6.

108 7 0
                                    

-moge iść z wami?-spytał z maślanymi oczkami

Spojrzałam na Payton,a on na mnie. Postanowiłam się nie odezwać,po prostu pójść do pokoju i zamknąć drzwi.
-dlaczego by nie,chodz z nami. Może w coś pogramy?-zaproponował

Kurwa po co ten mały gówniarz? Skierowaliśmy się ku mojemu pokoju,od razu usiadłam na łóżku i włączyłam komputer. Pierwsze co odpaliłam Worda i czekałam na wskazówki od mojego mentora,ale on jedyne co zrobił to usiadł na podłodze z moim bratem i zaczęli grać w minecrafta.
-a co ze mną i moją blokadą?-spytałam

-już już...-powiedział dalej zapieprzając w grę

Super,przyszedł do mnie i zajął się moim bratem a nie mną. Nie żeby mnie interesował czy coś,ale nie w tej sprawie tutaj jest. Zaraz się zdenerwuje.

Po dobrych 30 minutach do pokoju weszła moja mama z ciepłym obiadem.
-głodni?-spytała kładąc spaghetti na moim biurku-Theo do łazienki,umyj rączki i w kuchni na blacie czeka twoja porcja-stwierdziła

Gdy chłopiec wyszedł z pokoju moja mama zwróciła się do nas,a w szczególności do Paytona.
-bardzo dziękuje ci że zgodziłeś się chwile pograć z moim synkiem. Mam nadzieje że jeszcze do nas wpadniesz-przyznała

-jeżeli będę zaproszony to owszem-powiedział

-jesteś zawsze mile widziany w naszym domu-stwierdziła kobieta wychodząc z pokoju-bawcie się dobrze,tylko nie za dobrze-śmiała się zamykając drzwi

-twoja mama jest bardzo miła-powiedział chłopak podając mi moją porcje i siadając obok mnie na łóżku

-ta...-przytaknęłam-ale czasami jest bardzo wścibska, z góry cie za nią przepraszam...

-bywało gorzej-zaśmiał się-jak zjemy to bierzemy siee do roboty

-jasne!

Po kilkunastu minutach po spaghetti nie było śladu. Odłożyliśmy talerze na biurko,wzięłam komputer na kolana j czekałam na polecenia od Paytona.
-jest kilka możliwości rozwiązania tego problemu,zaczniemy od najłatwiejszego...-wyszukał czegoś w telefonie-na początku opisz mi wygląd i cechy charakteru twojego brata

-kpisz sobie ze mnie?-spytałam zdziwiona

-nie,bierz to wszystko poważnie!-przyznałam

-dobra...-siedziałam chwile i zastanawiałam się jak zacząć i co w ogóle napisać

-nad czym się zastanawiasz?-spytał chłopak po tym gdy chwile się we mnie wpatrywał

-nie wiem jak zacząć i jak go opisać... to źle?-spytalam zaniepokojona

-spokojnie,to jeszcze nie tragedia...-przyznał z radością

Po jakichś 3 godzinach zrozumiałam że nic mi nie pomoże. Nawet Payton był bezradny.
-przepraszam że nie jestem w stanie ci pomóc...-przyznał smutno

-nic się nie stało,przynajmniej próbowałeś-powiedziałam

-ja już pójdę...-wstał z łóżka i wyszedł z pokoju

Położyłam się na łóżku wtulona w poduszkę. Rozpłakałam się na dobre. Słyszałam jak moja mama z bratem wyszli z domu,wiec mogłam płakać na głos. W ostateczności po kilku minutach ktoś napisał do mnie SMS-a. To Madi!
-zadzwoń!

Cholera,coś się stało? Otarłam łzy i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.
-co tam Madison?-spytałam troche zapłakanym głosem

-chciałam... czy ty płaczesz?

-nie,wszystko gra... co chciałaś?-dopytałam

-chciałam się zapytać,czy moge dac twoj numer Paytonowi?

-jeśli musisz...-przyznałam

-to dobrze,bo właśnie mu go podałam-zastanowiła się chwile-czemu płaczesz kochana...

-bo... straciłam mój talent pisarski...-rozpłakałam się na nowo

-serio!? Czyli nie wypaliły plany Paytona...-posmutniała-przykro mi,przyjść do ciebie? Zjemy lody,popłaczemy razem!-proponowała

-nie dziękuje...to ja już będę kończyć...-rozłączyłam się

Odłożyłam telefon na szafeczke nocną i z powrotem położyłam się z głową w poduszce. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż wcześniej. Po pół godzinie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Powoli zsunęłam się z łóżka i podbiegłam pod drzwi. Gdy otworzyłam moim oczom ukazał się...

Love me till the end - Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz