S02 E03

729 69 65
                                    

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Leorio

Dni spędzałem przy szklance z drinkiem, powtarzając sobie zagadnienia z podręczników przy zapalonej lampce. Pracowałem na pierwszych zmianach, aby zarabiać na mieszkanie, wydatki i wszystko aby żyć wraz z chłopcami pod jednym dachem. Wyżywić ich to nie taka prosta rzecz. To jak życie samotnego ojca z dwójką dzieci. Oczywiście pomagali mnie jak mogli, ale ostatecznie uwielbiali pakować się w kłopoty. Ciężko okiełznać tą dwójkę.
Brakowało mi Kurapiki. Dzwoniłem do niego co jakiś czas, z nadzieją że znów odbierze. Nie słyszałem go od czasu, gdy wyznał mi...wieści o tych głupkowatych oświadczynach. Co on sobie myślał? Wybierać sobie narzeczonego i nic mi o tym nie mówić? Jakby był conajmniej dorosły...choć w sumie to był. Nie mogłem się pogodzić z tą stratą. Dobrze pamiętałem nasze pierwsze spotkanie. Wtedy bym się nie spodziewał, że kiedykolwiek tak bardzo zatęsknie za jego dumą, matczyną opieką i humorkami. Spieranie się z nim o drobiazgi z biegiem czasu wydawało się całkiem zabawne. Z chęcią sprowokowałbym go do sprzeczki o wartości łowcy. Miło byłoby znów go zobaczyć lecz nie w towarzystwie gnidy, która wyprała mu mózg, wmawiając totalne głupstwa. Martwiłem się. Kurapika wpadał w furię na widok pająka. Co przerażającego musiał uczynić Lucilfer, aby Pika zapomniał kompletnie o powodach swojej zemsty? Jak daleko w jego pamięć zasięgnął, grzebiąc i przestawiając wspomnienia? Właściwie był specjalistą i nie znałem jego sztuczek. Możliwe, że była to jego moc lub wytargował u kogoś jakiś przeklęty przedmiot. Czy było to w ogóle odwracalne? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
Zerknąłem na telefon tuż przy książce. Ponownie wybrałem numer blondyna i pozostawiłem urządzenie na biurku, aby móc napić się drinka. Nie liczyłem na to, że odbierze. Momentami chciałem się zebrać, pójść do bazy Trupy Fantomu i samodzielnie zorientować się w sytuacji, przy okazji wyrywając Pike z włochatych odnóży Chrollo... Haha! Włochate odnóża Chrollo! Za dużo alkoholu!

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Hisoka

Otworzyłem drzwi mojego mieszkania. Był to dość wysoki wieżowiec z oknami zajmującymi całe ściany. Widoki były zjawiskowe, ogromne. Illumi z tego co słyszałem ze swojej rezydencji na górze również doświadczał tak rozległych widoków, ale były to tylko lasy. Niech tylko poczeka aż się ściemni i miasto rozświetli. To jak mieszkać na sterowcu, nieruchomym sterowcu.
Młodszy rozglądał się po mieszkaniu z zaciekawieniem, dotykając niektórych rzeczy tak ostrożnie, jakby lekkie puknięcie miało zburzyć pół domu. Podszedłem, by zdjąć płaszcz z jego ramion i odwiesić go do szafy tuż przy wejściu. Wydawał się zadowolony z nowego miejsca, ale...to podskakiwanie raczej nie było wywołane podekscytowaniem. Wskazałem mu drogę do łazienki ze śmiechem, a sam ruszyłem do sypialni. Moje łóżko niedługo pozna nowe, śliczne ciałko. Nie mogłem się tego doczekać. Przetestowanie go nadal było jednym z moich pragnień.

- Hisoka, znalazłem twoje gatki w wannie - powiedział młodszy, wpadając do sypialni. Trzymał moją bieliznę za najmniejszy skrawek w dwóch palcach i rzucił nią we mnie.

- Naprawdę? A może grzebiesz mi w rzeczach, hm? - mruknąłem z cwanym uśmieszkiem.

- Hmf! Głupi! - obraził mnie niezadowolony. - Już 17:00, ściemnia się, gdzie będę spać?

- Już jesteś śpiący? Będziesz grzecznym chłopcem i zaśniesz ze mną - powiedziałem z powagą, wskazując na łóżko za mną.

- Haa? O nie, skończyło się spanie z klaunami. Idę na sofę - postanowił bardzo, bardzo zdecydowanie.

Nie zamierzałem robić mu póki co na złość. Znów chciał poczuć się w pełni samodzielny i niech się cieszy swoją "wyższością". Jak tylko uśnie i tak przeniosę go do siebie. Jemu będzie wygodniej, wyśpi się, a moje ręce będą w siódmym niebie. Śpiąc nawet nie zwróci na mnie uwagi, więc upiecze mi się małe obmacywanie. Lubiłem go dokładnie oglądać. To jak mieć ulubionego cukierka, nigdy się nie nudzi.

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz