39.

70 5 2
                                    

-już chyba nigdy nie będzie tak samo...-powiedziałam

-jeszcze zobaczysz, że będzie nawet lepiej!-próbował pocieszyć mnie Payton- swoją drogą mogę poinformować chłopaków o twoim stanie? Pewnie siedzą jak na szpilkach

-jasne, przecież prędzej czy później i tak by się dowiedzieli o mnie-powiedziałam smutna- zadzwoń na FaceTime'ie. Niech zobaczą, że wszystko ok-zaśmiałam się


Payton połączył się na czacie grupowym. Wtedy oznajmiłam im prawdę. Kiedyś i tak by się dowiedzieli. Włosy przecież mi wypadną, więc szybko by się zorientowali.

-jeju nawet nie wiesz jak nam przykro-powiedział Josh- trzymaj się tam!

-kiedy do nas wracasz?-spytał Patrick- nie żeby mi brakowało twoich treningów, ale brakuje nam ciebie!

-spokojnie chłopcy, już w środę się z wami spotkam. A do tej pory Payton mnie zastąpi...-stwierdziłam, kiedy ktoś zapukał do drzwi pokoju- musimy kończyć- powiedziałam po czym rozłączyliśmy się


To była pielęgniarka z kroplówką, to pewnie ta chemia, którą mają we mnie wlewać.

-dobry wieczór-powiedziała gdy tylko weszła do pomieszczenia- ja tylko podłączę chemię i już spadam-stwierdziła na luziku

-dobry wieczór-odpowiedziałam- dziękuję -powiedziałam, gdy kobieta podłączyła mi jakieś dziwne urządzenia

-nie musisz dziękować Sky, to moja praca, którą z resztą uwielbiam- puściła mi oczko po czym wyszła z pokoju

-bardzo miła była-powiedział Payton

-wszyscy są mili jak umierasz...przepraszam, tak jakoś mi się powiedziało...

-ale ty nie umierasz!-powiedział chłopak, przytulając się do mnie- nawet tak nie mów


Po 30 minutach przyjechała moja mama z czystą i nowiutką piżamą, szczoteczką do zębów i pastą, szczotką do włosów, komputerem i innymi rzeczami bez których nie wytrzymałabym tutaj długo: ładowarka do kompa i telefonu. Kobieta rozpakowała moje rzeczy, wkładając je do szafek i szufladek w mojej salce. Payton nadal siedział, trzymając mnie za rękę.

-ja będę lecieć do domu, chyba że chcesz, bym została?-spytała mama

-nie, nie... jedź do domu, prześpij się. Mam 16 lat, więc poradzę sobie-stwierdziłam- ty też jedź Payton, jesteś zmęczony!

-nie, nie jestem zmęczony. Nie chcę tracić żadnej chwili z tobą-twierdził, nadal kurczowo trzymając moją dłoń

-Payton, sam powiedziałeś, że jeszcze dużo przed nami. Jedź, prześpij się i przyjdziesz rano przed szkołą, okej?-zaproponowałam

-niech ci będzie, ale gdybyś się źle poczuła to...-przerwałam mu

-to na pewno będę cię informować-dokończyłam za niego


Gdy wyszli, zostałam kompletnie sama. Nie dziwię się dosłownie nikomu, kto jest w szpitalu, że marzy o jak najszybszym powrocie do domu. Niby tak tu spokojnie, ale jednak zbyt cicho. Wolałabym siedzieć teraz na kanapie, oglądać coś na Netflixie z Paytonem i rodzicami, a w tle słyszeć krzyki Theo, grającego w PS4. Ale jestem tutaj, więc muszę sobie jakoś zorganizować czas. Pierwsze co, to postanowiłam napisać bloga o samotności, szpitalach i emocjach, które we mnie buzują. Napisałam również bardzo krótki komentarz o mojej chorobie, co wyjaśniałoby nastrój tego wpisu.


Po skończonym pisaniu, postanowiłam położyć się i choć próbować zasnąć. Na marne. To nie moje łóżko, nie mój pokój, nie moje mieszkanie... Nic tu mojego. Przewracałam się z boku na bok, ale wciąż nie mogłam zasnąć. O godzinie 24:45 dostałam SMS-a od Paytona.

Śpisz malutka? Ja nie mogę zasnąć... :-(

Automatycznie wzięłam telefon do ręki i bardzo szybko odpisałam chłopakowi.

Niestety nie... nie mogę zasnąć, jakoś tu tak pusto

Chwile później dostałam następnego SMS-a i tym razem był od Paytona.

Nadal jesteś sama na sali? Mogę zadzwonić?

Jasne, dzwoń!


Chłopak dzwonił do mnie na FaceTime'ie. Pewnie chciał mnie zobaczyć.

-mogę ci zagrać?-spytał

-ty potrafisz grać?-dopytywałam zaciekawiona

-tak... chciałem ci coś zagrać na naszą rocznicę związku, ale wolę zrobić to teraz-stwierdził uśmiechając się do kamerki telefonu- twoja ulubiona piosenka to...?

-perfect Eda Sheerana, a czemu pytasz?


Nie dostałam odpowiedzi. Jednak chłopak bardzo zaskoczył mnie, ponieważ postanowił zagrać ten kawałek tylko dla mnie. Taki mały koncert. A co najlepsze zaśpiewał całą piosenkę, lepiej niż oryginał! Gdy skończył, chciałam to jakoś sensownie podsumować, ale z podziwu aż brakło mi słów.

-to... to... to było niesamowite!-wytarłam łzy z policzków

-zagram ci coś jeszcze, coś na spanie. Ale obiecaj, że będziesz chociaż próbować zasnąć-zaproponował układ

-spróbuję, jeżeli obiecasz mi, że będziesz mi grał częściej-stwierdziłam

-nie ma sprawy słoneczko-zaczął grać kolejny utwór


Tym razem był to utwór Body Jordana Suast'ego. Równie cudowna piosenka, polecam z całego serducha przesłuchać.


Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz