S04 E01

408 38 146
                                    

🍥🍥🍥

Myślałem, że moja sytuacja z czasem się poprawi i po ustabilizowaniu wszystkiego będę mógł spróbować drugiej szansy. Tak się jednak nie stało. To niemożliwe, ale naprawdę minął nie cały miesiąc od akcji pod drzewem. Shizui wciąż patrzył na mnie jak na największego wroga i gdy tylko widział mnie blisko Ichiki, od razu go zabierał jak najdalej, co było trudne podczas mieszkania w tym samym domu. Mimo tego co zrobiłem, nadal nie wyrzucono mnie z domu. To pewnie ponownie sprawka Ichiki, bo nie wiedziałby czy moje wygonienie miałoby jakikolwiek wpływ na samopoczucie Illumiego. Sam Ichika traktował mnie jak robaka, którego trzeba za wszelką cenę pilnować, aby nie narobił krzyku w całym mieszkaniu. Już nie chodził ze mną na spacery, nie pił ze mną herbaty, nie pomagał mi w niczym. Musiałem radzić sobie zupełnie sam. Jeśli o Illumim mowa, niestety w tej sytuacji było jeszcze gorzej. Sam mnie unikał. Jako zabójca miał doświadczenie w chowaniu się przed kimś. Starał się omijać mój wzrok, nie chciał przypadkiem doprowadzić do rozmowy. Czasami czułem na sobie wzrok młodego Zoldycka, ale to wydawało się okropnie nieszczęśliwe. Przepływała na mnie w tamtym czasie negatywna energia jaką był wypełniony. Doprowadziłem go do takiego stanu? To wystarczyło by złamać mu serce? Czy tym zrobiłem mu nadzieję? Zaufał mi? Zepsułem własny plan? Kiedy ja nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Nie mogłem się zmienić.

Tego dnia Illumi wyszedł z domu z koszyczkiem, aby nazbierać leśnych przysmaków. Podążyłem za nim, ukrywając swoją obecność. Nie tylko on jeden był świetnym skradaczem. Szedłem za nim jak najdalej od wioski. Przestałem się kryć dopiero wtedy, kiedy odłożył koszyk i zaczął zrywać jagody. Jedno moje słowo sprawiło, że podskoczył, ale nie odwrócił się do mnie. Ścisnął jagody w dłoni, przez co się wybrudził. Zrobiłem pierwszy krok, potem drugi, trzeci, czwarty, aż w końcu znalazłem się tuż za klęczącym Illumim. Przykucnąłem za nim. Bardzo delikatnie ująłem jego dłoń, a chowaną wcześniej w kieszeni chusteczką wytarłem ją delikatnie.

- Dlaczego za mną poszedłeś? Nie prosiłem cię o towarzystwo - odezwał się cicho. Dawno nie słyszałem jego głosu.

- Nadal masz mi za złe to co... ?

- A nie? Dociera do ciebie powaga twoich czynów? Zdajesz sobie sprawę jaki z ciebie obrzydliwy potwór? - odpowiadał spokojnie lecz czułem gromadzącą się w jego ciele złość.

- Nie chciałem zrobić mu krzywdy. Cały czas próbuję wam to przetłumaczyć. Nie chcecie mnie słuchać - starałem się oczyścić z zarzutów.

- Nie dotykaj mnie. Myślałem, że między nami naprawdę coś było, ale ty się jedynie mną bawisz! Jeśli chcesz mnie zranić, to bardzo mi przykro, ale to ci się nie uda! Nie wiesz z kim zadzierasz! Pewnego dnia cię zabije!

I tyle było z naszej rozmowy. Zabrał koszyk z zamiarem powrotu do domu. Najwyraźniej nie chciał dłużej ze mną przebywać i kontynuować rozmowy. Wolał schować się w domu, tam gdzie miał swoich dwóch ochroniarzy. Tam nie mogłem z nim rozmawiać, więc musiałem to dokończyć jeszcze przed powrotem. Strasznie mnie denerwował. Dlaczego musiał być taki skomplikowany i uparty? Oczywiście te cechy były również zaletami, bo gra stawała się ciekawsza lecz mimo to...

- Illumi! Przestań się wygłupiać! Spójrz na mnie chociaż! Koch...

- Nie mów tego! Nie do mnie! - zakazywał, idąc kilka kroków przede mną.

- ...Więc co teraz zamierzasz?! Siedzieć na tyłku i mnie unikać do końca życia?! A może wrócisz do tatusia z płaczem?!

- A żebyś wiedział, że wrócę!

- Żeby cię zbiczował jak najgorszą sukę? Nie bądź naiwny! - krzyczałem na niego, próbując wybić mu z głowy głupstwa.

Zeskakiwał po stopniach w kierunku wioski. Było coraz bliżej, czas mi się kończył. Nie mogłem mu pozwolić odejść. Sam mu podsunąłem ten głupi pomysł, ale nie sądziłem że odrzuci życie w tym miejscu, aby wrócić do tej koszmarnej rodzinki z paskudnymi metodami wychowawczymi. Aż tak bardzo mnie znienawidził? Czy on czasem nie przesadzał? Na dodatek traktował mnie jak powietrze?! Ta mała dziwka śmiała mnie ignorować?!

- Jeśli wrócisz, to będziesz cierpieć! Ty z tą swoją pokręconą rodzinką! Skoro nauczyli cię pilnować się nogi, to chyba czas zmienić właściciela!! - krzyczałem bez opamiętania. Krew się we mnie gotowała.

- Zamknij się w końcu! Nikt cię nie słucha!

- Nie dociera do ciebie?! Jak wrócisz to zdechniesz! Pewnie ten twój pieprzony braciszek już dawno wykrwawia się gdzieś w kącie! Albo go Trupa Fantomu dorwała! Zostawiłeś go, więc do kogo chcesz wracać?!

Te słowa były tym, co przekreśliło mnie do reszty. Nie miałem już szans na ratunek. Zaczął biec do domu bez słowa, a ja nie mogłem go dogonić. Dlaczego? Bo wokół mnie pojawiła się dziwnego rodzaju energia, zamykająca mnie niczym w bańce. Czułem się jak w klatce. Zdałem sobie sprawę z tego do kogo należy bariera, kiedy dostrzegłem jej kolor. Czerwień? To sprawka Ichiki? Ale nie było go w pobliżu...

Nie mogłem nic zrobić. Byłem zmuszony czekać w tym więzieniu aż ktoś mnie nie odnajdzie. Tak się stało, ale dopiero wtedy, gdy słońce powoli zachodziło. Myślałem, że zostanę zmuszony przesiedzieć tak całą noc, a jednak po schodach wszedł powoli Ichika i stanął przede mną. Bariera zniknęła, a ten mały bezczelnie wymierzył mi uderzenie z otwartej dłoni prosto w twarz. Warknąłem na niego, od razu pytając o to gdzie był Illumi i dlaczego zamknął mnie w tej klatce na tak długi czas.

- To nie byłem ja, a duchy. Nie sądziłem, że będziesz miał jeszcze odwagę za nim latać. Nie doceniłem jakim dupkiem potrafisz być.

- Nieważne. Gdzie on jest?

- Już go nie zobaczysz.

Oczywiście nie chciałem mu wierzyć, ale ten się upierał przy swoim i nie wyglądał jakby miał kłamać. Opowiedział mi o tym co stało się po moim uwięzieniu. Illumi przybiegł do domu, pożegnał się z nimi i zdecydował o swoim odejściu. Obiecał im, że będzie utrzymywał kontakt i kiedyś wróci, aby ich odwiedzić, ale na obecną chwilę miał wrócić do domu. Bardzo się spieszył. Zabrał tylko niezbędne rzeczy i odszedł samotnie. Nie mogłem nic z tym zrobić. On naprawdę odszedł. Zostawił mnie. Poczułem niepokojące, bolesne ukłucie. To niemożliwe, że naprawdę zostawił mnie samego, aby odejść do rodziny. Lecieć sterowcem tak daleką drogę, byleby ode mnie uciec. Zostawił to piękne miejsce, wspomnienia i przyjaciół, bo chciał przede mną uciec. Odkrył moją prawdziwą naturę i odkrył również moje nieczyste intencje. Nie powinno mi być żal. Ostatecznie nic nas nie łączyło poza moją grą. Od samego początku byłem stale przy nim i opiekowałem się nim. Odkrywałem przed nim nowy świat, świat z zupełnie innej perspektywy. Uczyłem go nowych rzeczy, chroniłem i otulałem ramieniem przez zimne noce. Zrobiłem wszystko, aby ochronić moją zabawkę przed zniszczeniem... Więc dlaczego teraz czuję, jakbym oszukiwał sam siebie?

🍥🍥🍥
Dzisiejszy rozdział zasponsorował Jiang Cheng i jego klimatyczna nutka xD

Illumi wraca do domu.
Pamiętacie tamten rozdział?
Jeśli wróci - umrze.

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz