S02 E10

679 73 88
                                    

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Illumi

Nie mogłem mu pozwolić mnie wykorzystać. Nie mogłem poddać się jego sile. Nie byłem łatwym celem, czekającym na ratunek niczym księżniczka w cholernej wieży. Mogłem sam zapewnić sobie bezpieczeństwo. Byłem Zoldyckiem, a nie tanią prostytutką. On musiał w końcu zrozumieć tę różnicę. Nie byłem jego zabawką!
Wymierzyłem kopnięcie prosto między jego nogi. Zgiął się lekko w bólu, z cichym jękiem. To był mój czas, aby unieść nogę wyżej i kolejnym ciosem odepchnąć go na ścianę tuż obok drzwi. Uwolniłem się i byłem z siebie dumny. Poprawiłem opadające ramiączko sukienki. Drażniła mnie tym jaka była skąpa.
Dostrzegłem zmianę w jego zachowaniu. Chyba wrócił do siebie, ale zdecydowanie zbyt późno. O mało nie odebrał mi czegoś bardzo ważnego wbrew mojej woli. To karalne.

Jego oczy rozszerzyły się, gdy dotarło do niego co zrobił. Przejął się tym dość mocno, wyraźnie żałował swojej nieodpowiedniej reakcji. Choć nieodpowiedniej to mało powiedziane. Był obrzydliwy, paskudny, ohydny. Kto tak szybko przełącza myślenie na pożądanie? No kto?

- Illumi, przepraszam, ja nie wiem czemu mi tak nagle odbiło, zobaczyłem cię w tej sukience, a potem... - tłumaczył się, zbliżając się do mnie powoli. Usiadł tuż obok, próbując mnie objąć.

- Nie zbliżaj się do mnie, masz stanowczy zakaz podchodzenia! - mówiłem, przemieszczając się na łóżku.

- Pocałowałeś mnie i zrobiłeś to w taki sposób, że...

- Żałuję, że to zrobiłem! To nic nie znaczyło! Nie lubię cię! ...Nie lubię.

Żywiłem do niego wielką urazę. Byłem skłonny zapomnieć o tamtym przypadku, bo nie był on winą żadnego z nas, ale tym razem nie był to wypadek. On był gotowy mnie zgwałcić. Sama myśl o tym sprawiała, że brało mnie na wymioty. Nie mogłem sobie wyobrazić co by się stało, gdybym go nie zaatakował. Był niebezpieczny, nieobliczalny. Jego natura była szalona. Nie byłem przekonany, czy wciąż chciałem mieszkać z kimś takim i spać z nim w jednym łóżku. Kto wie co przynisie czas? Mógłbym tego mocno żałować. Zacząłem rozważać powrót do domu.

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Hisoka

Starałem się tłumaczyć jakkolwiek, chociaż sam wiedziałem, że moje powody były strasznie głupie i działały jedynie na moją szkodę. Nie mogłem znieść tego z jakim obrzydzeniem na mnie patrzył. Nie wiedziałem jaki demon mnie opętał lecz chciał on Illumiego tak mocno jak to tylko możliwe. Było mi głupio za utratę kontroli. Opanowanie przy nim było pierwszym stopniem do sukcesu, a ja wszystko zepsułem. Bałem się, że zechce wrócić do domu. Nie taki był mój plan. To miał być magiczny czas, a ja ukazałem się w jego oczach jako obrzydliwy zboczeniec...którym ponoć byłem, ale to szczegół.

- Nie rób mi tego Lulu, porozmawiajmy chociaż. Przysięgam, że nie zrobię ci krzywdy - prosiłem, chcąc jakkolwiek uratować sytuację.

Oczywiście wciąż widziałem w nim coś pięknego, coś czego od razu chciałem posmakować. To w jaki sposób się poruszał, uciekał ode mnie i to w jaki sposób na mnie patrzył, sprawiało że rozgrzewałem się od środka. Nie chciałem zrobić mu krzywdy, a z drugiej strony owszem, chciałem. Nie wiedziałem, którą stronę powinienem wybrać. Nie byłem święty, moim pierwotnym planem było uzależnienie go ode mnie i wykorzystanie, aby pozostawić tuż po zabawie. Kiedy w takiej chwili widziałem jego przestraszony wzrok, nie byłem w stanie sprawić mu takiej przykrości. Nie był moją zabawką, tylko lilią którą obiecałem pielęgnować. Mój brak zdecydowania doprowadził do katastrofy. Tak łatwo dałem się ponieść instynktowi i zostawiłem po sobie jedną wielką tragedię. Nie mogłem tak tego zostawić. Musiałem go przekonać. Nie było mowy o powrocie do domu, bo ja mu nie dam odetchnąć z ulgą. Był mój, należał do mnie. Nie oddałbym nikomu swojej zdobyczy. Nie dam mu odejść.

- Przestań płakać, nawet cię nie rozebrałem - zwróciłem mu uwagę, z lekka panikując.

- To najgorsze święta na świecie, powinni cię gdzieś zamknąć...ZOSTAW MNIE!

Wydarł się tak głośno, bo złapałem go za nogi i pociągnąłem do siebie. Dzięki temu jego dłonie były bliżej. Mogłem go do siebie przytulić, trzymając za nadgarstki. Unieruchomienie go to dobra i zła decyzja. Zła, bo mogłem go bardziej przestraszyć, jednak z drugiej strony to zapewniało mnie, że się nigdzie nie wymknie. Musiał ze mną zostać bez względu na to czego chciał. Cokolwiek planował, na pewno było to głupie i wiązało się z jak najszybszym ulotnieniem się z mojego domu. Co to to nie.

- Przestań się szarpać, posłuchaj mnie tylko - upomniałem młodszego, walcząc z jego wierzganiem. Potrafił być naprawdę uparty. Nie zazdrościłem komukolwiek kto w domu musiał zmagać się z jego humorkami. Strasznie kłótliwy i przewrażliwiony. Przecież nie stało się nic wielkiego...prawda? Nic wielkiego.

- Odczep się ode mnie! Nie chce gadać z takim erotomanem jak ty! Znajdź sobie dobrego psychologa, bo ci pada na łeb!

- Jeśli nie chcesz ze mną gadać, to cię do tego zmuszę. Brzydko nie wysłuchiwać argumentów drugiej strony.

- Puszczaj! Muszę siku!

- Nie nabiorę się na sztuczkę z sikaniem, to już stary numer, a teraz słuchaj...

- No słucham...

- Więc moje argumenty to... To...

- Chcesz najpierw zadzwonić do adwokata?

- Niby wyjesz ze strachu, a i tak ze mnie kpisz - zwróciłem mu uwagę urażony. Po prostu nie miałem żadnych logicznych argumentów poza faktem, że to on mnie sprowokował, a to na pewno nie podziałałoby na moją korzyść.

Nie spodziewałem się, że mnie ugryzie, ale zrobił to. Dziabnął mnie w rękę, dzięki czemu uwolnił się i uciekł do salonu. Pognałem za nim. Tam dostrzegłem go z moimi kartami w rękach. Pewnie zapodział gdzieś własną broń. Odetchnąłem z ulgą, co bez wątpienia go zirytowało. Zlekceważyłem zagrożenie, bo nie istniało. Nie umiał posługiwać się moimi kartami.

- Nie podchodź, bo cię nimi całego pociacham!

- Ah tak? Zacznij od głowy - powiedziałem pewny siebie i ruszyłem w jego kierunku.

Tak jak przeczuwałem karty latały po nieokreślonym torze. Nawet nie dolatywały do mnie. Nie umiał opanować ich techniki bez moich wskazówek. Bawiły mnie jego próby, ale przede wszystkim liczyło się dla mnie to, aby go uspokoić. To jednak nie było takie proste. Im bliżej byłem, on tym bardziej się stresował, wciskając się w ciasny kącik. Czy tego chciał czy nie, sam zapędził się w pułapkę bez wyjścia. Nie musiał się bać. Nie chciałem zrobić mu krzywdy. Chciałem przyzwyczaić go do nietypowego mnie, ale nigdy tego nie praktykowałem.

🍥🍥🍥
zastanawiam sie czy powinien uciec z domu czy jednak zostać

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz