52.

51 7 0
                                    

-gromadka mówisz... no więcej niż dwoje dzieci, a nie więcej niż szóstka-zaśmiałam się

-pokręcona jesteś-przyznał- ale powiem ci, że świetny plan na życie... choć mam nadzieję, że znajdzie się też czas dla mnie

-ty jesteś na pierwszym planie, pamiętaj mój drogi. Dzięki tobie jestem właśnie tutaj, w takim stanie-pocałowałam go w usta


Przez jakieś kolejne 45 minut leżeliśmy wpatrzeni w siebie jak w obrazek. Mogę na niego patrzeć godzinami i nigdy mi się nie znudzi. Do kolacji jeszcze kilka minut i gdyby nie SMS, który do mnie przyszedł, zapewne nadal byśmy leżeli.

-wstanę i zobaczę kto to-postanowiłam

-nie, zostaw... ma pecha, ten ktoś -próbował mnie powstrzymać, dodatkowo łapiąc mnie za rękę

-muszę-stwierdziłam, wyrywając się z jego objęć


Okazało się, że pisał Parker Lockwood. Pierwsze co to zastanawiałam się, skąd miał mój numer. Po krótkim namyślę, przypomniało mi się, że sama mu go dałam.

-kto to?-spytał zaciekawiony chłopak

-Parker...-powiedziałam odblokowując telefon

-co on od ciebie chce-podniósł się do pozycji siedzącej

-już, czekaj...-weszłam w konwersacje i przeczytałam zawartość- pyta się co robimy w sylwestra...

-napisz, że spędzamy czas z Tomem i Madison. Nigdzie się nie wybieramy-powiedział stanowczo

-może go zaprosimy?-zaproponowałam

-rób co chcesz, ale ja się pod tym nie podpiszę-przyznał po czym wyszedł z pokoju


Zostawił mnie z tą decyzją samą. Świetnie... Jak go zaproszę może być niemiło, ale jak go nie zaproszę to może być mu niemiło. Co za świat... ale nie zapominajmy, że ważniejszy jest dla mnie Payton. Postanowiłam odpisać mu: jesteśmy w domku, ale gorzej się czuję... nie chciałabym cię do siebie zrazić... i na końcu dodałam uśmiechniętą buźkę z puszczającym oczkiem. Odpisał praktycznie od razu.

Rozumiem <3 spotkamy się kiedy indziej, miłego wieczoru


Z perspektywy czasu Parker nie jest taki zły i wścibski na jakiego wyglądał za pierwszym razem. Ale to też go nie usprawiedliwia. Pokazał się z tej gorszej strony, jego problem.


Dołączyłam do wszystkich siedzących w jadalni przy stole. Zaczęliśmy jeść. Na stole znów było pełno pyszności, ale ledwo zjadłam kawałek chleba i dwie stołowe łyżki sałatki warzywnej. Popiłam wszystko herbatą. Po pysznej uczcie, wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Wzięliśmy prysznic i przebraliśmy się w piżamy. Położyliśmy się na łóżku, znów wtuleni w siebie, choć tym razem włączyliśmy Netflixa. Obejrzeliśmy jakiś film, trwający ponad dwie godziny i położyliśmy się spać.


Kilka dni później... (Sylwestra)

Przebudziłam się dzisiaj o godzinie 6:05 z krzykiem. Payton, w sumie jak i ja, wystraszył się, choć nie krzyczał. Od razu przytulił mnie, zapewniając że wszystko jest okej i że jest przy mnie. Po chwili z powrotem położyłam się i zasnęłam. Po raz drugi obudziłam się po 10. Payton nadal leżał obok mnie, choć nie spał. Gdy zorientował się, że wstałam, odwrócił się w moją stronę.

-dzień dobry księżniczko!-pocałował mnie w policzek- jak się spało? Po za tym, że przebudziłaś się po 6-spytał przecierając oczy i rozciągając się

-dzień dobry...-odpowiedziałam jeszcze zaspanym głosem- śniło mi się coś przerażającego- przetarłam oczy kołdrą-pewnie chcesz wiedzieć- przyznałam, na co chłopak kiwał twierdząco- widziałam swoją śmierć... ból wszystkich po mojej stracie, a szczególnie twój. Byłeś zrozpaczony, zdezorientowany i smutny. Siedziałeś na korytarzu szpitalnym, głowę miałeś schowaną w podwinięte do góry kolanach. Płakałeś, nie odzywałeś się do nikogo- łza spłynęła mi po policzku- czy to coś zwiastuje?-spytałam z przerażeniem

-nie, nie ma takie opcji kochanie-przytulił mnie- sny nie mają przełożenie w życie- zapewniał, sam niepewny swoich słów- chodźmy na śniadanie- stwierdził


W wielkim salonie zastaliśmy tylko Madison, wtuloną w ciało Toma. Siedzieli przed kominkiem z kubkami ciepłej herbaty. Nasi rodzice pojechali do domu dokładnie o 23:00 ostatniego dnia świąt. Stwierdzili, że nie chcą zabierać nam więcej czasu. Słusznie, ponieważ coraz częściej miałam dosyć tego małego gnoma.

-cześć wam- powiedziałam, ale tylko cicho mruknęli coś pod nosem- chyba mieli ciężką noc-wyszeptałam do Paytona

Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz