Racja

357 32 44
                                    

Alec oddychał ciężko, próbując się uspokoić. Nie potrafił wyrzucić koszmaru z głowy. Dręczyło go poczucie, że może jest w nim jakaś garstka prawdy. A co jeśli podczas przenoszenia ciąży doszło do jakiegoś uszkodzenia? Albo on sam nie oszczędzał się wystarczająco, już mając dziewczynki w brzuchu?

- To nie twoja wina.

Kojące słowa Magnusa zrozumiał z pewnym opóźnieniem, a potem poczuł jego wargi na swoim czole.

- Jesteś rozpalony, Alexandrze- ocenił starszy, dotykając jego policzków i czoła swoją chłodną ręką- Pewnie trawi cię jakaś choroba. Zamknij oczy i spróbuj zasnąć jeszcze raz. Jestem przy tobie cały czas, pamiętaj.

Lightwood tylko kiwnął głową, a potem wygodnie ułożył głowę na poduszce. Przymknął powieki i skupił się na unormowaniu oddechu. Może to tylko głupi sen? Nie warto zwalać się Magnusowi na głowę z czymś takim, w końcu było - minęło.

Bane ułożył dłonie na równomiernie unoszącej się i opadającej klatce piersiowej młodszego. Czuł pod palcami, że jego koszulka jest doszczętnie przepocona, ale nie miał zamiaru zmuszać teraz ukochanego, by się przebrał. W końcu ludzka fizjologia to nie koniec świata.

Wyszeptał kilka dziwnie brzmiących zaklęć, a potem posłał małe niebieskie iskierki w ciało Nocnego Łowcy. Miał nadzieję, że zbije to gorączkę i pozwoli im obu przespać jeszcze kilka godzin do rana.

~~

Jace otworzył oczy, a pierwszym co zobaczył, była dziwna, zielona breja w plastikowej miseczce. Stała na sklepieniu obok niego. Zimna i obrzydliwa. Żadnej łyżki czy czegokolwiek innego, czym można by było ją zjeść.

- Błagam, Aniele, obym od tego nie umarł- wyszeptał blondyn, kierując swoje spojrzenie ku niebu (a z racji tego, że nadal znajdował się w lochu/piwnicy, jego oczy napotkały nienaturalnie jasne światło jarzeniówek i na ułamek sekundy miał wrażenie, że oślepł). Potem sięgnął po wątpliwej jakości jedzenie i bez zastanowienia przechylił naczynie, w mgnieniu oka pochłaniając jego zawartość.

Nie miał pojęcia jak długo nie jadł, ale ten posiłek (w normalnych warunkach nie nazwałby tego "posiłkiem", a jakimś obrzydlistwem kwalifikującym się do kosza na śmieci) smakował jak najlepsze danie w całym jego życiu. Odstawił miseczkę obok siebie, a potem usłyszał burczenie w brzuchu. Nadal był głodny, a teraz tylko dotkliwiej zdał sobie z tego sprawę.

Spojrzał na swoje ręce - brudne od ziemi, ponakłuwane w losowych miejscach i poranione od bezsensownego walenia w ścianę. Runy pokrywające przedramiona zaczynały blaknąć. Już nie jedna, a wszystkie. Mimo, że nie pomogłyby mu teraz w niczym, bo nie miał swojej steli, ten stan rzeczy zmartwił go okropnie. Przesunął palcami po nagiej klatce piersiowej i brzuchu. Dostrzegł runę parabathai, ona na szczęście nadal wyglądała tak jak zawsze.

Zaczął się zastanawiać, ile w pomieszczeniu może panować stopni. Najprawdopodobniej jest pod ziemią, więc pewnie niewiele. Kiedy przestał czuć zimno? Może w ogóle stracił już czucie w kończynach? Desperacko szarpnął łańcuch, którym był przykuty do ściany. Nic z tego, nawet nie drgnął, a Łowca tylko się zmęczył.

- Tak mi przyszło skończyć, kurwa?- spytał na głos samego siebie, a potem jego ciałem wstrząsnął nagły szloch.

~~

W mieszkanku Mai każdy dzień wyglądał podobnie, pobudka wczesnym rankiem, często równo ze wschodem słońca, potem staranny dobór garderoby, mocny makijaż i poranna kawa. Dziewczyna ogrzewała dłonie trzymając w nich ciepły kubek i patrzyła przez okno na miasto budzące się do życia.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz