-Yoongi ma jechać z nami?- spytała zdziwiona IU, a Dahyun pokiwała głową.
-Wasza matka chce spróbować zapoznać go z Panienką Tzuyu.
-Wątpię, żeby ten ponurak zrobił na niej wrażenie.- spojrzała na powrót w lusterko.
-Podobno Panicz Leo też nie często się uśmiecha.
-Ostatnio gdy go widziałam miał dwadzieścia wiosen i był bardzo małomówny.- powiedziała z zastanowieniem.- Och jeśli podczas spotkania nic nie powie, będzie niezręcznie.- dodała zaniepokojona.
-Bez obaw pani, wasz ojciec nie spuści cię z oka podczas pobytu na wyjeździe.
-Hm. W sumie masz słuszność. Nie pozwoli jedynej córce, by przed ślubem była z wybrankiem sam na sam.
-Jest trochę nadopiekuńczy nie uważasz Panienko?
-Trochę? Podobno Tzuyu nie jest tak strasznie pilnowana, a ja nawet na spacer wyjść z Leo nie będę mogła, by ktoś nas nie obserwował.- powiedziała niepocieszona z tego faktu.
. . .
-Wyjeżdżam za kilka dni.- mruknął patrząc pusto w sufit.
-Dokąd?- spytał Jimin, który z nudów siedział na łóżku i szczotkował swoje już przydługie włosy.
-Do Bell. Moja siostra ma wyjść za mąż, więc wolę się upewnić, że trafi na dobrego człowieka.
-Musisz ją bardzo kochać.
-E czy ja wiem. To rozpuszczona smarkula.
-Tak? Wygląda na miłą osobę.
Min odwrócił głowę w jego stronę i wyprostował się w fotelu.
-Czyżby Ci się podobała?
-Co? Nie.- powiedział gorączkowo, a jego policzki pokryły się rumieńcem. -Ani trochę, znaczy nie można jej odmówić urody, ale...- plątał się, a Yoongi zaśmiał się na jego reakcję.
-No dobrze spokojnie, nie musisz się tłumaczyć.- wstał i podszedł do niego.
-Jak długo Panicza nie będzie?- spytał chcąc zmienić temat.
-Jakiś tydzień. Zabieram ze sobą Jungkook'a, a Tae zostaje by cię doglądać.- usiadł na łóżku przodem do niego.
-Nie musi. Dam radę.
-Jak wtedy ze spodniami?
-Czemu mi to książę przypomina?- spytał żałośnie i chwycił poduszkę, chowając w niej po chwili twarz, czym wywołał jeszcze głośniejszy śmiech bruneta.
-Oj Jimin, coś ty taki wstydliwy? Przecież służba zwykle kąpie się razem, a ja też do nie dawna byłem ubierany przez innych.
-Ja zawsze kąpałem się w nocy w oddzielnej kabinie. Musiałem jakoś ukryć jak na prawdę wyglądam.- mruknął w poduszkę i przekrzywił lekko głowę, by na niego spojrzeć jednym okiem.
-Czyli ile dokładnie masz lat?
-Dwadzieścia dwa panie.
-A kiedy zachorowałeś?
-Jakieś sześć lat temu. Byłem jednym z pierwszych przypadków.
-Twoi rodzice pewnie byli załamani.
-Tak. Dopóki nie pojawiła się ciocia i nie opowiedziała historii o komnacie, byliśmy pewni, że za niedługo umrę.
-Przecież wytrzymałeś tu cztery lata. Więc jakim cudem pomogło ci to tak bardzo przedłużyć czas?
-Em. No wie Panicz...- zwiesił głowę, mnąc w rękach poduszkę. -To nie tak, że choroba by mnie wtedy zabiła.
-Jak to?
-Przez to, że osłabłem, dużo osób twierdziło, że zwyczajnie jestem leniwy i wymiguje się od pracy. Nie było dnia, bym spokojnie wyszedł z domu nie słysząc uszczypliwych, a czasami nawet obrzydliwych komentarzy na swój temat. Byłem młody i załamany, więc łatwo było mnie przekonać, że naprawdę nie ma dla mnie na świecie miejsca.
-Chyba nie mówisz...
-Mówię.- spojrzał na niego niebieskimi oczami, w których odbijał się smutek. -Po prostu chciałem z tym skończyć. Po prostu zniknąć.
CZYTASZ
Beautiful Liar
FanfictionPo całym królestwie krąży legenda o komnacie, ukrytej w murach zamku i rosnącej tam roślinie, będącej lekiem na wszystkie istniejące choroby. Wstęp do tego pomieszczenia ma tylko rodzina królewska, która od wieków cieszy się dobrym zdrowiem i długi...