47.

56 7 0
                                    

Po wspólnym kolędowaniu, wszyscy poszli położyć się spać. Sami wróciliśmy do swojego, cudownego pokoju, wzięliśmy prysznic i przebraliśmy się w świąteczne piżamy. Było chwilę przed godziną 2, a w całym domy było już całkiem cicho. Postanowiliśmy z Paytonem pójść do kuchni i zrobić sobie ciepłą herbatkę. Potem usiąść w salonie, przy kominku i rozmawiać do samego ranka. A tuż przed godziną 6 położyć się spać w naszym pokoju.


Po zrobieniu herbaty, zgodnie z umową poszliśmy usiąść na jednym fotelu(w tym co wtedy). Payton przykrył mnie kocem i podał herbatkę do ręki.

-jak się czujesz jako przyszła pani Moormeier?-spytał chłopak

-cudownie... jeżeli dożyje tego dnia-powiedziałam, psując romantico chwile

-Sky, jeszcze dożyjesz prawnuków- zaśmiał się Payton, na rozluźnienie rozmowy- zobaczysz!

-oby- zaśmialiśmy się cicho


Rozmawialiśmy do godziny 5:30, bo zasnęłam.


Obudziłam się w swoim łóżku(w tym drewniaku) o godzinie 11:59. Zdziwiłam się, ponieważ myślałam, że wstanę przed 14. Progres. Usiadłam na łóżku, nadal przykryta kołdrą i rozejrzałam się po pokoju. Gdzie jest Payton? Powoli i po cichutku wstałam, ubrałam kapcie i postanowiłam sprawdzić czy jest w łazience.

-o hej, obudziłem cię?-spytał chłopak, całując mnie w usta

-cześć... nie, nie. Sama wstałam-oznajmiłam- jak ci się spało?

-dobrze, a z tobą jeszcze lepiej!- stwierdził chłopak- zaraz idziemy na śniadanie, gotowa?

-już? Jestem w piżamie! Idę się przebrać...-chciałam wyjść z łazienki, ale chłopak powstrzymał mnie

-nie musisz! Wyglądasz pięknie, a po za tym twoi dziadkowie i wujkowie z rodzinami po śniadaniu zmywają się do siebie na święta. Barry z rodzicami również-stwierdził chłopak- nie musisz się stroić, bynajmniej dla mnie- złapał mnie w talii, całując delikatnie po szyi

-niech ci będzie... po za tym, gdy się pakowałam mówiłeś coś o tygodniu. Zostajemy tu do sylwestra?-spytałam sama niedowierzając

-tak, taki jest plan... jeżeli chcesz oczywiście!-przyznał, pytając mnie o zdanie

-jasne, że zostaniemy!- przytuliłam go- jesteś na prawdę najcudowniejszy, wiesz?

-zaczynam to sobie powoli uświadamiać, dzięki tobie. A teraz może chodźmy na śniadanie, bo wszystko nam zjedzą- przyznał bardzo słusznie


Zeszliśmy na dół, gdzie przywitało nas moje kuzynostwo. Przytulili nas wszyscy z osobna.

-jedziecie już? Tak bez śniadania?-dopytywałam jedenastolatka

-tak, a po za tym śniadanie jedliśmy już dwie godziny temu, a jak przyjedziemy do domu, to zjemy obiad-powiedział trochę zdziwiony

-aha- zaśmiałam się- miłej podróży i wesołych świąt- posłałam im buziaki i poszliśmy z Paytonem do jadalni

-tak jak przeczuwałeś- zaśmiałam się

-nie jest tak źle, mogło nie być totalnie nic-przyznał


Kwadrans później poszliśmy pożegnać się z dziadkami, kuzynostwem i Barrym. Reszta gości zostaję do ostatniego dnia świąt. Do sylwestra zostajemy tylko my z Madison i Tomem. Cała chata dla nas. Dokończyliśmy śniadanie, odnieśliśmy talerze do zmywarki i usiedliśmy w salonie na naszym ulubionym fotelu. Chwilę później dołączyli do nas pozostali. Jakiś czas rozmawialiśmy o codzienności, świętach i prezentach. Wtedy moja mama zaczęła opowiadać historię z mojego dzieciństwa. Koszmar, bo jak byłam mała to nieźle mi odbijało.

-powiem wam, że gdy Sky była mała, to ciągle coś wywijała. A to rozwaliła pralkę, wsadzając do niej kamienie i włączając na szybkie pranie. To malowała po ścianach farbami. Czysta artystka- zaśmialiśmy się

-prawda...-przyznał mój tata- Theo nawet nie sięga jej do pięt. Skyler to był taki mały chodzący bandyta- znów wszyscy wpadli w śmiech


Wstałam z chęcią pójścia po herbatę, ale strasznie zakręciło mi się w głowie. Złapałam się oparcia fotela, stojąc przez minutę bez ruchu.

-wszystko okej?-spytał Payton, oglądając się w moją stronę

-tak, tak... tylko w głowie mi się zakręciło-przyznałam rozkojarzona- chyba pójdę do toalety- powiedziałam, idąc szybszym tempem w kierunku najbliższej łazienki

-pójdę zobaczyć co z nią...-usłyszałam po chwili z salonu głos Paytona


W łazience chwile postałam na toaletą z myślą, że zaraz zwrócę śniadanie, ale gdy przyszedł Payton, jakby jakąś magiczną mocą, ode chciało mi się wymiotować.

-jak ty to robisz, co?-spytałam, spoglądając na chłopaka

-to czyli co?- spytał Payton, nie kumający o co chodzi

-zawsze, gdy jesteś przy mnie, czuję się jakoś lepiej- przytuliłam się do niego- dziękuję, że jesteś ze mną...

-ja też... dobra chodźmy do reszty, bo na pewno się martwią- powiedział chłopak

Gdy wyszliśmy z łazienki, wróciliśmy do całej reszty. Nikt nie pytał o nic i słusznie. Tak bym nic nie powiedziała. Po kolejnych 25 minutach rozmowy o naszym dzieciństwie, doszłam do wniosku, że powinnam coś wrzucić na blog. Tym bardziej, że od dnia wczorajszego mam lepsze zasięgi. Poszłam po komputer do naszego pokoju i z powrotem siadłam na kolana chłopaka. Ten objął mnie w talii. Zaczęłam pisać wpis dotyczący świąt i postępu mojej choroby.

Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz