Realia bycia opiekunem

458 37 45
                                    

Dla Simona ostatnie 24 godziny były zwariowane. Nie dość, że rozpoczął dzień od wyczerpującego treningu z Jace'm, to jeszcze gdy po nim, ociekając potem, walczył o kolejny oddech, usłyszał od blondyna, że Maryse i Luke wyjeżdżają do Idrysu, a im "w spadku" została opieka nad małą Czarownicą. Gdy doszedł już do siebie, wziął prysznic i przyjął odpowiednią dawkę grupy A na śniadanie, do zajmowanego przez niego pokoju wparował Herondale, ciągnąc za sobą Madzie. 

- Mam bardzo ważne zadanie, więc ty musisz się nią zając. Obejrzyjcie jakieś głupie żółwie albo coś- powiedział, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, a potem w pośpiechu opuścił pomieszczenie. 

Wampir posłał dziewczynce zdezorientowane spojrzenie, a potem faktycznie oglądali bajki na jego telefonie.

Wieczorem zjedli razem kolację w kantynie, towarzyszyła im Helen, obiecując, że w razie czego sama spędzi z dziewczynką trochę czasu. Przerwała im jednak Aline, przynosząc swojej partnerce rozkład wart.

- Od kiedy jesteś strażniczką?- spytał zdziwiony brunet.

- Od dziś rana. Tak w zasadzie, to odkąd dowiedziałam się, że Maryse zleciła Jace'owi opiekę nad Madzie. Chciałam go trochę odciążyć- wzruszyła ramionami- Przynajmniej, dopóki Alec i Magnus nie będą w stanie nam pomóc.

- Oh- to jedyne, co zdołał z siebie wydusić.

- Clave robi jakieś dziwne akcje, więc przynajmniej w tym wąskim kręgu przyjaciół, jakich mamy w Instytucie, musimy się wspierać.

- A co z twoimi obowiązkami w zbrojowni?

- Postaram się zwiększyć trochę intensywność pracy, znalazłam też pomocnika, więc powinniśmy dać radę- posłała mu uspokajający uśmiech.

Po kolacji Simon zabrał Madzie do "swojej" sypialni, gdzie wrócili do oglądania bajek, a potem dziewczynka usnęła. 

Po północy drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, a stanął nich nikt inny, tylko Jace Herondale. Po wykonaniu zadanych obowiązków odebrał małą Czarownicę i zabrał ją na noc do siebie.

Simon przez resztę nocy spał spokojnie. Nie śniło mu się nic niepokojącego, co było dużą ulgą. Rankiem obudził go nagły telefon od Magnusa. Chłopak spodziewał się jakichś wieści dotyczący Izzy, jednak okazało się, że Czarownik chciał go tylko prosić o opiekę nad swoim kotem.

Tak więc w przeciągu 24 godzin:

- dostał:

a) niebotyczny wycisk na treningu

b) dziecko do opieki

c) kota do pilnowania

- zyskał:

a) kontakt z Jace'm zredukowany do minimum (jednak Łowca był dla niego nawet miły)

b) zapewnienie od Helen o tym, że może na niej polegać

c) towarzystwo podczas maratonu Star Wars i Wojowniczych Żółwi Ninja

a ponadto szczątkowa informacje od Magnusa na temat tego, że jego dzieci są zdrowe i mają się dobrze.

Tak więc teraz, w 25. godzinie tego całego zamieszania siedział w instytutowej kantynie, trzymając na kolanach kota, którego sierść fruwała dosłownie wszędzie i (nie wiedzieć czemu) najczęściej lądowała w jego ustach, a obok niego wesoła Madzie jadła naleśnika obficie polanego czekoladą.

- Chcesz trochę?- zapytała, kierując w jego stronę widelec z nabitym kawałkiem jedzenia.

- Dziękuję, ale Wampiry nie jedzą raczej takich rzeczy- uśmiechnął się przepraszająco.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz