41.

57 5 0
                                    

Przebudziłam się o godzinie 9:00, gdy pielęgniarka odczepiała mnie od tych wszystkich ustrojstw. Wcale się nie odezwała, bo to była wredota z wczoraj. Sama nie miałam ochoty kierować do niej żadnych słów. Gdy kobieta wyszła, do mojego pokoju wszedł Payton z moją mamą, tatą i Theo. Co oni tu właściwie robią? Theo i Payton już dawno powinni być w szkole, a tata w pracy, bo odebrać mnie miała tylko moja mama. A przyszli wszyscy!

-hej! Co wy tutaj wszyscy robicie? Nie powinniście być w szkole i pracy?-dopytywałam

-tak się składa, że Theo ma na godzinę 10, a ja nie poszedłem na godzinę wychowawczą. Natomiast twój tata wziął sobie dzisiaj wolne.-powiedział Payton, tłumacząc wszystkich

-był już obchód?-spytała mama

-nie jeszcze... podacie mi szklankę wody?

-tak, już podaje-powiedział Payton, po chwili podając mi szklankę z napojem

-dziękuję-oznajmiłam


Wtedy do sali wszedł lekarz, który dziś prowadził obchód. Zbadał mój puls, ciśnienie, oddech i takie inne. Coś tam zapisał w swoim notesie.

-panno West, zaraz przygotuję wypis. Ale to również nie znaczy, że nie wrócisz do nas-znów coś zanotował-będziemy się widzieć raz na miesiąc, ale jeżeli to będzie konieczne to nawet co tydzień...-wstał z krzesełka obok mnie- możesz się pakować, a ja za 10 minut wrócę z wypisem

-dziękujemy panie doktorze!-powiedziała moja mama, uśmiechnięta od ucha do ucha


Lekarz wyszedł, a moja szalona rodzinka zaczęła mnie pakować, jakbym nie mogła zrobić tego sama. Mama wręczyła mi czyste ubrania: czarną koszulkę z nadrukiem, jasne dżinsy z dziurami na kolanach i moje ulubione czarne vansy. Poszłam do toalety i przebrałam się. Przeczesałam włosy i umyłam zęby. Wyszłam po zaledwie kilku minutach. Wychodząc z łazienki zauważyłam, że wszystko jest spakowane i można tylko czekać na wypis. Usiadłam, więc na łóżku szpitalnym i czekałam bardzo zniecierpliwiona na lekarza dyżurnego.


Po następnych kilku minutach przyszła pielęgniarka z karteczką, zwaną wypisem. Moja mama podpisała jakieś dokumenty i byłam wolna. Wsiedliśmy do samochodu. Nie myślałam o domu, o moim pokoju czy prysznicu w swojej łazience.

-mogę iść do szkoły?-spytałam zapinając pas

-ty tak na serio Skyler?-dopytała zaskoczona mama-dopiero co wyszłaś ze szpitala, a ty już myślisz o szkole? Innym razem to byś robiła wszystko, by nie pójść, a teraz? Wewnętrzna zmiana?

-najwidoczniej... to jak? Mogę?! Proszę!!

-obiecuje pani, że się nią zaopiekuje najlepiej jak tylko mogę!-zaproponował Payton, siedzący obok mnie

-skoro tak... idź, pod warunkiem, że gdy się źle poczujesz, to mnie poinformujesz-stwierdziła mama

-jasne jak słońce!-powiedziałam, spoglądając na chłopaka, który siedział obok mnie


Rodzice wysadzili nas przed naszym liceum. Odjechali dopiero, gdy przeszliśmy przez próg drzwi szkoły. Gdy przyszliśmy była jeszcze lekcja, więc poszliśmy pod klasę, w której mieliśmy następną lekcje. Usiedliśmy na parapecie.

-jak długo będziemy się jeszcze ukrywać?-spytał chłopak

-nie wiem, ale coś mi się zdaje, że im dłużej tym bardziej zaboli Barrego...-przyznałam

-prawda... to co, od dzisiaj jesteśmy zwyczajną parą, która się nie ukrywa tak?-dopytał z niedowierzaniem

-tak-przytuliłam się do niego i wtedy zabrzmiał dzwonek na przerwę


Dzisiaj lekcje minęły mi jak nigdy wcześniej. Same przyjemne i lekkie tematy. Za to na korytarzu, nie obeszło się bez komentarzu typu: o kurwa! cholera! a wam co? od kiedy? szczęścia! frajer! wiedział*m!

I tak cały dzień. Ostatnia lekcja to wf, czyli zamieniam się w trenerkę. Gdy weszłam do szatni za rękę z Paytonem, wszyscy zaniemówili. Była taka cisza, że było słychać muchę latającą w pomieszczeniu. Wtedy dopiero sobie uświadomili, że od zawsze mówiliśmy co do tego prawdę.

-a wy co? Marmury? Już przebierać się i na boisko!-krzyknęłam na co wszyscy zaczęli się szybciej ogarniać


Poszłam na boisko i usiadłam na ławeczce trenera. Niecałe 5 minut później, na boisko wbiegli wszyscy zawodnicy i Cheerleaderki. Te egoistki i Madison ćwiczyły na trawie.

-dobra, na początek zrobicie 5 okrążeń boiska, a potem Payton poprowadzi rozgrzewkę-stwierdziłam, puszczając oczko do chłopaka


Nie usłyszałam sprzeciwu. Prawidłowo! W trakcie treningu dołączył do nas trener. Usiadł obok mnie i przypatrywał się chłopcom.

-słyszałem o twojej chorobie...-powiedział bardzo zmartwiony, a w moich oczach pojawiły się łzy- nie chcę zbytnio wybiegać w przyszłość, ale... co będzie z nimi, gdy no wiesz... ciebie zabraknie?-ledwo dokończył zdanie

-wiem pan co?-wytarłam łzy, spływające po policzku- myślałam o tym i doszłam do wniosku, że Payton mnie zastąpi. Jest naprawdę świetny do tej roboty. Pomyślałam, że udzielę mu paru takich lekcji, na w razie gdyby było ze mną gorzej-przyznałam

-dobrze, jesteś naprawdę niezastąpiona Skyler! Mam nadzieję, że Bóg nam cię nie zabierze-wstał z ławki i poszedł w stronę szatni


Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz