S01 E10

894 91 21
                                    

×××
Biedactwo
×××

|Zmiana narratora|
Hisoka

Powoli nadchodziła noc. Pomarańcz i żółć ustępowały miejsca chłodniejszym odcieniom. Gwiazdy wybiły się swoim blaskiem, co było bardzo widoczne w terenie zalesionym, gdzie żadne światła nie przeszkadzały w obserwowaniu konstelacji. Świetliki krążyły dookoła, świerszcze brzmiały gdzieś w trawie. Odczuwałem chłodny, delikatny wiatr poruszający liśćmi. Gdzieś w tle słychać było odgłosy ptaków. Syn zabójców w swoim obecnym stanie mógł jedynie wsłuchiwać się w otoczenie, wyobrażając sobie jego przykładowy obraz. Gdy spojrzałem na młodszego, ten walczył sam ze sobą, aby nie zamknąć oczu. Musiał być zmęczony swoim wcześniejszym wybuchem, nieprzespanymi do końca nocami i próbami samodzielnego poruszania się po terenie pełnym przeszkód, padając cały czas na cztery łapy. Na dodatek rany na jego nadgarstakch musiały bardzo boleć, czego dzielnie nie pokazywał po sobie. Imponował mi swoją mocą, siłą i słodkim zapachem nenu, ciągnącym niczym pszczołę do miodu...choć innych przygniotłaby jego groza i żądza krwi, dla mnie była czymś ekscytującym. Chciałem poznać go bliżej i obserwować dalsze poczynania. Widzieć jak się udoskonala i powoli dojrzewa, abym pewnego dnia mógł się z nim zmierzyć. Być jego wrogiem, musiało być czymś niesamowicie podniecającym. Pustka w oczach mordercy wypranego z ludzkich uczuć i kamienna twarz Illumiego fascynowały mnie. Z tych powodów nie mogłem pozwolić, aby wykończył się w lesie. Cierpliwie czekałem aż uśnie i nie przebudzi go mój ruch. Zajęło to kilka kolejnych minut, kiedy las grał dla najstarszego syna Zoldycków specjalną kołysankę.
Wstałem i spojrzałem ostatni raz na fabrykę w oddali, ledwie widoczną w ciemnościach pomiędzy drzewami. Pochyliłem się nad Illumim, chwytając go pewnie w stylu panny młodej. Zacząłem przemierzać las, nucąc pod nosem losową, spokojną melodię. W ten sposób czarnowłosy nie narzekał na mój dotyk i oferowaną pomoc, chwaląc się swoją samodzielnością. Prawda wyglądała następująco: z jedną kartą nie rozegrasz dobrej gry.

×××

|Zmiana narratora|
Illumi

Poczułem pod sobą miękkie futerko, zupełnie jakbym spał na niedźwiedziu. Zacząłem sunąć po nim dłonią. Ostatnie co zapamiętałem, to moment pod drzewem, w którym usnąłem tuż przy ramieniu Hisoki. Czy to możliwe, że przeniósł mnie podczas snu?
Gdzieś na zewnątrz poranne ptaki ćwierkały, a promienie słońca ogrzewały pomieszczenie. Docierał do mnie zapach zielonej herbaty i jakiegoś rodzaju ciasta oraz... Coś na wzór mieszkania starszej osoby. Żałowałem, że nic nie widziałem, bo atmosfera wydawała się naprawdę przyjemna.

- Hisoka? - zapytałem, niepewny czy byłem sam, chociaż nie wyczuwałem perfum błazna.

- Dzień dobry - drzwi się otworzyły i usłyszałem uroczy głos staruszki. - Przyniosłam ciasto, mam nadzieję że lubisz jagódki - dodała, a zaraz potem tacka zetknęła się z czymś drewnianym.

- Kim jesteś? - zapytałem, mierząc w nieznaną kobietę trzema igłami. Jej położenie mogłem rozpoznać jedynie po tym skąd dobiegał jej głos lub skrzypienie podłogi.

- Oh, biedactwo! Ty naprawdę nic nie widzisz! - powiedziała zrozpaczona tym faktem staruszka, wyciągając igły z mojej dłoni, aby móc ująć ją w swoje ręce. Zdezorientowała mnie. - Twój przyjaciel ogląda krajobraz na skale. Jeśli chcesz możesz do niego pójść, ale...

- Ale? - dopytałem, zaczynając rozumieć, że Hisoka przyniósł mnie do tej staruszki i najwyraźniej czuł się jak u siebie.

- Musisz uważać. Mój dom jest na dość wysokiej górze. Znajdujemy się tuż pod chmurami - poinformowała z chichotem.

- Więc jak mam go znaleźć, skoro nic nie widzę? - zadałem istotne pytanie. Wszelkie ściany, schody, drzwi i przepaście były dla mnie sporym ograniczeniem.

Nagle poczułem jak łóżko się ugina tuż obok, a moją twarz oblizał czyiś mokry jęzor. Wydawał się przyjaźnie nastawiony. Ostroźnie wymacałem jego głowę i puchate uszy, to piesek średniego rozmiaru. Dosyć żywiołowy towarzysz. Zaszczekał z zadowoleniem, gdy zdecydowałem się podrapać go za uchem.

- Nazywam się Sophie, a to mój przyjaciel Gato. On na pewno zaprowadzi cię do twojego przyjaciela - zapewniła mnie staruszka, wychodząc z pokoju.

- Oh... - mruknąłem, słysząc obok ucha dyszenie psiaka. - Więc...gdzie jest Hisoka, Gato?

×××

|Zmiana narratora|
Hisoka

Stałem przy samej krawędzi, wpatrując się w krajobraz. Zastanawiało mnie skąd wzięła się taka mała fabryka w tak wielkim lesie otoczonym przez góry, choć i tak nie było jej widać nawet z tej wysokości. Natura odebrała to co do niej należało i przykryła rujnujący się powoli wymysł człowieka.
Piękna pogoda, świeże powietrze i uroczy domek z miłą gospodynią. Pies spotkany w lesie w nocy okazał się być naszym małym ratunkiem, chociaż wchodzenie po tej górze specjalnymi ścieżkami było dość czasochłonne. Bez wątpienia staruszka Sophie schodziła na dół bardzo rzadko, aby zrobić zapasy na jakiś czas.
Podpierałem dłonie na biodrach, unosząc wzrok na białe, puchate chmury. Usłyszałem wtedy kroki za sobą i odwróciłem się w stronę Illumiego.

- Późno się obudziłeś, już południe - poinformowałem go, zdając sobie sprawę, że dla niego nie była oczywista pora dnia. - Nadgarstki w porządku?

- Hm? - mruknął Zoldyck, dotykając swoich nadgarstków. Opatrzono je bandażami. - Oh, to sprawka tej staruszki?

- Tak, okazała się bardzo gościnna. Zgodzisz się, że warto było przyjąć moją pomoc? - zapytałem. - Gdyby nie to, to pewnie obudziłbyś się na trawie z wiewiórką na głowie - zaśmiałem się pod nosem, mierząc zabójcę wzrokiem od dołu do góry.

- Nie zgadzałem się na nic. To twoja samowolka, podły oszuście - postawił się, zakładając dłonie na piersi.

- I uważasz, że trafienie tutaj było błędem?

- Oczywiście, że nie - odrzekł od razu, robiąc krok w moją stronę. - Ale chyba nie myślisz, że przyznam ci rację?

- Nie myślę - kiwnąłem głową. Przytakiwanie mu wydawało się go uspokajać i satysfakcjonować. - Do twarzy ci w tej koszuli.

- Koszuli? - słysząc to, zaczął się macać po ubraniach. Pocieszny widok. - J...Jak?

- Czy to ważne? Przynajmniej masz na sobie coś czystego, prawda?

- Zboczeniec - podsumował mnie krótko i wrócił do środka niezadowolony, a Gato próbował nakierowywać go na właściwą drogę.

Zaśmiałem się cicho pod nosem, rozbawiony zachowaniem niższego. Jeszcze raz odwróciłem się w stronę przepaści, aby spojrzeć na horyzont. Po pewnym czasie będziemy musieli opuścić tą miłą gospodynię i wrócić do miasta, które znajdowało się... To trzeba było jeszcze określić. Czułem, że spędzę mnóstwo czasu z niewidomym mordercą i wcale na to nie narzekałem. Jego próby odepchnięcia mnie i mojej pomocy nakręcały do dalszego droczenia się z jego pragnieniem gry solowej. Nie sądziłem, że po dołączeniu do Trupy Fantomu spotka mnie taka przygoda. Z niecierpliwością czekałem na ciąg dalszy.
Wróciłem do środka, doganiając go.

×××
Notka od Autorki
×××
Postanowiłam umieścić ich w jakimś uroczym, klimatycznym miejscu, aby fabuła nie była tak bardzo ponura.
Mam nadzieje, że nie było to błędem?

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz