45.

58 6 0
                                    

Gdy nikogo nie brakowało, Payton wraz z Tomem stanęli jakby na środku pokoju. Nagle zapadła totalna cisza, co w mojej rodzinie graniczy z cudem.

-kochani...-zaczął Tom- zebraliśmy się tutaj po to, by uczcić najważniejsze święto, w ciągu całego roku. Boże Narodzenie, czas cudowny i magiczny...-wtedy pałeczkę przejął Payton

-wręczamy sobie prezenty, śpiewamy kolędy i spędzamy czas z najbliższymi. W tym roku mamy okazję spotkać się jako bliscy Sky. Bawmy się tak, by to były najlepsze święta w jej życiu-przytuliłam się do obydwu ,,prowadzących"

-chciałbym powiedzieć jeszcze na sam koniec, że gdyby nie chłopak Skyler. Prawdopodobnie nie bylibyśmy tutaj wszyscy razem i w ogóle byśmy się nie znali, więc chciałbym w imieniu wszystkich podziękować, za włożony wkład i chęci!-przybyli sobie piątkę- a teraz podzielmy się opłatkiem i zaczynajmy tą bibę!-krzyknął i spojrzał na Madi, która zrobiła srogą minę- znaczy te wystawną kolacje- wszyscy wpadli w śmiech


Mój dziadek Horacy, rozdał wszystkim po kawałku opłatka. Gdy wszyscy zebrani dostali opłatek, przemowę rozpoczął mój tata.

-w tym roku bardzo dużo przeżyliśmy. Choroby, problemy i smutki, ale dzisiaj stoimy tutaj wszyscy razem, uśmiechając się od ucha do ucha. Bywało trudno, przyznacie... ale dziś zapomnijmy o wszystkich troskach, problemach i dajmy się ponieść duchowi Bożego Narodzenia, wesołych świąt kochani


To był ten moment, kiedy zaczęliśmy dzielić się opłatkiem. Pierwsze co to podeszliśmy z Paytonem do moich rodziców, bo stali najbliżej. Potem zdecydowaliśmy, że w końcu poznam rodziców Paytona.

-mamo, tato...-zaczął chłopak, gdy już staliśmy naprzeciw nich- to jest Sky, moja dziewczyna, o której wam tak dużo opowiadałem- chciałam podać rękę pani Holland, lecz ta przytuliła się do mnie

-bardzo cieszę się, że pojawiłaś się w życiu mojego syna-powiedziała do mnie, bardziej na ucho

-ja też jestem bardzo szczęśliwa, że go poznałam-kobieta puściła mnie, wymieniliśmy się opłatkiem i przeszliśmy do kolejnych osób z życzeniami


Po jakichś 20 minutach zasiedliśmy do Wigilijnego stołu. Był bardzo ładnie przystrojony, a na stole stało ponad 12 potraw. Ale to ze względu, że jest nas tak dużo. Zjadłam zaledwie kilka łyżek barszczu z uszkami, potem chwyciłam jednego pieroga ruskiego i na tym skończyła się moja kolacja. Payton, który siedział obok mnie, zauważył, że nie jem.

-nie smakuje ci?-spytał, szeptając mi do ucha

- nie, wszystko jest przepyszne. Ale jakoś nie jestem głodna...-przyznałam cicho

-chcesz iść do pokoju?-zaproponował

-nie, nie róbmy scen, są święta!


Przy wigilijnym stole siedzieliśmy jeszcze przez około 20 minut. Potem dorośli ,,pozwolili" nam odejść od stołu i coś wspólnie porobić. Zapowiedzieli, że prezenty otworzymy o godzinie 19, czyli za jakieś 2 godziny. Usiedliśmy z Paytonem na jednym, większym fotelu przy kominku. Zaraz potem zleciało się grono moich kuzynów i kuzynek(wszyscy młodsi) i siedli tuż przed nami, zasłaniając cały kominek.

-co tam?-spytałam

-pobawicie się z nami?-spytał Theo

-my? Nie jesteśmy już trochę za duzi?-próbował wykręcić nas od zabawy

-nikt nie jest za duży, żeby się bawić-stwierdził jedenastoletni kuzyn Alex- to jak?

-niech wam będzie... my szukamy, a wy się chowacie. Co wy na to?-zaproponowałam

-jej!-krzyknęli najmłodsi, po czym wszystkie dzieciaki pobiegły się schować

-to co mamy tylko chwilę...-powiedział Payton-skorzystajmy z niej, póki możemy -zaśmialiśmy się


Przez 15 minut siedzieliśmy w swoich ramionach w tle kominku. Ciepło biło w nasze twarze. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie. Postanowiliśmy w końcu zacząć ich szukać, by to nie wydało się trochę podejrzane. W niecałe 25 minut udało nam się znaleźć wszystkie dzieciaki.

-jeszcze raz!-mówili znów najmłodsi

-dajmy Sky trochę odpocząć, wiecie że jest chora-stwierdził Payton, myśląc że również się z tego wywinie

-ale ty jesteś zdrowy -powiedział Alex- więc idziemy! Zagrajmy w podłoga to lawa-zaproponował przemądrzały jedenastolatek

-niech będzie-na co się zaśmiałam


Przyglądałam się całej zabawie i byłam sędzią. Na twarzach dzieciaków panowały uśmiechy, radość tryskała im z oczu. Gdy widziałam Paytona bawiącego się z moim kuzynostwem, zaczęłam sobie wyobrażać przyszłość z chłopakiem. On jako przyszły ojciec naszych dzieci, byłby niesamowitym rodzicem. Wróciłam na ziemie, gdy dzieciaki spytały go powinien odpaść. Nie wiedziałam kto nie zdążył wejść na jakiś przedmiot, więc stwierdziłam że wszystkim się udało. Payton jako jedyny zauważył, że zamyśliłam się nad czymś tak poważnie, że nie zwracałam uwagi na resztę świata.

-dzieciaki zaraz wracam, grajcie chwile beze mnie-powiedział chłopak, siadając obok mnie- co sie dzieję? Byłaś taka zamyślona, to musiało być coś poważnego -podsumował słusznie

-gdy tak patrzyłam na ciebie, jak bawisz sie z tymi dzieciakami, to wyobraziłam sobie nas za 10 lat, jako rodziców wspaniałych maluchów. Ale...-przerwał mi

-nie ma żadnego ale! Przekonasz się o tym na własnej skórze za kilka lat, a teraz chodźmy na chwilę do pokoju, muszę ci coś powiedzieć na osobności-chłopak pokiwał do Toma


Ten wstał i podszedł do maluchów. Zaproponował im wspólną zabawę, pod pretekstem, że jest zabawniejszy od Paytona i zna lepsze zabawy. W tym czasie Payton złapał mnie za rękę i poszliśmy do naszego, tymczasowego pokoju. Po przekroczeniu progu, chłopak zamknął drzwi i obydwoje usiedliśmy na łóżku.

Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz