S01 E03

1.1K 105 17
                                    

×××
Nen
×××

Nie wiedziałem dlaczego śmiał się z porównania do dzikusa. Obelgi również mu się podobały? Niemożliwy typ.
Obejmowałem się ramionami, wpatrując  w rozświetlone miasto. Hisoka miał rację, było naprawdę wielkie. Wyobrażałem sobie ludzi spędzających ten czas w przytulnych domach, opatulonych ciepłą pościelą. Chwilowo zatęskniłem za domem i swoim pokojem. Franklin wcale nie spełniał dobrze roli łóżka. Po chwili namysłu zdecydowałem, że tuż po zakończeniu misji wrócę do domu, aby spędzić trochę czasu w normalnych warunkach. Nawet jeśli oznaczało to konfrontację z rozdrażnionyni rodzicami. Ich gniew nie robił na mnie wrażenia, tak samo jak tortury w ramach kary za brak posłuszeństwa. Nie licząc faktu, że byłem dorosły, co wydawało się do nich jeszcze nie dotrzeć.

- To jak? - mruknął Hisoka.

- O czym mówisz?

- Pokażesz mi jak używasz nenu? Nie ukrywam, że bardzo mnie to interesuje - dokończył, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy. Niestety budynki przed nami wydawały się ciekawsze od pajaca.

- Mówiłem już. Nie ma potrzeby.

- A co jeżeli zapewnię ci potrzebę? - zapytał z promiennym uśmiechem.

- Ha?

Niespodziewanie poczułem dłoń na klatce piersiowej, szarpiącą za ubranie na krawędź budynku. Trzymał mnie pewnie, nie dając możliwości na ucieczkę. Pęknięty beton pode mną mógł osunąć się w każdej chwili. Na dole widać było tylko górę kamieni, na którą upadek musiał być okrutnie bolesny, śmiertelny. Takie zakończenie mojej historii nie zadowalało mnie, a mimo to nie reagowałem w żaden sposób. Zdawałem sobie sprawę z powodu, dla którego zagroził mojemu życiu. Jeśli w ten sposób chciał wymusić na mnie Nen, nie miał szans. Nie chciałem dawać mu satysfakcji. Musiał się nauczyć prostej regułki, mówiącej że moje "Nie" było niepodważalne. Nie akceptowałem podporządkowywania się pod rozkazy klauna.
Trzymał mocno, pochylając nad przepaścią ryzykowanie. Zdecydowanie był bardzo niecierpliwym mężczyzną. Zacząłem się z nim droczyć, wbijając w jego twarz obojętne spojrzenie.
Nie puściłby mnie, bo dlaczego miałby to zrobić? Zero korzyści z mojej śmierci.

- Nie chcesz się uwolnić? - zapytał, obserwując mnie uważnie. - Jeśli się nie uratujesz, umrzesz - uświadomił mi.

- Nie ma potrzeby - powtórzyłem stanowczo.

- Rozumiem.

Jego dłoń się rozluźniła, spuszczając mnie z wysokości. Musiałem przyznać, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Naprawdę mnie puścił, świadomy faktu, że mogłem umrzeć. Zamknąłem oczy, opadając na skały z rozsuniętymi ramionami.
Czułem zbliżające się podłoże, ale nie doświadczyłem upadku. Właściwie byłem przekonany, że w jakiś sposób mnie uratuje. Tak jak mówiłem, nie miał żadnych korzyści z mojej śmierci. Otworzyłem oczy. Do mojego torsu przylepiona była różowa, ciągnąca się guma. Ciągnęła się do góry, do ręki magika. Nie pokazałem mu swoich umiejętności, natomiast on ukazał własne. Przynajmniej miał głowę na karku i rzucał mnie w przepaść z przemyślanym planem...lub wymyślił wszystko na poczekaniu, wtedy byłby szaleńcem i prawdopodobnie bardziej by to pasowało do jego osobowości. Ostatecznie mocno ryzykowałem, nawet jeśli mogłem się uratować, bo nie zrobiłem tego. Wierzyłem, że pójdzie po mojej myśli. Niezdrowy nawyk, który kiedyś mógł wyrządzić małe kłopoty. Przecież go nie znałem, ludzie bywali różni i nic dziwnego, gdybym skończył nabity na kamień. Moją jedyną obroną był fakt, że mimo wszystko stało się tak jak przeczuwałem.

Hisoka szarpnął gumą, a ta uniosła mnie z powrotem. Objął mnie w pasie i przyciągnął na bezpieczną strefę. Spojrzał mi w oczy. Był zdecydowanie za blisko, dlatego odepchnąłem delikatnie pierś błazna. Nie mogłem mu pozwalać na niepotrzebne bliskości. To okropnie niekomfortowe doświadczenie czuć czyjeś ciepło. Zbierało mnie na wymioty, kiedy powietrze wokół wypełniało się zapachem perfum złotookiego.

- Jesteś strasznie uparty - przyznał z podekscytowaną mimiką. Najwyraźniej go interesowałem w kwestii charakteru.

- Mówiłem już, że nie ma potrzeby.

- Mogłeś umrzeć, dlaczego nic z tym nie zrobiłeś?

- Przeczucie.

- Wiele ryzykujesz - skomentował moje decyzje.

- Mniej niż mogłoby się wydawać.

Skończyłem rozmowę, zmierzając w dół. Mógłbym zostać dłużej na dachu, ale w jego towarzystwie nie miałem na to ochoty. Wspinałem się po tych schodach, aby nacieszyć się samotnością lecz Morow mi na to nie pozwolił, podążając za mną wszędzie. Nawet wtedy, gdy byłem w drodze na dół, on dotrzymywał mi kroku. Okrutnie natrętny facet.

×××

Następnego wieczora byliśmy w trakcie przygotowań do misji. Aukcja miała zacząć się za godzinę, a my dotrzeć tam na czas i przygotować wszystko. Na moje nieszczęście Kurapika poproszony o doradzenie w kwestii wykonania misji zdecydował, że gra podzielona na grupy byłaby najlepszym pomysłem. Shalnark, Uvogin i Nobunaga mieli zająć się  wszelką policją i innymi ochroniarzami od zewnątrz. Feitan wraz z Franklinem, Kortopim i Shizuku celowali w sam środek, czyli skradzenie eksponatów i zajęcie się świadkami. Mi przypadło partnerstwo z Hisoką. Naszym celem było pozbycie się wewnętrznej ochrony, która miałaby sprawić zagrożenie ekipie Feitana. W skrócie oczyszczaliśmy drogę, ale dlaczego akurat on? Czy to jakaś kara od losu?

Nie było czasu na dyskusje, byłem zmuszony zaakceptować wybór szefa i jego kochanka, który z dnia na dzień zadziwiał mnie coraz bardziej. Zrozpaczony mściciel w ramionach oprawcy swoich bliskich pomagał w zrabowaniu aukcji, chociaż jego celem było dawniej chwytanie przestępców? Dziwaczne zachowanie jak na kogoś takiego jak Kurapika.
Oczywiście to nie był mój interes, więc olałem swoje przemyślenia na jego temat, aby skupić się w pełni na uzyskaniu stałej komunikacji z Hisoką w razie rozdzielenia. Shalnark zmajstrował dla nas cudeńka, dzięki którym byliśmy w stanie rozmawiać ze sobą w każdym momencie. Wystarczyło wsadzić je do ucha. Włączanie i wyłączanie miało następować za pomocą umysłu. Nie byłem pewny w jaki sposób je zrobił lub skąd je wziął, ale najważniejszy był fakt, że przeszły próbę pomyślnie.

Po paru minutach jechaliśmy dwoma samochodami. Feitan upierał się, że to on będzie prowadził, ale Hisoka stanowczo odrzucił ten pomysł, kpiąc z jego wzrostu w typowy dla siebie sposób. Nie był typem miłego kolesia.
Morow prowadził, ja siedziałem obok, a reszta z tyłu. Pozostałe pająki jechały autem przed nami. Z każdym obrotem koła byliśmy coraz bliżej celu, a mimo to nikt nie wydawał się zestresowany albo chociaż ucieszony. Nikt się nie odzywał poza Hisoką, mruczącym pod nosem piosenkę z radia. Z uśmiechem patrzył przed siebie, będąc w wyśnienitym nastroju, zupełnie jakby jechał na ryby z tatusiem. Możliwe, że takie akcje były dla niego zwyczajną rozrywką, tak jak dla mnie. Myśl, że cokolwiek mnie z nim łączyło, sprawiała, że robiło mi się mdło. Zirytowany jego nuceniem wyłączyłem radio.

- Oya, oya, ktoś tu nie ma nastroju~

×××
Notka od Autorki
×××

I jak wrażenia?
Czy to wydaje się być lepsze od Clowna?

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz