S01 E01

2.9K 138 116
                                    

×××
Natrętny Klaun
×××

Tą noc spędziłem w bazie Trupy Fantomu. Poprzedniego dnia na powrót do domu było zbyt późno, a nocne wędrówki bywały niewygodne. Dlaczego przebywałem w tej zapleśnionej ruinie? Dlatego, bo byłem członkiem robactwa. Dołączyłem do ekipy dwa tygodnie wcześniej, czując potrzebę dodatkowej rozrywki. Nawet jeśli rabusiowanie nie było wpisane w moje CV, wciąż było to coś więcej poza mordowaniem na zlecenie. Na dodatek mniej czasu spędzałem w rodzinnym domu, rzadziej spotykałem ojca i mogłem czuć satysfakcję, irytując go swoją przynależnością do grupy przestępczej jego przeciwnika. Bez przerwy dostawałem nowe wiadomości od mamy, popadającej w szaleństwo. Była okropną histeryczką. Chociaż miałem 24 lata, jej kontrola wcale nie malała. Przez to byłem zmuszony wyciszać telefon.  Upierdliwe.
Obudziłem się, leżąc na olbrzymim cielsku Franklina. Może to wyglądać dwuznacznie lecz chodziło tylko o jedną istotną rzecz. On był czysty, ciepły i przypominał spore łóżko, a gruzy i podłoga brudne, zakurzone, wilgotne, a także w żadnym stopniu przekonujące. Wolałem spać na nim niż szukać miejsca niżej. Powodem mojego przebudzenia był Phinks, wydzierający się na Uvogina. Wyjątkowo głośny, nerwowy człowiek.
Podniosłem się powoli, zerkając na twarz swojego łóżka.

- Phinks znowu dramatyzuje? - wymruczał zaspany olbrzym, podając mi dłoń, aby pomóc mi zsunąć się z jego brzucha.

- Nic nowego - odpowiedziałem krótko, odrzucając pomoc wspólnika.

Samodzielnie stanąłem na ziemi, starając się nie nadepnąć obcasem na kamyki rozrzucone wszędzie gdzie to możliwe. Nienawidziłem tego chlewu.
Podszedłem do ściany obok kolumn podpierających sufit. Stało tam lustro. Chociaż było odrobinę stłuczone, nadal nadawało się do użytku. Z jego pomocą ułożyłem włosy, a kiedy to robiłem, do pomieszczenia wkroczył śmiało nasz przełożony w towarzystwie swojego...ekhem...oczka w głowie.
Kurapika, który niegdyś za wszelką cenę próbował wydusić życie z szefa, obecnie nosił pierścionek z pajęczymi elementami. Nie, nie pobrali się, to był tylko prezent, który blondyn przyjął wraz z tatuażem w okolicach obojczyków. Nie dane było mi poznać powodu, przez który zemsta za klan zmalała. Po prostu mnie to nie interesowało. To tylko kolejna zbędna wiedza zaśmiecająca umysł. Wciąż mu do końca nie ufałem i nie zdziwiłbym się, gdyby pewnej nocy zadusił pajączka we wspólnym łóżku. Chrollo cieszył się, że jego szkarłatne oczy lśniły, reszta w jego kolekcji była martwa.

- Dziś dołączy do nas nowy członek. Spróbujcie być mili - uprzedził Chrollo, obejmując ramieniem milczącego blondyna.

- Kolejny? Zupełnie niedawno dołączyłem ja i Kurapika - wtrąciłem się, skupiając większość uwagi na kosmykach włosów, które za nic nie chciały mnie słuchać. - Dlaczego się tak rozpędzasz? Zaczynasz kolekcjonować nowe odnóża?

- Dołączają do nas osoby, do których mam pewność.

- Jakby tak było, nie przyłączyłbyś do drużyny syna Silvy i swojego niedoszłego mordercy - odpowiedziałem obojętnie, a Shalnark zajął się moją fryzurą. Złoty chłopak.

- Pewność dotyczącą siły, Illumi - dokończył z uśmiechem. - Mam wszystko pod kontrolą - dodał, zanim zaprosił blondyna do wspólnego czytania.

Zastanawiało mnie dlaczego ten czerwonooki był taki małomówny, ale to tylko chwilowa myśl, która zaraz zniknęła i więcej nie wróciła. Tak jak mówiłem, Kurapika nie był obiektem mojego zainteresowania. To tyczyło się również reszty ludzkości. Nie urodził się jeszcze człowiek, za którym bym się oglądał wścibsko.
Shalnark skończył majstrować cuda z moją grzywką, pozostawiając ją w idealnym ułożeniu, za co podziękowałem mu krótko i udałem się do Nobunagi, aby poćwiczyć celność. Moim zadaniem było przyszpilić igłami jego ciało do ściany, ale tylko za szatę z milimetrowym odstępem od skóry. Godził się na to tylko dlatego, że potem pozwalałem mu trenować na mnie jego najnowsze świsty samurajskim mieczem. To bezpieczne, byłem szybszy, nigdy nie trafił.

Ten trening zajął nam sporo czasu, chcąc opanować celność do perfekcji bez minimalnych błędów. Byłem tak bardzo skupiony na swoim celu, że nie poczułem zbliżającego się mężczyzny za moimi plecami. Kolejna rzecz nad którą musiałem popracować.
Na moich biodrach spoczęły duże, ciepłe dłonie zakończone szponiastymi pazurami podobnymi do moich. Nim zdążył wydobyć jakąkolwiek sylabę, zamachnąłem się i z obrotu kopnąłem intruza w twarz z obcasa. Wylądował na podłodze, ponieważ nie oszczędzałem siły na oblechów.
Skrzyżowałem ręce na piersi, przyglądając się złotookiemu mężczyźnie o czerwonych, uniesionych włosach. Był ode mnie nieco wyższy, bardziej umięśniony, a na policzkach wypaćkaną miał gwiazdkę i kropelkę. Strój nawiązujący do kart był całkiem ciekawy, bardziej niż jego właściciel. Przypominał klauna, przygłupiego błazna. Na dodatek po moim ciosie uśmiechał się pobudzony, dotykając zaczerwienionego policzka. Najwyraźniej podniecała go przemoc fizyczna...obrzydliwy typ.

- Oya, oya~

- Uhh, trzymaj się ode mnie z daleka - ostrzegłem go na przyszłość. To on musiał być nowym członkiem Trupy.

- Chciałem tylko zaprezentować lepszy kąt do rzutów - wytłumaczył się z szerokim uśmiechem.

- Nie potrzebuję nauk pajaca - skończyłem rozmowę, wracając do swojego poprzedniego zajęcia.

- Zadziorny i niedostępny, podoba mi się - przyznał z chichotem, podchodząc do Chrollo, gdy mnie przechodziły ciarki. Nie pozwolę mu się sprowokować.

Musiałem przerwać trening, bo szef zaczął przedstawiać nowego członka. Nazywał się Hisoka, był magikiem bawiącym się kartami. Tak jak myślałem - jakiś pajac. Zapoznanie z nowicjuszem było krótkie, szybko przeszliśmy do objaśnień najnowszego planu działania, dotyczącego najbliższej aukcji. Uważnie słuchałem Lucilfera, gdy Shalnark siedzący obok mnie, szepnął że Hisoka mi się przygląda. Bez krępacji skrzyżowałem spojrzenia z błaznem. Czyżby dostrzegł we mnie ciekawy kąsek na jedną noc? Musiał się rozczarować, bo tak jak długo będę żył, tak nigdy nie zrzucę przy kimkolwiek swojego ubrania. Namiętne bliskości nie były tym czego potrzebowałem. Właściwie to tylko przypuszczenie, bo tak naprawdę nie mogłem wiedzieć o czym myślał. Wyglądał na ostro porypanego, bezwstydnego faceta. To niepokojące, że od razu się mnie uczepił, ale nie zamierzałem tego wyjaśniać. Im mniej styczności z nowym tym lepiej dla mnie.

Niestety nie było to takie proste. Pod wieczór znów do mnie podszedł, zagadując o moje igły i ich właściwości. Z łatwością domyślił się, że byłem manipulatorem. Zaprezentował mi nawet jedną ze swoich magicznych sztuczek z kartami, które na koniec skończyły wbite w ścianę. Nie miałem ochoty oglądać jego wygłupów, ale był to mężczyzna, który nie znał definicji słowa "Odczep się". Trudny, trudny przypadek natręta.

- Nie bądź taki okrutny~

- Możesz mnie zostawić samego?

- Powiesz mi jak się nazywasz?

- Chcę być sam - powtórzyłem, czytając książkę pożyczoną od szefa.

- Nie bądź niegrzeczny, ty moje imię znasz~

- Co cię człowieku napadło? 

- Twój nen jest niesamowity~

- A jak czuje twój to zbiera mnie na wymioty.

×××
Notka od Autorki
××÷

Bu!
W tej wersji postaram się zachować więcej powagi.

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz