12

289 16 0
                                    

Kolejne kilka dni minęło mu na pomaganiu w kuchni, gdzie przez ten czas panował straszny zamęt. Kilku nowych pracowników nie do końca mogło się odnaleźć, a na widok brudnego Jimina robiło wielkie oczy. Zmywający naczynia chłopak, kilka razy upuścił talerz, pomagając blondynowi. Niby powinien być przyzwyczajony, że ludzie traktowali go z dystansem przez wygląd, ale niestety daleko mu było do pogodzenia się z tym.
  Wyszedł na dziedziniec podczas swojej przerwy. Pogoda zaczynała się coraz bardziej zmieniać, a ciało chłopaka zadrżało przez chłód. Otulił się przetartym swetrem i usiadł na jednej z drewnianych ław. Spojrzał w burzowe niebo, lśniącymi oczami.

-Nie powinieneś się przejmować.- usłyszał obok głos Jina, który był teraz wyjątkowo spokojny. Nie to co przed chwilą gdy ochrzaniał młodziaków za bałagan w jego kochanej kuchni.

-Nie przejmuję.- zapewnił cicho i wytarł oczy, by nie zostały ślady na brudnej twarzy. Brunet usiadł obok.

-Dlaczego to nosisz?- spojrzał na niego pytając łagodnie. Jimin tylko wzruszył ramionami. -Musi być powód. Gdyby wiedzieli jak wyglądasz, mógłbyś być kimś więcej niż pomocnikiem.

-Do niczego więcej się nie nadaje. Nie chciałem, żeby ludzie myśleli, że jestem leniwy. Że jak mam wygląd to nie muszę pracować. Tak mówili u mnie w wiosce. Nie wierzyli, że jestem chory. A jak mam to na sobie, to ludzie niczego ode mnie nie oczekują. Trzymają się z daleka. Nie zadają pytań.- zerknął na niego z nadzieją, że zrozumie. Nie mylił się, bo po chwili Jin westchnął ze współczuciem.

-Oj Jimin. Jaka szkoda, że nie mogę ci bardziej pomóc.

-Już wystarczająco dla mnie robisz hyung. Naprawdę.- uśmiechnął się lekko. -To dzięki tobie i cioci mam szansę. To naprawdę dużo.

-Ah. Dobry z ciebie dzieciak.- powiedział i wsunął rękę pod kaptur chłopaka, mierzwiąc jego blond włosy. Jimin uśmiechnął się, nieco spokojniejszy, czując, że ma wsparcie. Jin był dla niego jak starszy brat, chociaż nie wszystko by mu powiedział. Dopiero niedawno przyznał się, że boli go to jak ludzie na niego reagują, co zmartwiło bruneta.

-Dziękuje hyung.- kiwnął głową, a zza drzwi którymi wyszli, dało się słyszeć dziwny hałas. -Co to było?

-No nie. Te nicponie pewnie znowu mi kuchnie demolują.- wstał natychmiast. -Wybacz, ale muszę biec.

-Oczywiście. Ratuj swoje królestwo.- odpowiedział żartobliwie, a po chwili patrzył za znikającym, podenerwowanym mężczyzną.

..

Jedną z rzeczy, które Jimin lubił robić, było oczywiście zmiatanie kurzy miotełką z sufitów. Podczas tego zadania bacznie obserwował każdy zakamarek i sprawdzał wszystkie możliwe kryjówki, jednak ile razy by tego nie zrobił, nadal niczego nie znajdywał. Przecierał właśnie ostatni korytarz, kontemplując nad swoim losem, kiedy drzwi jednej z komnat otworzyły się na oścież. Książę wraz ze swoim przyjacielem, wyszli z pokoju i udali się po schodach w dół, kompletnie nie zauważając sługi, który omal nie oberwał w twarz.

-Co za...- mruknął cicho i wyjrzał zza, pozostawionych, otwartych drzwi. Mężczyźni zniknęli, a on, może nie myśląc do końca logicznie, postanowił skorzystać. Rozglądając się jeszcze, czy aby na pewno nikogo nie ma, wszedł cicho do środka. Omal mu oczy z orbit nie wyleciały, gdy zobaczył piękny -złoto-szafirowy- wystrój. Duże łóżko pod ścianą z lustrem zakrywającym całą ścianę, stoliczek, szafy i szafeczki. Wszystko zdobione i zadbane.
Jimin lekko przymknął drzwi, zostawiając tylko szparkę, by w razie czego słyszeć kroki. Od razu zabrał się za szukanie, czegoś, co nie pasowało do reszty, albo wyróżniało się w jakiś szczególny sposób. Starając się zachować ciszę, rozważał coraz to nowsze możliwości. Nie ominął nawet łazienki, mieszczącej się za drewnianymi drzwiami.
Z każdym dniem kończył mu się czas, więc łudząc się, że nie ma wiele do stracenia, oglądał każdą ścianę i najmniejszą figurkę, kątem oka widząc siebie w dużym lustrze za łóżkiem.

...

Yoongi szedł zdenerwowany po kamiennych schodach, mamrocząc pod nosem. Przez to całe gadanie Taehyunga kompletnie zapomniał o książce, którą tego dnia miał oddać matce, a której jeszcze nie skończył.
Wpadł do pokoju jak burza i w pośpiechu rozejrzał się po komnacie. Kompletna cisza i nie wygładzone łóżko świadczyły, że pokojówki jeszcze nie zdążyły się do niego dorwać. Szybkim ruchem zwinął wolumin z biurka i jak strzała wypadł z pokoju, kolejny raz tego dnia, nie zamykając drzwi. Stojący za kotarą Jimin odetchnął z ulgą, a jego serce i oddech wróciły do normy po chwilowym ataku paniki.
Tego dnia miał zdecydowanie za dużo wrażeń, więc czym prędzej wyszedł na korytarz, upewniając się uprzednio czy nikogo nie ma. W pośpiechu w jakim ,,uciekł" nie zwrócił uwagi na małą plamkę popiołu, zostawioną tuż za zieloną zasłoną, którą książe każdej nocy, zwykł zasłaniać okno.

Beautiful LiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz