Kilka tygodni później
Chemię przyjmuję już od ponad miesiąca i już widzę skutki uboczne. Jakieś 2 tygodnie po jej rozpoczęciu, moje włosy zaczynały mi wypadać. Były wszędzie! Razem z mamą stwierdziłyśmy, że nadszedł czas ścięcia włosów... To było dla mnie bardzo bardzo trudne, ponieważ uwielbiałam kolor swoich włosów, ich zapach po kąpieli i w ogóle ich obecność. Pożegnałam się z nimi ze łzami w oczach. Od tamtego czasu noszę na głowie bandamkę(taka jakby mała apaszka). Jest koloru czarnego, bo przecież pasuję on do wszystkiego.
Nadal jestem z Paytonem. Od czasu rozpoznania u mnie białaczki, ciągle gdzieś mnie zabiera, bym chodź trochę mogła pozwiedzać. Jest również ze mną na każdej chemii. Pomaga w pisaniu bloga, gdy jestem zbyt zmęczona. Wspiera w każdej możliwej chwili, nawet gdy jest bardzo źle.
Wczoraj dowiedziałam się, że moje obciążenie wciąż nie znika. Miało już być lepiej, a jak na razie choroba postępuje. Wszyscy się boją, że nie zostało mi dużo czasu, ale ja żyję teraźniejszością i nie myślę, co będzie jutro.
Dziś Wigilia! Nikt nie potrafi opisać mojej radości związanej z tym świętem. Ten cudowny dzień obchodzi się tylko raz w roku i może dlatego też jest tak dla mnie ważny. Przeważnie spędzam go z moimi znajomymi i rodzicami. W tym roku to niespodzianka, choć wiem tyle, że Payton z Tomem kombinują coś. Oby im wyszło i nie okazało się to wielką klapą!
Wstałam dzisiaj o godzinie 10:45, gdyż iż ponieważ wczoraj(bardziej dzisiaj wcześnie rano) postanowiłam obejrzeć maraton ,,Sagi Zmierzch". Tak wiem bardzo przestarzały film, dla młodych nastolatek, które w swoim życiu nigdy tego nie doświadczą(nie chcę nikogo urazić, to tylko zdanie bohaterki- osobiście mogę oglądać to 100 razy). Od razu po przebudzeniu, wzięłam bardzo szybki prysznic i poszłam do salonu, w którym miałam nadzieję, że zastanę rodzinę. Niestety tam ich nie było.
Rozglądnęłam się po mieszkaniu i co najlepsze, okazało się, że nikogo nie ma! Jest dzisiaj Wigilia a tutaj zero przygotowań? Co to do cholery ma być? Gdzie są wszyscy? Wróciłam do pokoju po telefon i kilkukrotnie dzwoniłam do moich rodziców, ale jakby zapadli się pod ziemię. W ostateczności zadzwoniłam do Paytona, bo może on coś wie.
-hej skarbie, już wstałaś?-spytał chłopak
-cześć, wiesz gdzie są wszyscy?-dopytywałam zniecierpliwiona i trochę zdenerwowana
-tak, spokojnie. To część planu, o którym ci nie powiem. Proszę tylko, byś sie spakowała na ponad tydzień, wyjeżdżamy-zastanowił się chwilę-swoją drogą za chwilę będę-usłyszałam pukanie do drzwi- otworzysz misiu?
-już biegnę!-powiedziałam
Pobiegłam do przed pokoju i otworzyłam chłopakowi drzwi. Wtedy zobaczyłam kartonik z cukierni ,,Słodki torcik". Przechwyciłam kartonik od chłopaka i zaczęłam iść w stronę kuchni, by zjeść zawartość.
-a mnie to już nie przywitasz?-spytał chłopak, zdejmując buty i kurtkę
-a tak...-wróciłam na przedpokój, przytuliłam chłopaka i skierowałam się do kuchni, słysząc jego śmiech
W jadalni zjedliśmy całą zawartość pudełeczka(4 pączki z lukrem, a w środku z dżemem).
-rozpieszczasz mnie, a potem wejdę ci na głowę-stwierdziłam, wsadzając talerze do zmywarki
-ah trochę można, przecież to Wigilia!-powiedział- co do tego, pakuj się młoda. Za...-spojrzał na zegarek, wiszący na ścianie- za 20 minut musimy wyjechać, inaczej się spóźnimy-oznajmił ze stoickim spokojem
-za 20 minut? To ja biegnę się spakować!!-powiedziałam w biegu
Z szafy wyjęłam ogromną, czarną walizkę na ubrania. Skoro mam się spakować na tydzień, to muszę wziąć coś większego, a nie jakąś torebeczkę. To nie jeden czy dwa dni z Paytonem. Poważny wyjazd i nawet nie wiem gdzie. Jest zima, więc wnioskuje, że to nie będą Bahamy czy Malediwy. Święta są po to, żeby porzucać się śniegiem, ulepić bałwana i rozpakować prezenty.
Po 15 minutach do pokoju wszedł Payton, widać było, że jest delikatnie zmartwiony tym, czy się wyrobię.
-wyprzedzając twoje pytania, już kończę. Gdy pomożesz mi zapiąć walizkę, możemy iść-zastanowiłam się czy o czymś nie zapomniałam- a i musze się jeszcze przebrać. Ile będzie trwać droga?
-do 5 godzin-stwierdził- choć jeżeli nie ogarniesz się w dokładnie 4 minuty i 21 sekund, to dłużej-przyznał
-daj mi dwie minutki!-oznajmiłam- poczekaj na dole, zaraz tam będę!
Szybko wyjęłam ostatnie szare dresy z szafy, ubierając je najszybciej w świecie. Jakąś bluzę, którą ukradłam świadomie Paytonowi, wzięłam kluczę, zamknęłam drzwi wyjściowe i zjechałam windą na dół. Za dole zastałam Paytona z telefonem w ręku.
-masz szczęście-zaśmiał się
CZYTASZ
Love me till the end - Payton Moormeier
Dla nastolatkówkochasz kogoś całym sercem, ale jako... przyjaciela? Uwielbiasz spędzać z nim czas, ale jednak wybierasz kogoś obcego? Próbujesz czegoś nowego, pomimo że masz już zapewnione bezpieczeństwo? Twój przyjaciel się w tobie zakochuje, a w tym czasie ty my...