29.

90 8 0
                                    

Po tak trudnych chwilach na Hollywood'zkim moście, Payton zaproponował byśmy pojechali na takie wzgórze, z którego widać całe miasto. Zgodziłam się.


Droga tym razem zajęła nam 30 minut. Jednak wyjechanie po za Hollywood też jest dość trudne. W okresie godzin popołudniowych są większe korki niż rano. W sumie nie dziwię się, wszyscy wracają z pracy, szkół i sklepów. Po pół godzinie jazdy, wreszcie byliśmy na miejscu. Nic się tutaj nie działo. Wokoło tylko pola uprawcze i pagórki. Gdy podeszłam bliżej terenu obniżającego się ujrzałam napis HOLLYWOOD, znajdujący się na wjeździe do miasta. Co najlepsze był akurat zachód słońca, wszystkie bloki były jakby czarne, malowane, a niebo z nimi kontrastowało. Piękny widok.

-może pójdziemy usiąść?-spytał chłopak, wyjmując z mini bagażnika koc i jakieś jedzenie

-z chęcią-przyznałam


Pomogłam Paytonowi rozłożyć koc na zielonej trawie, po czym oboje usiedliśmy na milutkim kocu. Przez chwile znów siedzieliśmy z ciszy, przyglądając się zachodowi słońca. Payton wyjął jakieś ciastka i puszki Blacka. Podał mi jedną, otworzyłam ją i zaczęłam pić jej zawartość.

-skąd wiedziałeś, że w tym miejscu jest najlepszy widok na tak piękne widoki?-spytałam

-a wiesz, ma się kilku znajomych, którzy częściej tutaj bywają-przyznał-możemy o czymś porozmawiać?

-czemu w ogóle pytasz-zaśmiałam się

-dobra... bo ja chyba się w tobie zakochałem...-powiedział prosto z mostu


W tym momencie akurat wzięłam łyk Blacka, a gdy to usłyszałam napój zamiast kierować się w stronę żołądka, skierował się do moich płuc. Jak to niektórzy by powiedzieli, wpadło nie w tą dziurę, co powinno. Zaczęłam się krztusić piciem, a Payton próbował mi pomóc, klepiąc mnie po plecach. Po kilku minutach kaszel i duszności minęły i mogliśmy wrócić do tego tematu.

-przepraszam, że tak zareagowałam, ale serio się tego nie spodziewałam. Byłam pewna, że tylko ja to czuje...-zastanowiłam się chwilę, co właśnie powiedziałam


Jestem skończoną debilką.

-Sky, zależy mi na tobie. Chcesz być moją dziewczyną?-spytał bardzo niepewnie

-jasne, że tak!-przytuliłam się do niego-ale...-chłopak spojrzał na mnie trochę przejęty- zachowajmy to na razie dla siebie. Nie chciałabym, żeby Barry się dowiedział. To może źle się skończyć dla nas, albo dla niego-powiedziałam

-rozumiem, ale chyba Madi i Tom mogą wiedzieć-spytał głupio

-no jasne! Wręcz muszą-zaśmialiśmy się


Na pustkowiu spędziliśmy jeszcze jakieś 2 godziny, czyli do momentu całkowitego zachodu słońca. Sporo w tym czasie rozmawialiśmy o nas, o przyszłości razem... Złożyliśmy koc, po czym zapakowaliśmy rzeczy do mini bagażnika. Gdy zakładałam kask, zrobiło mi się momentalnie słabo. Zakręciło mi się w głowie, za mną stał Payton, który złapał mnie w talii w obawie zemdlenia.

-wszystko jest okej?-spytał

-tak, tak... trochę słabo mi się zrobiło, ale to pewnie przez te słońce. No i zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień-przyznałam, niepewna co mi dokładnie jest

-ale już dobrze, tak?-dopytywał chłopak

-tak, wsiadajmy już-powiedziałam pewny i przekonującym głosem


Wróciliśmy do domu Dylana w celu noclegu. Ogólnie Payton miał w planie jeszcze spacer po plaży i pizza na kolacje, ale nie czułam się najlepiej. Od razu po dojechaniu do domu przyjaciela Paytona, położyłam się w ,,naszym" pokoju. Z początku nie mogła zasnąć, ale po czasie udało mi się zmrużyć oczy. Payton w tym czasie, nie chcąc mnie rozpraszać, był w salonie z Dylanem.


Rankiem również zrezygnowaliśmy ze wszystkich planów, ze względu na moje samopoczucie. Byłam mega blada i ledwo stałam na nogach. Dylan zaproponował, że ich szofer odwiezie nas do domu, a potem odwiezie motor Paytona. Po zjedzeniu śniadania, wsiedliśmy w luksusowy samochód Dylana i wróciliśmy nim do domu.


W Lake Forest, Payton pomógł mi wysiąść z samochodu, ale tuż przed klatką zemdlałam, wpadając w ręce chłopaka. Co się ze mną dzieję to cholery. Obudziłam się w swoim łóżku, w swoim pokoju, a wokół mnie byli Payton, moi rodzice i Theo. Wszyscy równie wystraszeni.

-jak się czujesz córciu?-spytała moja mama, łapiąc mnie za ręke

-już jest dobrze, cały czas było dobrze-przyznałam, średnio wiedząc co mówie

-zemdlałaś! Czułaś się fatalnie i było dobrze?-mama dotknęła mojego czoła, w celu sprawdzenia gorączki-jesteś rozpalona!-powiedziała coraz bardziej zdenerwowana, po czym pobiegła po termometr


Tata poszedł tuż za mamą, został tylko Theo z Paytonem.

-nic jej nie będzie prawda?-spytał mały chłopiec

-mam nadzieję, że nie...-powiedział nie do końca o tym przekonany

Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz