Też mam taką nadzieję. Ale tak naprawdę nie mam wpływu, na to co się wydarzy. Robię wszystko co w mojej mocy, by zwalczyć raka. Reszta należy do pana najwyższego...
Po skończonym treningu wróciliśmy do szatni, chłopcy się przebrali, a ja czekałam na Paytona przed szatnią. Niecałe 15 minut później wszyscy wyszli z szatni, oczywiście Payton jako ostatni. Gadał z Tomem, ciekawe o czym. Wstałam i poszłam krok w krok za nimi. Gdy się zorientowali, Payton złapał mnie za rękę, ale nadal rozmawiali sami. Czyli to coś ważnego.
Gdy wyszliśmy z budynku szkoły, Tom poszedł w kierunku swojego motoru, zaś my w kierunku mojego domu. Rano moi rodzice nas przywieźli więc nie mieliśmy jak wrócić motorem Paytona. W trakcie postanowiłam dowiedzieć się o czym konkretnie rozmawiali.
-Payton... mam pytanie-zaczęłam
-kto pyta nie błądzi-zaśmiał się zatrzymując się i patrząc mi prosto w oczy
-o czym rozmawiałeś z Tomem, jeżeli mogę wiedzieć-powiedziałam
-jeżeli musisz wiedzieć to rozmawialiśmy o tegorocznych świętach i sylwestrze
-a oki ...-zastanowiłam się chwilkę- ale przecież to dopiero za miesiąc!
-wiem, ale... chcemy, żeby te święta były najlepsze jakie można sobie wymarzyć-stwierdził
-to ze względu na mnie tak? Wiecie przecież, że nie chcę żeby wszystko było dostosowywane do mnie. Czuje się wtedy mega dziwnie i niezręcznie-zaczęłam iść w stronę domu ,ale chłopak złapał mnie za nadgarstek, powstrzymując od tego
-Słońce, robimy to dlatego, że nigdy wcześniej nie spędziliśmy ze sobą świąt i chce, żeby były idealne- pocałował mnie w usta- a twoja choroba nie ma nic do gadania. Czy byłabyś chora czy też nie, i tak byśmy to zrobili-przyznał
Po niecałych 20 minutach wjechaliśmy windą na samą górę. Drzwi otworzyła nam moja mama.
-cześć dzieciaki, wchodźcie-powiedziała uśmiechnięta kobieta
Od razu skierowaliśmy się do mojego pokoju, siadając na moim łóżku. Chwile poleżeliśmy, ale chill out przerwała nam moja mama wołając z kuchni: Obiad! Zerwaliśmy się z łóżka i poszliśmy do jadalni, w której byli już tata i Theo. Zaraz potem przyszła mama z makaronem ze szpinakiem i kurczakiem.
-mam nadzieję, że lubisz makaron ze szpinakiem i kurczakiem-powiedziała moja mama do Paytona
-uwielbiam!-stwierdził uśmiechając się
-to wspaniale-odpowiedziała równie uradowana kobieta
W trakcie obiadu rozmawialiśmy o dzisiejszym dniu w szkole, lecz tematu szpitala i mojej choroby nikt nie raczył poruszyć. W sumie to lepiej...
Zaraz po obiedzie Payton musiał pilnie wracać do domu, a ja zostałam sama w swoim pokoju. Znów mogłam położyć się w moim kochanym łóżku i wpatrywać się w ramki ze zdjęciami rodziny i znajomych. Ale to już nie jest to samo uczucie. Czuje je teraz o wiele bardziej, miłość, przyjaźń, tęsknotę czy też czasami złość.
Zaraz potem wzięłam prysznic, zmyłam delikatny makijaż i założyłam piżamę. Nie miałam ochoty pisać dzisiaj bloga, zostawię to na jutro. Jak nie jutro, to jeszcze w tym tygodniu. Leżałam i wpatrywałam się a to w sufit, a to w ścianę. Przewracałam się z boku na bok, ale nadal nie mogłam zmrużyć oka. Napisałam do Paytona, czy śpi. Ten postanowił do mnie zadzwonić.
-hej słońce, jeszcze nie śpisz?-spytał delikatnie zmartwiony
-cześć Payt, nie mogę zasnąć... dzieje się tak odkąd biorę chemie...-przyznałam smutno
-mam pomysł...-przez chwile słyszałam tylko szmery po czym kamerka chłopaka włączyła się i zobaczyłam go siedzącego z gitarą na swoim łóżku
-chcesz mi zagrać?-dopytywałam zniecierpliwiona
-dla ciebie wszystko kochana!-stwierdził, po czym zaczął grać moje dwa ulubione kawałki
Znów zasnęłam jak małe dziecko przy kołysance. To takie niesamowite, że dźwięk gitary tak na mnie działa. A może to jednak obecność Paytona, nakłania mnie do spokojnego snu? Dobre pytanie, na które odpowiedzi znając życie, nie poznam...
CZYTASZ
Love me till the end - Payton Moormeier
Teen Fictionkochasz kogoś całym sercem, ale jako... przyjaciela? Uwielbiasz spędzać z nim czas, ale jednak wybierasz kogoś obcego? Próbujesz czegoś nowego, pomimo że masz już zapewnione bezpieczeństwo? Twój przyjaciel się w tobie zakochuje, a w tym czasie ty my...