58.

60 6 0
                                    

-lekarz twierdzi, że wszystko jest w normie i jak na razie się stabilizuje-zapewniałem

-to chyba dobrze...mam nadzieję, że przed nią dalsze życie, wspaniała kariera i kochająca rodzina-powiedział jeden z chłopaków

-dobra, znajdźmy jakieś inne tematy-stwierdziłem- słyszeliście o tym, że ponoć Kimberly jest z tym nowym?


Po jakiejś niecałej godzinie przyszedł po nas trener.

-wstawać lenie śmierdzące, trenerka wzywa-powiedział podniosłym tonem

-już idziemy!-zapewniłem


Wstaliśmy z ławeczek i pobiegliśmy w stronę murawy. Na stadionie jeszcze nikogo nie było, prócz wścibskich dziennikarzy z wielkimi kamerami i aparatami. Sky udzielała wywiadu do jakiejś z telewizji. My natomiast staliśmy, nie odzywając się do nikogo z telewizji, czekając na rozkazy Sky. Wtedy dziewczyna na chwile przerwała wypowiedź, podchodząc do nas.

-zróbcie tradycyjną rozgrzewkę przed meczem, dobrze?-zaproponowała, wracając do kamer


Gdy szliśmy w stronę ,,naszej" połowy, Sky wykonała do mnie gest ręką, nawołujący mnie. Podbiegłem szybkim sprintem.

-czy to kapitan drużyny Beacon Hills?-spytała reporterka

-tak, to jest Payton Moormeier-powiedziała Sky, a ja podałem rękę z grzeczności

-czy mogłabym zadać panu kilka pytań?-zapytała ciekawska dziennikarka

-jasne, proszę pytać, a postaram się odpowiedzieć na wszystko- zapewniłem, poprawiając sobie włosy

-myśli pan o wygranej? Co potem?

-na wstępie, mów mi po imieniu-stwierdziłem- kto nie myśli o wygranej? Szczególnie wieczorami doskwiera mi jedna myśl... a co jeśli wygramy? Uda nam się i co dalej? Od razu co wiem, to dalsza realizacja w piłce nożnej, jak i w życiu prywatnym- powiedziałem, bardzo pewny siebie

-dobrze...-coś zanotowała- jeszcze tylko dwa pytanka...-przewróciła kartki-jak trafiłeś do tej drużyny? Przypadek, miłość do piłki i czy namowy rodziców?

-do Beacon Hills trafiłem totalnie z przypadku. Wiedziałem, że w domu nie mam nic do roboty, a nie miałem ochoty sam spędzać popołudni. Jakoś w środku semestru trafiłem do szkoły w Lake Forest, z powodu przeprowadzki. O tamtej pory jestem w drużynie-przyznałem z dumą

-okej...-znowu zanotowała- ostatnie pytanie brzmi-przewróciła tym razem kilka karteczek- czy masz dziewczynę? Jeśli tak, to kto jest tą szczęściarą?

-tak myślałem, że padnie te pytanie...-zaśmiałem się- odpowiedź jest jasna. Nie chciałbym mówić na forum o moim życiu prywatnym. Moja narzeczona wie o tym, że kocham ją nad życie i spędzę z nią, aż do ostatków moich dni. Powiem tyle, że jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi i myślimy o wspólnym zamieszkaniu...dziękuję-kiwnąłem ręką do kamery i pobiegłem w stronę ćwiczących chłopaków


Po dość długiej i intensywnej rozgrzewce, zeszliśmy po raz kolejny z murawy. Po co? Właśnie zaczynają schodzić się kibice. Nie chcemy zamieszania. Drużyna przeciwna stała tuż obok nas. Sky stała jako pierwsza, razem z trenerem. W przeciwnej drużynie na czele stał kapitan drużyny. U nas hierarchia wygląda nieco inaczej, niż w normalnych klubach.


Po dobrych 20 minutach nadszedł czas wielkiego wejścia z wiwatami kibiców. Weszliśmy na murawę. Na trybunach było pełno kibiców z transparentami. Największy rzecz jasna z Lake Forest. Prawdopodobnie trzymali go nasi znajomi ze szkoły. Zaczynaliśmy grę, po wygranej w grze ,,orzeł czy reszka". Stanęliśmy na swoich pozycjach i zaczęła się walka o wygraną, ale przede wszystkim dobrą zabawę.


W głowie wciąż miałem słowa Sky:

Pamiętaj to tylko pieprzona gra. Liczy się dobra zabawa, a gdy dostaniesz za nią nagrodę, ciesz się. Będzie to oznaczało, że jesteś dość dobry, by stać się najlepszym.



Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz