S04 E14

315 38 9
                                    

×××
|Zmiana narratora|
Illumi

Tego wieczora miałem do załatwienia pewną sprawę związaną z krwią, trupami i pieniędzmi. Zwyczajny biznes. Punktem na mapie był dość spory budynek przejęty przez pewnego "biznesmena". Ponoć okropny z kolesia upierdliwy dziad. Na dodatek miał na sumieniu handel dziećmi. Nie pochwalałem sprzedawania bezbronnych smrodów jakimś obrzydliwym, niewyżytym typom. Nie wspominając już o wykorzystywaniu nastoletnich dziewczyn do prostytucji. Za daleko się posunął, aby mógł dalej żyć. Mój zleceniodawca okazał się być młodszym bratem tego faceta. Nic dziwnego, że chciał go zabić, skoro przez braciszka stracił jedno oko. Musiał być to naprawdę brudny typ.

Czy mi się udało? Owszem. Przy boku miałem Hisoke, który poza wkurzaniem mnie na każdym swoim kroku, dodatkowo pomagał mi z dużą ilością ochroniarzy. Musiałem przyznać, że gdy widziałem jak rzucał w naszych przeciwników kartami, wracało do mnie wspomnienie z akcji na aukcji. To wtedy, kiedy nas porwano. Wtedy niewiele mieliśmy ze sobą wspólnego. W tamtym czasie był mi obojętny, a obecnie nienawidziłem go całym sercem. Nie rozumiałem bólu serca. Co mnie wzruszało w tym wspomnieniu? Bezsensowne.

Wracając do tematu, udało mi się dotrzeć do głównego celu. Facet skończył z igłami w tętnicy. Niestety nie wszystko poszło po mojej myśli. Dlaczego? Dlatego.

Hisoka po skończonej akcji w biurze mojego celu zbliżył się do mnie niebezpiecznie i chwycił w talii, sadzając mnie na biurku. Przewrócił jakieś długopisy i inne rzeczy, tworząc irytujący hałas. Znów to robił, znów próbował działać mi na nerwy.

- Gratuluję, byłeś idealny jak zawsze. Seksowna, śmiercionośna bomba - rzucił żałosnym tekstem. O mało nie zwymiotowałem.  - Hej, chcę tylko...

- Milcz, chcę stąd wyjść. Cuchnie trupem.

- Ale on dopiero co umarł.

- O tobie mówię - odpowiedziałem, odsuwając go z nogą na jego podbrzuszu.

-... Dlaczego jesteś taki zimny? Chcę tylko o ciebie dbać i...

- I znowu zaczynasz. Myślisz, że kogoś nabierzesz? Nie jesteś szczery. Nawet jeżeli gdzieś w środku możesz żałować, to na zewnątrz nadal jeden wielki oszust z ciebie... Tak długo grałeś w tą grę, że sam się zgubiłeś. Jesteś żałosny.

- To nieprawda. Ja naprawdę...- uciszyłem go, kładąc dłoń na policzku.

- Hisoka...jesteś żałosny - powtórzyłem i zeskoczyłem z biurka. Ruszyłem do wyjścia.

Nie dane było mi jeszcze opuścić pokój. Najpierw musiałem zmierzyć się z kolejnym atakiem Hisoki. Ty razem jednak nie był taki jakiego się spodziewałem. Objął mnie w talii od tyłu, czule ściskając, jakby bał się mojego wyrwania. Czoło oparł na moim ramieniu. Wydawał się taki bezsilny. Nie szepnął mi do ucha żadnego tekściku na pokaz. Nie próbował swoich sztuczek. Myślałem, że to tylko sztuczka, ale...

- Kochaj mnie znowu, Lulu...

Powiedział bezbarwnym tonem. Nie mogłem wyciągnąć z jego głosu żadnych emocji. Był taki nijaki, wyprany z energii. To szokujące.

- Nie umiem funkcjonować ze świadomością, że mnie już nie potrzebujesz - dodał, umacniając uścisk.

W pierwszej chwili byłem sparaliżowany jego wyznaniami. W drugiej nie chciałem dopuścić do siebie faktu, że prawdopodobnie nie udawał. Nie mogłem mimo wszystko pozwolić mu na zmianę obecnej pozycji na jego korzyść. Nie mógł znów mnie omotać. Musiałem być silny, niezależny i musiałem postawić na swoim. Jeden błąd to powrót w przeszłość.

- Hisoka, puść mnie.

- Nie chcę.

- Hisoka, nie zależy mi na tobie. Nigdy nie zależało.

- Ale przecież...!

- Nigdy mi na tobie nie zależało - powtórzyłem, przerywając mu. - To jak kiedyś na ciebie patrzyłem to zaślepienie, a nie nadzieja. Nigdy niczego do ciebie nie czułem. Dopiero teraz wiem jak bardzo cię nienawidzę. Nie pokocham cię.

- Lulu...

- Żegnaj, Hiko - mruknąłem, ruszając ponownie do wyjścia.

Wtedy poczułem uścisk na nadgarstku i mocne pociągnięcie w tył. Trafiłem na tors Hisoki, po czym odczułem zimną ścianę przez cienki materiał swojego ubrania. Tym razem nie zdążyłem uderzyć go w twarz. Po raz pierwszy moje usta złączyły się z innymi. Przez ciało przeszedł jakby prąd, to jakiś impuls! Zacisnąłem palce na koszuli mężczyzny, wahając się między odepchnięciem a przyciągnięciem. Nim zdążyłem wybrać, odsunął się, spoglądając mi w oczy.

- Nosisz kolczyki ode mnie...

- Hisoka...

- Kiedyś kupiłem ci sukienkę. Ona nadal jest w twojej szafie, widziałem...

- Hisoka.

- Nie skreśliłeś mnie, po prostu się boisz i nie chcesz tego przyznać.

- Hisoka! - uderzyłem pięścią w jego ramię, aby przestało wiercić we mnie dziurę. - Nie kocham cię! Nie lubię cię! Przestań zachowywać się jak chory psychicznie!

- Wcześniej szukałem rozrywki. Tej zwykłej jak i cielesnej. Bawiłem się ludźmi, tobą także. Zepsułem cię... Chociaż wiem też, że działałem zbyt specyficznie, aby dało się mnie zrozumieć.

- Sam siebie nie rozumiesz. Nie chcę tego słuchać.

- Ale ty teraz... Ty nadal chcesz być kochany...- nawijał w kółko.

- Skąd możesz wiedzieć czego chce?! Przestań gadać bzdury!

- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że pragniesz pierścionka?

I to w tym momencie Hisoka przerósł samego siebie. On naprawdę... Pchał się do grobu.




Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz