🍥🍥🍥
Wpatrywałem się w niego dłuższy czas, zastanawiając się nad tym czego chciałem. Od początku zależało mi tylko na jego śmierci w zemście za mój klan. Po spędzonych z nim chwilach nie mogłem od tak odebrać mu życia. Jego żal nie zwróci życia mojej rodzinie, jednak posunął się do wielkiego czynu. Nie chciałem, aby mnie obejmował, całował, bo po tym wszystkim wydało mi się to niewłaściwe. Powinienem odejść i dotrzeć do chłopaków. Czekali na mnie...a jednak.
- Chrollo... - mruknąłem i odchyliłem koszulę, pokazując mu swój tatuaż. - Ja nigdzie nie odejdę.
W oczach Lucilfera dostrzegłem pewien błysk. Iskierki rozjaśniły spojrzenie wyższego, dając mu również nadzieję na nowy start. Musieliśmy z tym jednak poczekać, o czym go powiadomiłem od razu. Potrzebowałem czasu, aby rozpocząć od nowa. Budować jeszcze raz. Może to głupie planować relacje z mordercą własnego klanu, ale tak właśnie chciałem postąpić. Złapać jego dłoń, wziąć głęboki wdech i powiedzieć, że to jeszcze nie koniec. W momencie w którym obaj poznaliśmy prawdę, nie pozostało wiele powodów do zmartwień.
Nagle Chrollo upadł na kolana przede mną, obejmując mnie w pasie. Poniżył się przede mną z ponownymi przeprosinami na ustach. Obiecał mi, że nigdy więcej nie zabije żadnego człowieka. Obiecał na życia całej Trupy. W taką przysięgę z jego ust nie sposób nie uwierzyć. Powoli wplotłem dłoń w jego włosy.- Odjedźmy stąd, wróćmy do domu, odpocznijmy - zaproponowałem, czekając aż się podniesie.
- A co z twoimi przyjaciółmi? Nie chcesz do nich wrócić?
- Chcę, ale czuję że ktoś inny potrzebuje mnie o wiele bardziej - przyznałem, dotykając jego piersi. - Poradzą sobie beze mnie.
- Leorio strasznie do ciebie wydzwaniał przez cały ten czas. Chyba bardzo mu zależy - zauważył, wpatrując się w ziemię.
- Racja, przyjaciołom zawsze na sobie zależy, a on jest bardzo opiekuńczym typem człowieka - wytłumaczyłem, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Odwiedzę ich niebawem, Nie zadręczaj się.
- Wydaje mi się, że on czuje do ciebie to co ja. Dlatego nie chciałem, abyś z nim rozmawiał. Byłem...
- Zazdrosny? - mimo powagi całej tej sytuacji, zaśmiałem się cicho. - Nie wygaduj głupstw. To tylko tak wygląda. No chodź, zimno tu.
Po moich słowach wróciliśmy do pojazdu. Rozmowa stała się niezręczna, musieliśmy sobie z tym jakkolwiek poradzić. Odjechaliśmy w drogę powrotną do miasta. Wpatrywałem się w ciszy w szybę, nie myśląc o tym co mijaliśmy. Zacząłem rozmyślać o tym co czułem, czego chciałem, czego potrzebowałem i jak powinienem postąpić. Miałem czas, żeby poukładać sobie wszystkie puzzle w jeden obraz. Nie mogłem jednak robić tego zbyt długo, bo Chrollo się do mnie zwrócił.
- Kurapika, ten pierścionek nie ma już żadnej mocy ani znaczenia, chciałbym abyś go mimo wszystko zatrzymał - powiedział, podając mi przeklętą wcześniej biżuterię.
Przyjąłem to. Nie miałem powodów, aby tego nie zrobić. Oczywiście mogłem stracić zaufanie, obawiając się kolejnego haczyka, ale po co wtedy byłby ten cały teatrzyk? No i przede wszystkim nie zamierzałem go dłużej nosić na dłoni. Schowałem to do kieszeni, po czym wróciłem do oglądania świata za oknem. Nie chciałem przeżywać kolejnych tragedii emocjonalnych. Chciałem położyć się w ciepłym łóżku, złapać dłoń i usnąć. W ten sposób spędzałem każdą noc od czasu zamieszkania u Chrollo. Trudno było mi odczepić się od przyzwyczajenia.
🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Hisoka- Oh, nie rób takiej miny, to tylko bardziej mnie nakręca - westchnąłem zrezygnowany.
- Ugh, fuj! - jęknął zniesmaczony moimi upodobaniami. - Teraz już wiem jaki jesteś. Nie chcę mieszkać z tobą w jednym domu.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji. Spójrz na plusy.
- Niby jakie plusy? - mruknął niepewnie.
- ... Um, nie jestem szpetny?
Palnąłem pierwsze co przyszło mi do głowy. Nie było sposobu, aby przekonać go do mojego zdania. Postrzegał mnie jak obrzydliwą bestię i co miałem z tym zrobić, co na to poradzić kiedy on trzęsie tyłkiem, gdy zrobię krok? Paskudnie niewygodna sytuacja. Odrobinkę mnie poniosło, a on skakał po całym domu i bawił się ze mną w berka. Sam mnie pocałował, a teraz miał pretensje.
- Obejrzymy film, napijemy się ciepłego mleeeee...herbaty - mówiłem, zbliżając dłonie do młodego Zoldycka.
- Pieprz się!
- Tak, miałem taki zamiar - przytaknąłem. - Hej, bardzo brzydko się wyrażasz. Tatuś się zajmie twoim słownictwem~
- ...
- ...
- Ja wychodzę.
Powiedział to dość stanowczo, a ja tylko żartowałem! Nawet rozluźnić sytuacji nie wolno. Może i nie dopasowałem odpowiednio żartu, ale przynajmniej się starałem. Nie mogłem pozwolić, aby wyszedł, dlatego złapałem go w pasie nim zdążył mnie wyminąć. Trzepnął mi włosami po twarzy...uhh próbował dosłownie wszystkiego.
- Zaraz ci trzepne ręką po tyłku jak nie przestaniesz wierzgać jak nieporadna sarna - zagroziłem i to chyba znów z nieodpowiednim doborem słów.
- Jak mnie zdenerwujesz to cię zabiję!
- Cholernie się boję - przyznałem, sadzając młodego na kanapie. - Siad.
- Sam bądź sobie siad!
- Patrz.
Poleciłem mu przyglądanie się, kiedy podchodziłem do drzwi, aby je zablokować kluczem, który następnie wylądował w moich spodniach. W ten sposób miałem pewność, że zostanie w moim mieszkaniu. To mogło podchodzić pod porwanie lub coś w tym stylu, ale chyba można przymknąć na to oko. Przecież robiłem to z dobrymi intencjami. Spojrzałem na Illumiego i jego szeroko otwarte oczy oraz lekko rozchylone wargi. Tego się bez wątpienia nie spodziewał, a ta reakcja była tego dowodem.
- To jest nie fair! To przetrzymywanie wbrew mojej woli! Skończysz za kratami, a tam już się zajmą twoją d...- zaciął się.
- No? - mruknąłem, podchodząc do niego. - Dokończ - pochyliłem się nad nim, jedną dłoń opierając o oparcie kanapy. - Co mówiłeś, kochanie?
Jego reakcja była przewidywalna. Wcisnął się w sofę jak przerażony szczeniaczek...a przynajmniej w pierwszej chwili, bo w kolejnej wyprostował się, aby spojrzeć mi twardo w oczy. Gdy udawało mu się zebrać, był naprawdę silny i odważny. Lubiłem być przez niego zaskakiwany. Dzień od razu nabierał kolorów. Chciałem go przy sobie zatrzymać, ale droczenie się z nim uspokajało moje nerwy i dostarczało rozrywki. Nie musiałem się już stresować, że mi zwieje, bo klucz był bezpieczny. Mógł jedynie błagać mnie o wypuszczenie, czego zrobić nie zamierzałem. Sam nigdy nie wsadziłby dłoni w moje spodnie, nieistotne jak bardzo byłby zdesperowany. On miał swoje zasady. Było to widać. To jak się ich trzymał także. Musiałem poświęcić mu więcej uwagi niż do tego czasu.
- Wypuść mnie w tej chwili, bo jeśli nie...
- Bo jeśli nie, to co?
🍥🍥🍥
Wyciagnij ktos te klucze za niego, bo sie chłop zalamie
CZYTASZ
Kill my Soul || Hisoka x Illumi PL
Fiksi PenggemarShip: Hisoka x Illumi, Chrollo x Kurapika Seria: HxH Narrator: Wieloosobowy Mogą pojawić się shipy poboczne, przekleństwa, sceny 18+