S04 E04

353 40 21
                                    

×××
Rozdział specjalny
×××

||Zmiana narratora||
Shalnark

Przebudził mnie rozdrażniony głos Phinksa, który wykłócał się z Nobunagą o pilota. Nie do końca rozumiałem czemu robili to o 04:00, ale w sprzeczki tych dwóch nie było warto wnikać. Uspokajanie ich było bezcelowe. Usiadłem prosto na fotelu, który bardziej przypominał wielką, miękką poduchę. Zasnąłem na nim podczas oglądania serialu wraz z Kurapiką i Pakunodą. Miło było dzielić ulubioną serię z kimś jeszcze. Wspólne teorie i podejrzenia dalszej części fabuły były bezcenne. Jednak dobrze pamiętałem, że tego wieczora dołączył się do nas Uvogin. Usnął na kanapie nim sam zdążyłem zmrużyć oczy. Nie było go. Pewnie wrócił do łóżka. Podniosłem się, przeciągnąłem i nie przeszkadzając w kłótni, wyszedłem na zewnątrz. Wciąż było ciemno. Zaczesałem grzywkę do tyłu, drugą dłonią przecierając zmęczone oczy. Potrzebowałem świeżego powietrza i odrobinę ciszy. To co spotkało mnie na zewnątrz, trochę mnie zaskoczyło - Uvogin zrywał kwiatki tuż przy drzewie. Nigdy wcześniej nie interesował się takimi drobnostkami. Chciał nimi udekorować pokój? A może komuś je dać? Tylko komu? I dlaczego zbierał się do tego o tak wczesnej porze? Tyle niejasności.

Podszedłem do niego cichym krokiem, a moja dłoń wylądowała na czubku głowy przyjaciela. Od dłuższego czasu byliśmy ze sobą naprawdę blisko, więc pomyślałem, że Uvo nie pokręci głową na wytłumaczenie mi swojego dziwnego zachowania.
Możliwe, że wcześniej powinienem uświadomić go o mojej obecności, bo przerażony podskoczył lekko. Puścił kwiaty i stanął na równe nogi. Odruchowo złapał mnie za ubranie, unosząc pięść do góry. Był bardzo nerwowy, choć od czasu naszego wprowadzenia się do fabryki, nikt i nic nam nie zagrażało. To było martwiące. Nie potrafił się zrelaksować.

- Uvo, to tylko ja...

Jego spojrzenie złagodniało, gdy tylko spojrzał na moją twarz i usłyszał głos. Uścisk powoli lżał, aż całkiem odstawił mnie na miejsce. Za to wbił we mnie surowy wzrok.

- Znowu się skradasz, dobrze wiesz, że mogłem zrobić ci krzywdę. Jesteś strasznie lekkomyślny - stwierdził, drapiąc się po głowie.

- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć - posłałem mu przyjazny uśmiech.

- Wcale mnie nie...

- Tak, wiem - przerwałem mu, oszczędzając sobie ponowne wysłuchiwanie o poziomie jego odwagi. - Dlaczego zbierasz kwiatki?

- J...Ja?

- Um... Tak, tam leżą - wskazałem palcem na zerwane kwiatki. Widziałem jego stres. Czym był spowodowany?

- Ach, to... To dla Chrollo.

- ...Co?

- T...To znaczy Chrollo chce dać kwiaty Kurapice i poprosił mnie, abym...

- O 04:00 przed świtem? Poprosił ciebie? O kwiaty spod fabryki?

Pytałem, bo nic mi tutaj nie pasowało. Chrollo był świetnym wzorem kochającego mężczyzny. Prawdziwy romantyk. Gdy chciał podarować coś Kurapice, jeździł po całym mieście, aby ten prezent powalał na kolana. Kwiaty również przynosił w pięknym bukiecie. Nigdy nie zdecydowałby się na takie kroki. Spojrzałem na niego zmartwiony. Sam nie wiedział co mi odpowiedzieć. Chciałem wiedzieć co mu się po głowie kręci, aby jakoś pomóc. Najwyraźniej nawet ja nie miałem szansy się tego dowiedzieć.

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz