44.

53 6 0
                                    

Ku moim oczom ukazało się białe Audi A6. Zdziwiło mnie to, bo myślałam, że Payton nie ma prawa jazdy na samochód.

-od kiedy masz prawko na auto?-spytałam wsiadając na miejsce pasażera z przodu

-tak się składa, że dostałem papiery dziś rano. Cieszysz się?-dopytywał, zapinając pasy

-czekaj, czekaj... papiery swoją drogą, a co z samochodem? Kogo on jest?-spytałam bardzo ciekawa

-to nowe auto mojego ojczyma, pożyczył mi je na dzisiaj-stwierdził- dobra, to co ruszamy?

-jasne!


Znalazłam funkcję bluetooth, połączyłam się z samochodem i włączyłam świąteczną playlistę. Przez pół drogi śpiewaliśmy piosenki, a gdy wszystkie przeminęły Payton zaproponował chwilowy postój. Zatankował samochód, w tym czasie poszłam do toalety, znajdującej się na stacji paliw. Wróciłam po 5 minutach, po czym wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Postanowiłam włączyć naszą ulubioną playlistę, z piosenkami z tiktoka. Niektóre śpiewaliśmy, a inne po prostu słuchaliśmy.


Droga minęła nam bardzo szybko, choć było to ponad 5 godzin ciągłej podróży. Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że zaparkowaliśmy przy wielkim, drewnianym domu. Wszystkie światła były zgaszone, drzwi i garaż zamknięte. Wszędzie było pełno śniegu.

-pięknie tutaj-powiedziałam, ubierając kurtkę i zakładając szalik

-no ładnie, ładnie. Wejdź do środka, to dopiero powiesz jak cudownie-zaśmiał się po czym wysiadł z samochodu


Chłopak zaczął wyjmować walizki(dwie), wtedy dopiero wysiadłam z auta. Chciałam chwycić swoją walizkę, ale chłopak stanowczo odmówił. Kazał mi natomiast iść pierwszej do domu. Dał kluczę i powiedział, że gdy wejdę, mam zapalić światło.


Nikt, na prawdę nikt nie spodziewałby się tego, że po zapaleniu światła zobaczę tyle znajomych twarzy. Moi rodzice z Theo, rodzice Paytona i Toma, rodzice Madison, Barry z rodzicami, moi dziadkowie, bliskie ciocię i wujkowie, z kuzynkami. Pierwsze, co to rzuciłam się na Paytona. Wiadomo przecież, że z radości!

-dziękuję ci skarbie-powiedziałam mu na ucho

-to ja dziękuję, że jesteś!-pocałował mnie przy wszystkich


To co się dzieję, to naprawdę jakieś marzenie, jakaś historia z filmu. Na początku przywitałam się z rodziną i znajomymi. Jedynie nie podeszłam do rodziców Toma i Paytona, ponieważ chłopak powiedział, że sam chce mnie przedstawić. Chwilę później poszłam z chłopakiem do wyznaczonego pokoju, z dużym łóżkiem, jeszcze większą szafą na ubrania i mnóstwem innych mebli, na które teraz nawet uwagi nie zwróciłam. Pokój marzeń.

-i ten cały pokój tylko dla nas?-spytałam, rzucając się na łóżko, a raczej łoże

-tak, a co zamierzałaś go z kimś dzielić?-zaśmiał się chłopak-kochana tu jest tyle pokoi, że na spokojnie dla każdego starczy miejsca, o to się akurat nie martw- zaczął powoli rozpakowywać walizki- co do moich rodziców... bardzo chcą cię poznać, dlatego postanowiłem, że zrobimy to przy dzieleniu się opłatkiem

-w sumie to jest myśl-stwierdziłam- jezu ale się denerwuję...-usiadłam na łóżku, obgryzając z nerwów skórki przy palcach u rąk

-ejj nie ma czym! Przecież to tylko moi rodzice-dosiadł się do mnie, przytulając mnie

-to aż twoi rodzice! Od dnia dzisiejszego zależy moja reputacja-przyznałam

-bez przesady, musiałabyś im nieźle podpaść, żeby cię nie polubili-zaśmiał się- a teraz moja droga, ubieraj modne ciuszki i lecimy na dół- spojrzał na zegarek- jest godzina 15:54, więc masz 19 minut

-dobra, spróbuję się ogarnąć... -wstałam z łoża i skierowałam się ku walizce z moimi ubraniami


Przemieszałam całą torbę, aż w końcu znalazłam tą idealną, tą jedyną. Była to czerwona sukienka przed kolana, na długi rękaw. Do tego postanowiłam założyć czarne buty na obcasie, no i oczywiście moją bandamkę, która też jest czarna. Po 15 minutach wyszłam z łazienki i zastałam chłopaka ubranego w rozpięty, czarny garnitur, bez muszki i krawatu, z delikatnie rozpiętą koszulą. Na stopach miał dość eleganckie buty, koloru czarnego.

-wow..-przyglądał się mnie- wyglądasz przecudownie słoneczko-pocałował mnie w czoło- gotowa?

-ty też wyglądasz świetnie, jeszcze w takim wydaniu cię nie widziałam-przyznałam słusznie- możemy


Chłopak złapał mnie za rękę, po czym wyszliśmy z pokoju, kierując się do największego z wszystkich pokoi. Goście(praktycznie wszyscy) siedzieli na kanapach, fotelach lub stali przy kominku. Nikt średnio nie zwrócił uwagi, że już jesteśmy. Usiedliśmy, więc koło mojego brata i czekaliśmy na moich rodziców.

Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz