Oskarżenia

375 33 17
                                    

Poranek był zdecydowanie chłodniejszy niż poprzednie i zapowiadało się, że cały dzień nie będzie zbyt ciepło. Alec wstał z łóżka, próbując nie zbudzić Magnusa. Potem odsłonił żaluzje i  uchylił okno, by wpuścić do pomieszczenia odrobinę świeżego powietrza.

Spojrzał na Czarownika, który spał pod osobnym kocem, leżąc na boku i podkurczając kolana, które obejmował rękoma. Wyglądał niesamowicie nawet w tak niecodziennej pozycji. Łowca nabrał ochoty, by go pocałować jednak nie mógł ryzykować tego, że go obudzi. Pewnie chciałby rozmawiać o nocnym incydencie, jednak młodszy nie był jeszcze na to gotowy.

Stanął przed szafą, z której wyjął czarne jeansy i granatowy sweter. W minionym tygodniu bardzo polubił swetry i postanowił nosić je częściej. Poza tym nic tak dobrze jak one nie było w stanie ukryć jego brzucha.

Ubrany spotkał się z Aline i dwójką innych pracowników Instytutu w sali zebrań, gdzie rozdzielili broń, podjęli tropy i wyruszyli na poszukiwania. Przeszukiwali wszystkie strategiczne miejsca Nowego Jorku, jednak bez skutku. W pewnym momencie jego telefon zadzwonił.

- Halo?- przyłożył komórkę z nieznanym numerem do ucha.

- Alec?- głos po drugiej stronie był zachrypnięty i nieco zniekształcony, ale nadal brzmiał znajomo.

- Luke?

- Możesz rozmawiać? Mam mało czasu.

- Jasne, jasne. O co chodzi?

- Upewnij się, że nikt cię nie podsłuchuje, nawet twoi ludzie. W szczególności Aline.

- Um... Okej- przytaknął nieco zdziwiony, jednak zwolnił, pozostając w tyle w stosunku do pozostałej trójki. Brunetka rzuciła mu pytające spojrzenie, jednak zbył ją machnięciem ręki- Dobra, już jestem sam.

- Jeśli ktokolwiek dowie się, że nieoficjalnie się z tobą skontaktowałem, to i ja, i twoja matka będziemy mieć problemy- zniżył głos, jakby nasłuchując czy nie ma nieproszonego towarzystwa.

- Nikt niepowołany nie dowie się o tej rozmowie- obiecał- Macie kłopoty?

- W naszym Instytucie jest jakieś istne szaleństwo, mam wrażenie, że przynajmniej kilku zdrajców wmieszało się w nasze szeregi. Przez przypadek dowiedziałem się, że w oddziale szpitalnym znajduje się Helen. Nie mam pojęcia jak znalazła się tak daleko ani kto odpowiedzialny jest za jej pobyt tutaj, ale nie wydaje mi się, by została przeniesiona.

- Cholera jasna... Ponad trzy doby prowadzimy poszukiwania, prawie w ogóle nie ma po niej żadnych śladów... Wezmę Jace'a i Magnusa, i znajdziemy sposób, by ją odbić, a potem pomóc tobie i mamie.

- Nie, posłuchaj mnie, Alec. Nie możecie teraz tutaj wejść i zrobić jakiejś rozróby. W Clave już pewnie przewidzieli wszystko. Będę miał oko na Helen, ale musisz mi obiecać, że póki co zostaniesz w Nowym Jorku i dopilnujesz, by reszty twoich ludzi nie spotkało to samo. Wybadam sytuację, gdy dowiemy się, co jej jest, to zaczniemy działać. Może uda mi się zidentyfikować do tego czasu wroga wewnątrz Nocnych Łowców.

- Luke...- nie wiedział nawet, co powinien powiedzieć- Czy z mamą wszystko w porządku?

- Ma się dobrze, nie pozwolę jej skrzywdzić.

- Opiekuj się nią.

- Będę. Obiecuję.

Po tych słowach starszy się rozłączył. Lightwood nie miał pojęcia, co myśleć o tym niespodziewanym telefonie. Odetchnął jednak z ulgą, wiedząc, że blondynka jest bezpieczna. Najtrudniejszym zadaniem było teraz dotrwanie do końca poszukiwań. Ilekroć musiał spojrzeć swojej zastępczyni w oczy, miał wrażenie, że nie podzielenie się z nią tą informacją jest równoznaczne z kłamstwem.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz