S04 E12

326 35 15
                                    

×××
|Zmiana narratora|
Ichika

Miesiące mijały, a moje życie nie uległo zbyt wielu zmianom. Pilnowałem wioski, zajmowałem się domem i dbałem o starszego brata. Często myślałem o Illumim i tym czy był bezpieczny. Zasługiwał na bezpieczeństwo i dobre samopoczucie. Wolność jego duszy była dla mnie bardzo istotna, dlatego uniemożliwiłem Hisoce dotarcie do niego. Klątwa jaką go obciążyłem była dość brutalna lecz wystarczająca dla tego nieczułego drania. Okropny mężczyzna.
Sprawiłem, że nie mógł się zbliżyć do Illumiego na określoną odległość, bo wtedy z jego oczu, nosa i ust miała wypływać krew, stopniowo go zaduszając aż do śmierci. Nie oszczędzałem go. W końcu ze mnie również chciał stworzyć swoją zabawkę. Niech smaży się w czeluściach, nie będzie mi go szkoda.

Myślałem, że ten dzień będzie taki jak każdy inny. Shizui poszedł na zwiad okolicy w poszukiwaniu jagód i innych dzikich owoców. Ja zajmowałem się ogródkiem, szczęśliwy z tego jak piękne rośliny nam wyrastały. Nic nie zapowiadało, aby miało wydarzyć się coś złego... Nawet duchy milczały.

Nagle na mostku prowadzącym do naszego ogródka usłyszałem kroki. Odwróciłem się i przywitałem brata w domu lecz urwałem zszokowany. Stało tam dwóch chłopców i dorosły mężczyzna. Z dłoni białowłosego skapywały kropelki krwi, natomiast starszy trzymał...mojego brata w swoich ramionach. Był martwy. Nie ruszał się, nie czułem jego energii...on...

Pewnie chcieli zapytać przypadkowego mieszkańca o rodzinę człowieka, którego skrzywdzili. Los chciał, że trafili na właściwego, a po moich słowach zrozumieli ile był dla mnie warty.
Młodszy wystąpił na przód i spuścił głowę z żalem. Moje dłonie drżały, a oczy wypełniały się łzami. Niewiele dzieliło mnie od utraty kontroli.

- Przepraszam, zaatakował nas, więc zareagowałem. Nie chciałem zrobić mu takiej krzywdy. To był wypadek... Naprawdę przepraszam...

Nie chciałem jego przeprosin. Czy one zwrócą życie mojego brata? Jedynej osoby, która przy mnie została? Nigdy więcej nie nakarmię z nim królików na niedalekiej łące, nie usłyszę jego śmiechu, ani nie stanie w mojej obronie, chwaląc się swoimi zdolnościami. Już nigdy...

Nie obchodziło mnie, że to dziecko, skoro był w stanie pozbawić człowieka życia. Nie obchodziło mnie, że to był wypadek, bo dlaczego miałem zaufać mordercy swojego brata? Zasługiwał na karę, a ja nie zamierzałem kiwnąć głową z żalem jak na Ichigo przystało. Ichigo już nie ma.

Otoczyła mnie czerwona aura, wysunąłem wachlarze i zamachnąłem się na młodego, chcąc przeciąć jego gardło. Coś mnie jednak powstrzymało i nie było to moje sumienie. Silna dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku, a potem złączyła oba w jednym uścisku, abym nie miał szansy zaatakować. Drugą dłoń poczułem na głowie. Siłą zostałem przytulony do obcego torsu. Jeszcze Przez chwilę się szarpałem, aby nagle się rozpłakać i chować w klatce piersiowej nieznanego mi mężczyzny. To siłowo okazane wsparcie wydusiło ze mnie emocje, natomiast bliskość, ciepło i przyjemne perfumy zaczęły uspokajać...choć nie było to zbyt szybkie.

- Nie płacz, żal minie. Odpłacimy tą cenę... - uspokajał mnie, gładząc delikatnie po włosach.

Nienawidzę tych trzech...

×××

Po godzinie lub dwóch uspokoiłem swoje emocje, a ciało brata zakopaliśmy za domem, pod drzewem pod którym spędzaliśmy tak wiele czasu. Zrobiłem wszystko co mogłem, pozostało dać mu spokój, a w późniejszym czasie powiadomić jego narzeczoną.

- On nas za...

- Nie tłumacz się. Nie obchodzą mnie twoje tłumaczenia. W ogóle mnie nie obchodzisz. Trzymaj się z daleka - przerwałem młodszemu. Nie miałem dla niego współczucia.

- Wiemy, że to boli. Strata jest okrutna...- zaczął mężczyzna, który mnie uspokajał. - Jestem Leorio, a to Gon i Killua. Zgubiliśmy się po drodze do miasta...

-... Możecie tu zostać na jakiś czas.

- ...Naprawdę?

- Mh - kiwnąłem głową, obejmując się ramionami. - Przejmiecie obowiązki Shizuiego. Odpracujecie jego siły...

- Dobrze, zrobimy wszystko co w naszej mocy.

Nie powiedziałem nic więcej poza wskazaniem im pokoi. Chłopców umieściłem w jednym, a starszego w drugim. Sypialni Shizuiego żadnemu bym nie oddał. Gdy zakończyliśmy wszystkie sprawy, był już wieczór, odwiedziłem więc swojego braciszka, aby położyć kilka jagód na świeżej ziemi, oraz zapalić dla niego świecę.

Za sobą poczułem ruch, na który nie zareagowałem. Okryto mnie kocem, otulono nim szczelnie. Na zewnątrz było chłodno lecz nie zwróciłem na to szczególnej uwagi.

- Przepraszam, że tak musiało się stać - szepnął mężczyzna.

- Teraz jest już w lepszym miejscu - odpowiedziałem przyciszonym głosem.

- Jak się nazywasz?

-... ichika.

- Urocze imię...

×××
Notka od autorki
×××

Krotkie, ale jest ͡° ͜ʖ ͡°

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz