×××
Jagódki
×××
||Zmiana narratora||
IllumiUpadłem po raz trzeci, potykając się o korzeń, kamień lub inną przeszkodę, której nie byłem w stanie określić. Nie mogłem nieustannie lądować na ziemi. Dłonie miałem coraz bardziej podrapane, a okropny ból ran na nadgarstkach zaczął dawać o sobie znać. Zastanawiałem się jak głębokie były rany, ile krwi traciłem. Możliwe, że rozrywanie tych lin było błędem. Nigdy nie rozrywałem mocniejszych niż te. Gdyby nie doprowadzili mnie do szału, pewnie nie ucierpiałbym tak bardzo. Oczy, ręce, włosy. Sporo straciłem przez bezsensowne porwanie. Czułem się jak wybrakowana zabawka i samodzielnie musiałem dorobić braki.
Hisoka podążał za mną, chichocząc przy moich upadkach. Nie było to sprawiedliwe, dlaczego jemu nic się nie stało? Na mnie uwzięli się bardziej niż na niego, chociaż mówi się, że głupi ma zawsze szczęście, więc to by wszystko wyjaśniało.
Tym razem nie podniosłem się ponownie. Usiadłem na trawie, podpierając się dłońmi o glebę. Patrzyłem gdzieś w ziemię, chociaż i tak nie dostrzegałem nic poza pustką. Próbowałem się skupić na wszelkich dźwiękach lecz w tym stanie nawet drzewa wydawały się szeptać w języku przybliżonym ludzkiemu. Uparcie doszukiwałem się sposobu na wyznaczenie drogi samodzielnie. Nie potrzebowałem niczyjej łaski. Skoro poradziłem sobie solo z tą bandą, wrócę do domu również sam. Morow tylko obserwował teatrzyk, Nie kiwnął palcem aby przyczynić się do wyeliminowania wroga. Jego obecność mnie drażniła. Chciałem wrócić do czasu, gdy był mi zupełnie obojętny. Hmf...wtedy nie byłem na niego skazany.
Zbliżył się i ukucnął tuż obok. Moja dłoń wystartowała w jego kierunku, zatrzymując się przy szyi. Czułem jego skórę, nie byłem pewny czy go drasnąłem. Nie przejmowało mnie to. Gdyby nie chciał, sam by się odsunął. Był zdolny do unikania moich ataków.- Nie zbliżaj się do mnie, nie mogę się skupić - poinformowałem go, nie zabierając szponów.
- W krótkich włosach także ci pięknie~
- Huh?
- Wypadałoby podziękować za komplement - upomniał. - Tatuś nie nauczył dobrych manier?
- Pilnuj swojego nosa. Dlaczego nie wracasz do bazy skoro nic ci nie jest? - zapytałem, zmęczony jego uwagami.
- Chrollo mówił, aby nie opuszczać swoich partnerów, racja? Zresztą jeśli odejdę to zjedzą cię pierwsze lepsze drapieżniki - dodał z chichotem.
- Po prostu bawi cię patrzenie jak żałośnie upadam, tak?
- Między innymi - przyznał, odsuwając delikatnie moją rękę. Pozwoliłem mu na to.
- Nie potrzebuję cię, tylko przeszkadzasz.
- Jeśli podasz mi dłoń, szybciej dotrzemy na miejsce. Sam nigdy nie trafisz~
- Fuuj! Nie wiadomo co trzymałeś w tych brudnych łapach...
Podniosłem się ponownie i przeszedłem kilka kroków. Cud, że do tej pory nie trafiłem w żadne drzewo. Z moich analiz otoczenia wynikało, że znajdowaliśmy się na terenie lasu. Duży, bogaty w różnego rodzaju zwierzęta i rośliny. Tyle udało mi się wywnioskować przy użyciu pozostałych zmysłów, które po utracie wzroku stały się o wiele czulsze.
- Na co liczysz? - zapytał nagle Hisoka.
- Staram się słuchać otoczenia. Z łaski swojej przymknij swój kaczy dziób.
- Obrażasz mnie z takim spokojem, to takie rozbrajające~
- O co ci chodzi, ha? Prosiłem, abyś się nie odzywał - stałem bez ruchu, nie mogąc przez niego skupić swojej uwagi na istotniejszych elementach.
- Nie prosiłeś - stwierdził, podchodząc do mnie znowu. - Sądzę, że przez proszenie mnie o cokolwiek ucierpiałaby twoja duma, mam rację?
- Specjalnie mnie spowalniasz? Jeśli zaraz nie przestaniesz, zaatakuje cie.
- Nie chcę cię jeszcze zabijać. Smakowanie niedojrzałych owoców jest okropnie nudne - powiedział, kładąc dłoń na mojej głowie.
- Skąd pewność, że mnie zabijesz?
- Więc uważasz, że byś mnie pokonał? - odpowiedział pytaniem na pytanie z wyraźną satysfakcją w głosie.
Odpuściłem rozmowę, wiedząc że nie prowadziła do niczego dobrego. Próbował mnie sprowokować, aby mieć więcej rozrywki ze wspólnie spędzanego czasu. Podejmował się chwytów, które trudno było zignorować, ale wiedziałem kiedy się wstrzymać. Nie chciałem udowadniać mu swojej siły, ponieważ nie wątpiłem, że mógł okazać się silniejszy. Na dodatek to wszystko w momencie, kiedy nie byłem w pełni sprawny. W jego oczach byłem niedojrzałym owocem? Co za idiotyczne porównanie. Dzięki temu zaczynałem powoli rozumieć jego cele. Może miał więcej owoców, na które oczekiwał cierpliwie? Wybierał najciekawsze jednostki, aby zrobić z nimi...co? Porównać siły? Posiąść? Był tyoem kolekcjonera jak Chrollo? Należałem do zbioru jego zabawek? I dlaczego w ogóle zaprzątałem sobie nim głowę?
- Może zlitujesz się nad swoim poobijanym ciałem i pozwolisz mi być twoimi oczami? Twój upór jest uroczy, ale kiedy się ściemni, może zrobić się niebezpiecznie, Lulu~
- Jak mnie nazwałeś? - zapytałem, zaciskając pięść. Nie przepadałem za zdrobnieniami z ust pierwszych lepszych zboków.
- Po prostu się poddaj i znajdźmy drogę do bazy. Żaden tarzan nie zabierze cię na lianie do miasta, wiesz o tym?
- A ja i tak udowodnię swoje. Nie wiem jak długo będę ślepy, ale nie zamierzam korzystać z twojej litości. Nie ufam klaunom z bazgrołami na twarzy - oznajmiłem, ruszając przed siebie, uważając na wszelkie przeszkody pod nogami, co wcale nie było prostym zadaniem.
- To nie są bazgroły. Wiesz jak trudno wyrysować to tak aby były proste? - mruknął urażony złotooki. Nareszcie udało mi się naruszyć jego pewność siebie. Ciężko z nim wytrzymać.
- To wszystko wyjaśnia...
Przez jakiś czas moich prób usamodzielnienia siedział cicho, obserwując stale moje poczynania. Nie odzywał się, czekając aż sam odpuszczę walkę z utrudnionym poruszaniem się. Byłem bardziej uparty niż podejrzewał. Nie miałem innego wyjścia.
×××
Przyszedł wieczór, opadłem pod drzewem i oparłem się o nie zmęczony. Zrobiło się chłodno, a moje próby nie przyniosły żadnych rezultatów. Nic nie wynikło z mojej upartej walki. Nic dziwnego, nikomu by to nie przyszło po jednym dniu prób, ale nie chciałem też oddawać się w łaski błazna. To byłoby strasznie żałosne. Wspomniany mężczyzna usiadł obok mnie. Czułem jak dotykał mnie ramieniem. Przysunął rękę przed moją twarz. Tak przynajmniej mi się zdawało.
- Znalazłem jagódki, chcesz spróbować?
- Mam jeść ci z ręki? Żartujesz? - po moim pytaniu usłyszałem jego śmiech.
- Myślałem, że powiesz coś w kwestii zaufania i zatrucia. Zadziwiasz mnie, Lulu~
- Przestań mnie tak nazywać...
- Bardzo dobre jagody. Może rzucę zwierzętom resztę? - zastanowił się na głos, aby mnie skusić.
Nic mu nie odpowiedziałem, po prostu otworzyłem usta i pozwoliłem mu mnie nakarmić. Dopiero potem zdałem sobie sprawę, że mógł dać mi je do ręki. Nie byłem przecież na tyle tępy, aby nie trafić ręką do ust. Po zdaniu sobie z tego sprawy moja duma faktycznie ucierpiała, a satysfakcja Hisoki wzrosła.
×××
CZYTASZ
Kill my Soul || Hisoka x Illumi PL
FanficShip: Hisoka x Illumi, Chrollo x Kurapika Seria: HxH Narrator: Wieloosobowy Mogą pojawić się shipy poboczne, przekleństwa, sceny 18+