Cozy day

300 28 55
                                    

To było jedno z tych leniwych popołudni, podczas których Alec pichcił coś w kuchni, a Simon i Izzy przytulali się na kanapie, oglądając jakąś głupią komedię romantyczną. Pierwsze dni grudnia przyniosły temperaturę oscylującą wokół zera stopni, więc para opatuliła się kołdrą i dwoma kocami. Istna szczęśliwa rodzinka.

- Wiesz co?- zapytała brunetka, opierając głowę o ramię chłopaka.

- Hm?

- W końcu wszystko się układa- posłała mu szczery uśmiech.

- To prawda- przytaknął- Ta normalność jest aż nazbyt dziwna.

- Narzekasz?

- No coś ty!- na potwierdzenie swoich słów pocałował ją w czubek głowy- Po prostu trudno mi się do tego przyzwyczaić. Siedzimy tu w ciepełku, cali i zdrowi...

Wtem usłyszeli chrzęst klucza w zamku, a potem tupot kogoś biegnącego po panelach, którymi wyłożony był przedpokój.

- Madzie!- krzyknęli jednocześnie, gdy dziewczynka wbiegła do salonu.

- Izzy, Simon!- pisnęła podekscytowana czarownica i od razu wygramoliła się na kanapę między między starszymi, przy okazji zdzierając z nich pościel.

- Słoneczko- powiedział ostrzegawczym tonem Magnus, który wszedł za nią do pokoju.

- Przecież nic się takiego nie stało- wampir już na nowo przykrył ich trójkę kołdrą.

- Co ciekawego dziś robiliście?- zapytała Łowczyni, jednocześnie zmieniając program w telewizji na taki z bajkami dla dzieci.

- Uzdrawianie!- odparła dziewczynka i w momencie pogrążyła się w opowieściach o tym, jak leczyła rany taaaaakich duuuużych panów, nocnych łowców z nowojorskiego instytutu.

Mag uśmiechnął się tylko, obserwując tę trójkę żywo dyskutującą na temat najrozmaitszych rodzajów ran, jakby to były gwiazdkowe prezenty. Po pewnym czasie wycofał się do kuchni, w której zastał swojego męża, wyjmującego obiad z piekarnika.

- Witaj, Alexandrze- uśmiechnął się i powitał go przelotnym buziakiem w usta.

- W końcu jesteś- młodszy wyjął talerze i zaczął nakładać na nie zapiekankę z makaronem- W sam raz na obiad.

- Pachnie smakowicie- odparł kociooki, a jego brzuch jak na komendę zaburczał głośno, co wywołało parsknięcie śmiechem u jego partnera- Weź dodatkowy talerz, Madzie zje z nami.

- Przyszliście razem?- Alec uniósł brew.

Odpowiedziało mu kiwnięcie głową i szeroki uśmiech.

- Rozmawiałem z Dorotheą i obydwoje doszliśmy do wniosku, że to odpowiedni moment, by wróciła do mieszkania z nami. Wkrótce moglibyśmy, no wiesz... Wrócić do myślenia nad załatwieniem kilku formalności i ruszenia z procesem adopcyjnym... Wiesz, rok się kończy, to byłby nowy start...

- Magnus...- Lightwood chwycił go za biodra i przyciągnął do siebie- Cudownie to słyszeć.

- Cudownie móc wrócić do tworzenia rodziny z mężczyzną, którego kocham- czarownik zainicjował powolny, delikatny pocałunek francuski. Z czasem zaczął się on przeradzać w coś bardziej intensywnego.

- Ciekawe czemu jeszcze Alec nie przyniósł obiadu... och- Simon urwał w pół zdania, widząc co właśnie dzieje się w kuchni. Od razu zarządził odwrót, ciągnąc małą czarownicę za sobą.

W ciszy usiedli znów obok Izzy. Brunet był ponadprzeciętnie zainteresowany bajką o niebieskiej lokomotywie o imieniu Tomek.

- I co z tym jedzeniem?- zapytała łowczyni.

- Przyłapaliśmy Aleca i Magnusa na tym jak się całują, a potem Simon się spietrał.

- Och- wydusiła tylko.

- Całowanie to normalna kolej rzeczy- wampir patrzył wszędzie, tylko nie na swoje rozmówczynie- Po prostu potrzeba dać im trochę uhm... prywatności.

- To prawda- zgodziła się dziewczynka- Myślicie, że uprawiają teraz seks?

~~

Jace kolejny raz przesiadywał w jednopokojowym mieszkaniu Mai. Odkąd pogodzili się wpadał do niej niemal codziennie. Popołudnia i wieczory spędzali głównie na rozmowach i jedzeniu posiłków, które ze sobą przynosił.  Dziewczyna od miesiąca bezskutecznie poszukiwała pracy, więc postanowił, że odwiedzenie jej czasem z pudełkiem pizzy pod pachą nie będzie takim złym pomysłem.

Dobrze im było razem w relacji, którą na nowo tworzyli. Byli jak przyjaciele, może nawet ktoś więcej, jednak nie wychodzili w sferze fizycznej poza przytulanie na powitanie i pożegnanie. Blondyn skłamałby, mówiąc, że alfa nie jest atrakcyjna, jednak nie czuł naglącej potrzeby dobierania się do jej majtek tak, jak robił to wcześniej. 

- Nie słuchasz mnie- dotarło do jego uszu. 

Pokręcił głową, a potem spojrzał na dziewczynę zajadającą się ostatnim kawałkiem pizzy. Miała iście wilczy apetyt, co nawet mu się podobało. Zdecydowanie wolał takie podejście od udawania najedzonej już po pierwszym gryzie.

- Co?- zmrużył oczy.

- Widzisz?- zaśmiała się ironicznie, ale zupełnie bez złośliwości- Nie słuchasz mnie.

- Zamyśliłem się.

- A o czym takim myślałeś?

- O...- zabrakło mu słów. Przecież nie powie, że zastanawiał się nad tym, jak by to było znów ją pocałować albo chociaż położyć się razem i spędzić tak noc. Bez podtekstów, oczywiście.

Poczuł jak czerwienią mu się uszy.

Cholera jasna, czy on się właśnie zawstydził?

- Sam nie wiem, spać mi się chce- przerwał uporczywe milczenie.

- Mhm.

- A ty o czym myślałaś?

- O niczym szczególnym. Ogłoszenia od potencjalnych pracodawców już śnią mi się po nocach- wskazała łóżko ruchem głowy- Jak chcesz, to się zdrzemnij.

Jace zdziwił się jej propozycją. Czy ona właśnie zaoferowała mu nocleg? No, może nie dosłownie nocleg, ale nie ma żadnej gwarancji na to, że jak zaśnie, to obudzi się na pół godziny czy piętnaście minut. Równie dobrze może wstać jutro. A co ona będzie wtedy robić? Obserwować go? A może położy się obok?

- Niee, co ty- pokręcił głową- Chyba po prostu zbiorę się do domu. Potrzebujesz jeszcze czegoś?

Zaprzeczyła ruchem głowy. 

Wstał i otrzepał swoje spodnie z niewidzialnego kurzu. Ona też się podniosła i objęła go. Niby tak jak zawsze, ale miał wrażenie, że tym razem trwało to odrobinę dłużej. Nie żeby narzekał, bardzo mu się to spodobało.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz