Wypis

320 23 122
                                    

Był chłodny wieczór, kilka płatków śniegu zatańczyło w rytm nowojorskiego wietrzyku, jednak to jeszcze nie moment dokumentnej śnieżycy. Ludzie mimo to na potęgę kupowali ciepłe kurtki, czapki i szaliki, a w telewizji zapowiadano nadejście zimy stulecia.

- Jak się czujesz?- Luke postawił tacę ze śniadaniem na szafce nocnej i uważnie wpatrywał się w Maryse.

- Dobrze- odpowiedziała i sięgnęła po bułkę z pomidorem- Dziękuję.

Mężczyzna uśmiechnął się i usiadł na łóżku obok niej.

- Robi się coraz zimniej, nie uważasz, że przydałoby się tutaj zainstalować jakieś porządne ogrzewanie?- rozglądnął się po pokoju, który dzielili już od wielu miesięcy.

- Jest w porządku- odparła, pomiędzy kolejnymi kęsami- Przecież co roku przychodzi zima, nie ma co dramatyzować.

- Ale w tym roku ma być dużo mroźniejsza niż w poprzednich latach- z czułością poprawił kosmyk włosów, który zsunął się na czoło czarnowłosej- Nie chcę, żebyś się przeziębiła.

- To miłe, ale naprawdę przesadzasz- machnęła ręką, sięgając po kolejną kanapkę.

- Po prostu dbam o ciebie- odparł niezrażony- Myślałem o kominku, byłoby ciepło, klimatycznie... Trzaskające drewno i blask ognia rozjaśniający pokój w zimowe noce- rozmarzył się.

- Kominek?- zmarszczyła brwi- Nie wiem jak chciałbyś zamontować coś takiego w Instytucie, ale naprawdę nie ma takiej potrzeby- złapała go za rękę- Schlebiasz mi, ale czasami przesadzasz z tą opiekuńczością. Damy sobie radę bez kominka.

- Maryse.

- Cichutko- położyła mu palec na ustach- W razie potrzeby wyciągniemy dodatkowy koc.

~~

Po morderczym treningu bokserskim Jace wracał do siebie, czując ból każdego, nawet najmniejszego mięśnia. Pot spływał mu po plecach i zlepił włosy. Jedyne o czym marzył, to ciepły prysznic i rzucenie się do łóżka bez względu na to, która godzina.

Przekraczając próg pokoju odczuł niejasne wrażenie, że coś się nie zgadza. Pościelił dzisiaj łóżko? Chyba nie, ale skoro nie on, to kto? To pewnie przez zmęczenie już nie pamięta, co się dzieje. 

Pokręcił głową, odrzucił wilgotną grzywkę do tyłu i z nikłym entuzjazmem nacisnął klamkę, a potem pchnął drzwi do łazienki.

- Och, tu jesteś- dziewczyna uśmiechała się szeroko- Już myślałam, że o mnie zapomniałeś. Sprzątnęłam trochę tu i tam, kiedy cię nie było.

Jego usta ułożyły się w kształt małego "o". Mrugnął kilka razy, a potem przetarł oczy.

- Nie poznajesz mnie, głuptasie?- rudowłosa uśmiechnęła się, a potem pociągnęła go w głąb niewielkiego pomieszczenia.

- Clary...

Dziewczyna zasłoniła mu usta swoją drobną dłonią, a potem roześmiała się, zabrał dłoń i przelotnie musnęła jego usta swoimi.

- Czyli jednak pamiętasz moje imię- zaśmiała się łobuzersko, a potem chwyciła za rąbek jego przepoconej koszulki- Rozbieraj się, definitywnie potrzebujesz prysznica.

Machinalnie uniósł ręce i pozwolił się rozebrać. Nie docierało do niego to, co się dzieje. To była Clary. Jego Clary. Czuł jej zapach, widział jej uśmiech... Tak bardzo za nią tęsknił.

- No dalej- Łowczyni przygryzła wargę, a potem sięgnęła do zamka jego spodni- Chcesz, żebym ja to zrobiła, co?- uniosła brew.

Głośno przełknął ślinę, a potem skinął głową. To naprawdę ona.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz