Wpatrywałem się w niego zszokowany, a w moich żyłach krew zaczęła się powoli gotować. Trudno było mi uwierzyć w te słowa, które padły od tak. Dlaczego miałbym pragnąć od niego czegokolwiek? Pierścionek zaręczynowy? Symboliczny? Co takiego miałby symbolizować? Mój brak jakichkolwiek uczuć do tego kłamliwego prostaka?
Zastanawiałem się czy naprawdę aż tak bardzo wpłynąłem na postępowania Hisoki, wciskając mu jego bezużyteczność. Przy każdej okazji podkreślałem grubą, czerwoną krechą jak bardzo był zbędny w moim życiu. Każda próba zwrócenia uwagi, każde wypowiedziane w moim kierunku słowo starałem się ignorować, wymazując istnienie Morowa. Odpychałem go na różne sposoby, nie raz sprawiałem mu krzywdę. Nieistotne czy to rzucony w niego kubek czy kopniak prosto w krocze. On mimo wszystko nie umiał się ode mnie odczepić. Próbował udowodnić, że jednak jest mi potrzebny, że bez niego sobie nie poradzę.
Mylił się, nie potrzebowałem ani jego ani tego całego cyrku, który właśnie odstawiał.- ... Czego ode mnie wymagasz? Dlaczego się tak uczepiłeś? - pytałem, podchodząc do okna.
- Ja wiem, że mnie potrzebujesz - powiedział stanowczym tonem.
- Nie, Hisoka. To ty potrzebujesz mnie - stwierdziłem, po czym wyszedłem oknem na metalową platformę. Tam zacząłem schodzić na niższe piętra za pomocą drabinek.
Chyba go ściąłem na kilka sekund, bo zanim do mnie przyszedł, stanąłem na przedostatniej platformie. Chwycił mnie za nadgarstek i szarpnął do siebie...a raczej zrobiłby to, gdyby jego ruch nie był przewidywalny. Wiedziałem, że to uczyni, dlatego zabrałem dłoń sekundę wcześniej. Odwróciłem się w jego stronę. Czyżbym coś mu uświadomił?
- Mam ochotę wrócić do domu i się umyć - powiedziałem dość oschle. Na więcej nie zasługiwał.
- Ja ci udowodnię - stwierdził.
- Ale co mi...
Nie dokończyłem, bo nie miałem do kogo. Po prostu ode mnie uciekł. Wybrał własną drogę i już po chwili stałem zupełnie samotny. Pozostało mi tylko zastanowić się nad tym co planował, gdzie poszedł, jak chciał udowodnić mi swoje zdanie i jak wiele kłopotów mi tym sprawi.
Ale czy miałem na to ochotę? Ani odrobiny. Właśnie dlatego odpuściłem stanie w miejscu niczym słup i udałem się do domu. Miałem wielką ochotę na ciepłą kąpiel, aby zapomnieć o smrodzie tego trupa...i oczyścić się z perfum klauna. Nie chciałem go czuć na sobie, a mój węch był całkiem niezły.×××
Minęła godzina, dwie, trzy. Zdążyłem się umyć, obejrzeć serial i położyć do łóżka z bólem głowy. Zastanawiałem się, gdzie mógł pójść Hisoka, skoro tak długo nie wracał. Miał zamiar mi udowodnić, że go potrzebuję, czy że potrafi zniknąć bez śladu. Nie żebym go szukał lub się martwił. Od czasu naszego rozstania nie próbowałem się z nim skontaktować. Zupełnie olałem fakt, że pałętał się gdzieś sam. To dorosły mężczyzna, a ja nie byłem jego niańką.
Głowa mi pękała z niewiadomych przyczyn, dlatego wcześniej udałem się do łóżka. Mój spokój jednak przerwało ciągnięcie za klamkę. No nie mówcie mi tylko, że Hisoka zapomniał kluczy. Powinienem przerobić go na wieszak. W Jujutsu Kaisen podali na to wręcz idealny przepis.
Podszedłem do drzwi wejściowych i otworzyłem je prędko. Byłem zirytowany przez ból i zimną podłogę. Lepiej aby nie robił z siebie błazna w takim momencie. Na starcie wbiłem w niego obrażone spojrzenie lecz...nie na długo.
- Tata? - zapytałem, wpatrując się w rozbudowaną sylwetkę swego ojca. To naprawdę był on.
×××
Czułem się nieswojo, kiedy mój ojciec siedział tuż obok mnie na kanapie. Ja zajmowałem fotel, a na stoliku stygła herbata. To dziwne, że dopiero teraz się mną zainteresował. Niesamowite, że pofatygował się po mnie. Czyżbym liczył się dla niego jakkolwiek? Nic nadzwyczajnego skoro Killua prawdopodobnie gdzieś przepadł. Mój ojciec również był przyewidywalnym zwyrolem.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek opuścisz rodzinę. To... Wielki wybór - przyznał, rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie sądziłem, że w końcu raczysz mnie odwiedzić - odparłem, nie będąc zbyt potulnie nastawionym.
- Masz mi coś za złe, Illumi? Nauczyłem cię wszystkiego czego nauczył mnie twój dziadek. Powinieneś być dumny z tego co otrzymałeś.
- Jestem dumny z tego co samodzielnie zdobyłem - stukałem nerwowo paznokciami o skórzany podłokietnik. - Mógłbyś już przejść do rzeczy?
- Więc tak - mruknął, po czym się lekko pochylił. - Mieszkasz sam?
- Nie.
- To ten twój czerwonowłosy koleżka? Taki jest twój gust?
- C...Co? Oczywiście, że nie! Dlaczego miałby...? - pytałem oburzony.
- Bo nadal żyje.
- ...O czym ty do cholery mówisz?
- Nie sądzisz, że jest ci zbędny? Nie potrzebujesz go, prawda?
Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę. Przyszedł do mnie tylko po to, aby mieszać mi w głowie. Chciał przywrócić mi ustawienia fabryczne, racja? Ta niewinna rozmowa miała być wielkim przyciskiem restartującym system. Jednak nie byłem już tak świetnie zaprogramowaną laleczką jak dawniej. Do systemu wdarł się wirus i musiał to zaakceptować. Nieważne czy mu się to podobało, czy może wstydził się mnie jak największej wpadki. Nie mówiąc już o tym, że sam wyglądał na ojca z przypadku.
Uśmiechnąłem się do niego delikatnie. Mimo strasznego bólu głowy, nie dawałem po sobie rozpoznać rozdrażnienia. Podparłem policzek na dłoni, a łokieć o podłokietnik. Nie miałem zamiaru dawać za wygraną. Byłem obecnie na wyższej pozycji od niego. Czułem, że mogłem wszystko. Mogłem mu pyskować aż wściekłość wyjdzie uszami. Dobrze znałem swoje korzenie. Aż za dobrze.
- Oczywiście, że potrzebuję...
×××
Świętujmy nowy rozdział xD
Nie wiadomo kiedy pojawi się kolejny
CZYTASZ
Kill my Soul || Hisoka x Illumi PL
FanficShip: Hisoka x Illumi, Chrollo x Kurapika Seria: HxH Narrator: Wieloosobowy Mogą pojawić się shipy poboczne, przekleństwa, sceny 18+