59.

52 6 0
                                    

Gdy usłyszeliśmy końcowy gwizdek sędziego, wiedzieliśmy że czas się cieszyć. Zaczęliśmy śpiewać, tańczyć i świętować wynik 3:2 dla nas. Wszyscy wiwatowali do momentu, gdy widownia ucichła do kompletnego zera. Rozejrzeliśmy się po trybunach i jedyne co zauważyliśmy, to kibiców patrzących się na naszą ławeczkę trenerską. Automatycznie odwróciłem się, by zobaczyć co jest grane. Pierwsze, co zobaczyłem to tłum ludzi wokół ławeczki. Biegłem tak szybko, mało co się nie wywróciłem na środku boiska. Ludzie zasłaniający ławkę, odsunęli się, a ja rzuciłem się na kolana i uklęknąłem tuż przy nieprzytomnej Sky, leżącej na noszach.

-co jej się kurwa stało?!-krzyczałem w niebogłosy, cały w nerwach

-zasłabła, ale już nie otworzyła oczu...-powiedział posmutniały trener

-japierdole!-złapałem się za włosy jakbym chciał je wyrwać- czemu mi się wszystko na łeb pierdoli?! Kurwa czemu?- wyszedłem prawie na środek boiska, cały na minowany, zacząłem kopać w trawę


Wtedy podbiegli do mnie chłopcy, złapali za ramiona, próbując przytulić. Z moich oczu lało się morze łez. Nie wiedziałem, co zrobić. Iść za nimi, czy zostać i odebrać nagrodę...

-Przepraszam was chłopcy, ale Sky jest dla mnie jak oczko w głowie...-wytarłem łzy z policzka

-stary leć do niej, informuj nas na bieżąco-powiedział Tom- zastąpię cię-stwierdził


Wtedy zacząłem biec jak jakiś nienormalny, by zdążyć jechać w karetce. Gdy wybiegłem ze stadionu, dopiero wjeżdżali noszami do pojazdu.

-jadę z wami-stwierdziłem bez pytania- jestem z rodziny, nie widać podobieństwa?-zająłem wolne miejsce tuż przy niej- czy coś jej będzie?

-na prawdę nie wiemy. Nie chciałbym ci też niczego obiecać chłopcze ...-gdy to powiedział, bardzo się zmartwiłem


Przez całą drogę trzymałem ją za rękę, nie odstępując na więcej niż wyciągnięcie ręki. Wciąż była nieprzytomna, ale samodzielnie oddychała. Lekarze podawali jej jakieś kroplówki i inne specyfiki. Pod szpitalem czekało na nas grono lekarzy i pielęgniarek. Szybko wyjechali noszami i zawieźli ją na SOR. Zamknęli mi drzwi dosłownie pod nosem, bardzo niemiłe. Usiadłem, więc na krześle naprzeciwko wejścia do sali, w której znajdowała się Sky, czekając aż lekarz wyjdzie i powie, co jej dolega. Po jakichś 20 minutach wyszedł lekarz prawdopodobnie prowadzący Sky.

-co jej jest panie doktorze? Odzyskała przytomność?-dopytywałem zniecierpliwiony

-pani West przed chwilą odzyskała świadomość. Zrobimy jej więcej badań, ale z karty pacjenta dowiedziałem się, że ma białaczkę...-przewrócił kartki- nie wiem dlaczego nie miała przeszczepu krwi. Kto był jej lekarzem prowadzącym chorobę?-spytał

-pan Yoshida, czy to źle, że tego nie miała?-powiedziałem po krótkim zastanowieniu

-na pewno nie wpłynęło to na nią dobrze... zrobimy test krwi i spróbujemy znaleźć pełnoletniego dawcę-chciał iść w stronę długiego korytarza, ale coś mu się przypomniało i się zawrócił- a zapomniałbym, zadzwoń proszę do rodziców Skyler i poinformuj ich, że znalazła się w szpitalu

-a czy mógłbym dostać telefon? Byłem na meczu i nie mam nic przy sobie...-przyznałem ocierając łzy z policzków

-idź do pielęgniarek, one mają rzeczy dziewczyny... jeżeli dobrze pamiętam, to miała ze sobą telefon. A teraz na prawdę muszę już iść-pobiegł w stronę długiego korytarza


Wykonałem zalecenie lekarza i poszedłem do pokoju pielęgniarek, prosząc o rzeczy prywatne Sky. Na początku nie były, co do tego zbytnio przekonane, ale udało mi się je urobić, mówiąc datę urodzenia Sky, miejsce zamieszkania i numer jej telefonu. Opisałem również wygląd telefonu i tego, co miała na sobie.

-dziękuję paniom-puściłem im oczko i wróciłem na korytarz


Odblokowałem telefon dziewczyny i wybrałem numer jej mamy. Wiedziałem, że będzie bardzo zdenerwowana i smutna, dlatego radziłem jej, by pojechała z mężem. Sama mogłaby spowodować wypadek. Po trudnym telefonie, postanowiłem zadzwonić do mojej mamy. Powiedziałem jej wszystko, a gdy się rozłączyłem popłakałem się.


Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz