S03 E11

473 51 140
                                    

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Shizui

Siedziałem na trawie pod drzewem w ogrodzie i patrzyłem na medytującego przy stawie Ichigo. Rzadko to robił, a już na pewno nie na oczach innych ludzi. Siedział prosto ze skrzyżowanymi nogami. Oddychał spokojnie z zamkniętymi oczami. Wokół niego unosiła się aura, otaczająca go niczym pierścienie saturna. Nie wiedziałem, że tak się da. To dlatego, że zaczął trenować nen? Sam byłem głupi w tym temacie. Trenowałem tylko walkę na miecze z wujkiem Yangli.
Obserwowałem go bardzo uważnie. Czerwony pierścień falował delikatnie. Wyglądało to naprawdę imponująco. To skupienie, spokój, czystość umysłu. Sądziłem, że będzie narzekał ns brak chłopaków, ale nie wspomniał o nich ani razu. Trochę mnie to martwiło, w końcu bardzo ich lubił.
Wstałem i podszedłem do niego powoli. Dotknąłem ramienia młodszego brata, kucając tuż za nim. Aura wydawała się wchłonąć w ziemię, a Ichigo otworzył oczy.

- Wszystko w porządku, Ichi?

- Tak, potrzebowałem wyciszenia. Przepraszam jeśli cię zmartwiłem - mruknął pod nosem, biorąc wachlarz do dłoni.

- Na pewno? Nawet nie wspominasz o Hisoce i Illu ... - zaciąłem się.

Gdy tylko wspomniałem o Hisoce, zasłonił pół twarzy wachlarzem. Po oczach widziałem jego lekki grymas. Nigdy nie reagował w ten sposób na nikogo. Coś mu w nim nagle nie pasowało? Wcześniej bardzo się cieszył, gdy temat na niego schodził. Zaczynałem przeczuwać, że jego zazdrość wykraczała poza granice przyjaźni. Dobrze znałem swojego braciszka. Nie zdziwiłbym się, gdyby zakochał się w takim mężczyźnie jak ten facet. Trzeba było przyznać, że był przytojny, dobrze zbudowany i czarujący...ugh, Shizui to zabrzmiało gejowo.

- Ichi, widzę że coś jest nie tak. Ty się tak nie zachowujesz.

- Źle się czuję - mruknął za wachlarzem. - Mogę odpocząć na twoim ramieniu? - zapytał z maślanym wzrokiem.

Od razu kiwnąłem głową. Nie wiedziałem czy kłamał czy nie lecz nie mogłem niczego lekceważyć. Był bardzo słaby. Świetnie znał się na leczeniu obcych ran, ale przy własnych odbierało mu wszelkie zdolności. Jeśli źle się czuł, to lepiej aby nie upadł na głowę. Zabrałem go pod drzewo, oparłem się o pień, a jego głowa spoczęła na mojej piersi. Głaskałem włosy brata, zerkając co chwila na jego twarz. Nie mógł mnie okłamywać, bo wyraźnie pobladł. Odrobinkę mnie to przestraszyło.

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Kurapika

Minął tydzień od tego co stało się tamtej nocy. Dzisiejszego wieczora nie było lekko i nie było mowy o wspominaniu przyjemnych chwil. Musieliśmy ratować Phinksa i Nobunage przed niezbyt przyjemnymi typami. Po prostu się przeliczyli. Akurat byłem na spacerze z Leorio, kiedy Chrollo do mnie zadzwonił i poinformował o sytuacji. Stanowczo zakazał mi przyjeżdżać na miejsce, bo mogło wydarzyć się wiele niechcianych rzeczy, ale ja nie chciałem go słuchać. Nie mogłem go zostawić z tym samego, nawet jeśli reszta Trupy była w drodze, a on sam był Specjalistą. Pośpieszałem Leorio za kierownicą, chociaż on najchętniej wcale by tam nie jechał. Zostałby w domu i uspokajał moje nerwy. Ja musiałem dostać się na miejsce.

Wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem prosto do otwartej bramy, zza której słychać było krzyki i odgłosy walki. Jedyne co tam zobaczyłem to Chrollo pozbywający się dwóch sporych ochroniarzy. W co tych dwóch zbyt pewnych siebie małpiszonów sobie wyobrażało? Narażać się na takich potężnych gości, aby samodzielnie ukraść jakieś głupie błyskotki? Może dla nich miały jakąkolwiek pieniężną wartość, jednak dla mnie nie miały żadnej, a przynajmniej nie takiej, aby za nie ryzykować nie tylko swoich zdrowiem czy życiem. Okropnie mnie wkurzyli i bez wątpienia po całej akcji dostaną ode mnie z pięści po głowie. Przez nich musiałem narażać również Leorio, który za nic nie chciał mnie zostawić i czekać bezpiecznie w aucie. Chrollo świetnie sobie radził, a wokoło leżało mnóstwo ciał. Był silny, odważny i bardzo uzdolniony. Jego nen dawał z siebie wszystko. Niestety nawet on miał swoje limity i trudno o szybką regenerację energii. Bardzo dobrze dostrzegałem zmęczenie, które powoli uginało mu nogi. Pokonał ich wszystkich zupełnie sam? Niemożliwe, aby wytrzymał wystarczająco długo.

- Chrollo!

- Kurapika? Mówiłem, abyś tu nie przyjeżdżał! Zamieniłeś głowy z kurczakiem?! Tu jest niebezpiecznie! - wydarł się na mnie, pozbawiając kogoś kończyn.

- Ale... Nie zostawię cię samego!

- Wracaj do domu! Natychmiast!

- Agh!

Ten krzyk to Leorio. Rzucił się na niego jakiś ranny koleś z nożem. Pewnie zgubił gdzieś broń palną. Pierwsze co wpadło w dłonie mojego przyjaciela to również było ostrze i to prosto z piersi zamordowanej ofiary. Sparaliżowało mnie. Nie spodziewałem się ataku z zaskoczenia. Chciałem użyć łańcucha, ale ta sierota tak skakała we wszystkie boki, że nie mogłem nawet wyznaczyć sobie toru, po którym nie byłoby ryzyka skrzywdzenia starszego. Nie chciałem go zranić. Uniosłem dłoń i wystrzeliłem w kierunku goryla, powalając go na glebę. Przynajmniej nogi miał w miarę odsłonięte. Dałem Leorio przewagę. Miałem nadzieję, że odpowiednio z niej skorzysta. Nagle usłyszałem strzał i nim zdążyłem się odwrócić, ktoś popchnął mnir na ziemię.

- Kurapika!

Uderzyłem głową o ziemię. Zabolało. Podniosłem się i pierwsze co zrobiłem to uniknąłem kolejnego strzału. Łańcuchem zaatakowałem snajpera w oknie. Pozbycie się go nie sprawiło mi najmniejszego problemu.

- Dziękuję Chrollo że mnie popchno...łeś?

Zamarzłem. Moje serce się zatrzymało, gdy zobaczyłem nieprzytomnego mężczyznę i krew wypływającą z piersi. Byłem w wielkim szoku. Nie mogło do mnie dotrzeć to, że został postrzelony. Upadłem na kolana tuż obok i próbowałem go rozbudzić, ale na marne. Złapałem go za policzki, błagałem, aby otworzył oczy i dał mi jakikolwiek znak życia. Prosiłem, żeby nie umierał. Nie mógł mnie zostawić samego. Nie wtedy, kiedy wszystko zaczęło się układać, nie wtedy kiedy oddałem mu całego siebie. Nie chciałem znowu kogoś tracić. Czym zawiniłem, że śmierć odbierała mi wszystkich po kolei. Chciałem tylko być szczęśliwy u boku kogoś kto chciał trzymać mnie w swoim sercu. Spędziłem z nim wiele wspaniałych chwil, dlaczego chcieli mi go odebrać? Położyłem głowę na jego piersi, odcinając się od reszty świata. Było tak głucho, dźwięki docierały do mnie jakby przez ścianę. Zacisnąłem dłoń na materiale koszuli Chrollo. Jeśli odejdzie... Co ja wtedy zrobię?

- Nie zostawiaj mnie teraz, Chrollo... Obiecałeś mi...

🍥🍥🍥
Czy ja zapewniałam ludzi, że Chrollo będzie żył? Upsi...

Popłakałam się przy końcówce xD

Kurapika is now drowning...

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz