusowy urlop' sypiał nieco dłużej i bardzo to polubił.

— Kiepska noc  — rzucił mimochodem — A ty gdzie byłeś w środku nocy?

— U Mai — Herondale nie patrzył na brata udzielając odpowiedzi. Zajął się odwieszaniem mokrego płaszcza na kaloryfer, układając go na nim równo co do milimetra.

— U Mai? — niebieskooki nie dawał za wygraną. Mimo, że widział teraz tylko plecy swojego rozmówcy, postanowił kontynuować — Co takiego nie mogło poczekać do normalnej, ludzkiej pory?

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz