S03 E16

475 46 176
                                    

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Chrollo

Przytuliłem blondyna do siebie jednym ramieniem, głaszcząc go po włosach czule. Nie widziałem go przez tydzień, a dopiero wczoraj się przebudziłem. Trupa mnie znalazła, ogarnęła sytuację i zajęła moimi ranami. Machi była w tej kwestii bardzo pomocna, a dzięki opiece Shalnarka nie czułem się najgorzej, mogłem chodzić o własnych siłach, z pewnością że dotrę na miejsce bez mdlenia. Przyszedłem do kryjówki, aby ostatni raz spojrzeć na to miejsce, bo mieliśmy przenieść się nieco dalej. Woleliśmy nie ryzykować, bo nasza lokalizacja zaczynała się roznosić. Chciałem zadzwonić do Kurapiki, ale mój telefon został zniszczony. Musiałem nauczyć się jego numeru na pamięć, najwyższy czas. Przeraziłem się, kiedy usłyszałem od Trupy, że nie mają zielonego pojęcia, gdzie młody się podział.

Byłem szczęśliwy mogąc znowu go zobaczyć. Słyszałem jego głos nim całkowicie odpłynąłem tamtego dnia i balem się, że już się nie zobaczymy. Sądząc po jego reakcji na mój widok, również bardzo się o to bał. Wspomniał coś o zawodzeniu mnie. Czyżby miał zamiar przejąć moje obowiązki lecz nie znalazł Trupy? Na to wyglądało i bardzo mnie cieszyło, że był gotowy wypełnić swój obowiązek. W końcu był moim zastępcą. Ufałem, że kiedy mnie zabraknie, on się zajmie resztą i nie myliłem się.
Pocałowałem blondyna w czoło, chwytając delikatnie za jedną z dłoni. Uniosłem ją do policzka, aby móc się do niej przytulić, ale wtedy poczułem coś zimnego na jego palcu, a to nie były łańcuchy. Sprawdziłem to, a moje serce zabiło mocniej na widok pierścionka. Tym razem to moje oczy zaszły łzami. Nie mogłem uwierzyć, że znów go założył.

- Chrollo...płaczesz? - zapytał, łamiącym się głosem.

- To nic - odpowiedziałem z uśmiechem, ocierając łzy z jego policzków. - Wyjeżdżamy.

- Wyjeżdżamy? Ale gdzie? I co z...

- Nie martw się. Będziesz ich odwiedzać - obiecałem, łapiąc jego rękę.

Ruszyłem na zewnątrz. Zostawiłem za sobą wspomnienia z tej bazy. Była przesiąknięta wspomnianiami oraz niewłaściwą wersją mnie. Wciąż zamierzałem kolekcjonować eksponaty, natomiast od tego momentu miało to unikać rozlewu krwi. Robiłem to dla niego i wszystkich do tego przekonałem. Znaleźliśmy nowe miejsce i mieliśmy zacząć od nowa. Wszystko jeszcze raz. Nowe wspomnienia, nowa historia, czysta karta do zapisania. Chciałem, aby Kurapika zapomniał o wszystkim co złego go spotkało i pokazać życie z innej strony. Miałem nadzieję, że mi się uda.
Miałem zamiar co jakiś czas odwiedzać grób jego rodziny, zwiedzać z nim różne wspaniałe miejsca, darować różnego rodzaju prezenty. To był pierwszy raz, kiedy miałem kogo uszczęśliwiać.
Wyszliśmy z walącego się budynku, aby stanąć przy samochodzie. Może byłem ranny, ale czułem się na tyle silny, by móc opanować sytuację za kierownicą. Pogłaskałem niższego po włosach.

- Jesteś gotowy opuścić to miasto? - zapytałem, na co odpowiedział kiwnięciem głowy. - To dobrze, bo potrzebujemy więcej miejsca dla naszego dziecka.

- C...Co?

Uśmiechnąłem się rozbawiony jego zdziwieniem. Podszedłem do samochodu, do tylnych drzwi. Otworzyłem je powoli, pokazując Kurapice co kryło się we wnętrzu. Nagle jego oczy się rozszerzyły i pięknie zaiskrzyły. Słodki szczeniaczek wyskoczył w jego ramiona, liżąc po twarzy. Dobrze, polubili się. Obserwowałem jak łzy Kurapiki znikają, zastąpione szerokim uśmiechem i ekscytacją. Wcześniej nawet nie myśleliśmy, że moglibyśmy być dobrą rodzinką. Gdy znalazłem tego maluszka na chodniku w kartonie, musiałem go ze sobą zabrać i nakarmić. Było to dosłownie dwie godziny temu.

- To znaczy, że teraz jesteśmy...?

- Tak, Pika - przytaknąłem i zbliżyłem się na tyle, by móc go lekko objąć wraz z psem. - Znów masz rodzinę, a ta rodzina nigdy cię nie zostawi.

🍥🍥🍥

Pojechaliśmy prostą drogą na obrzeża miasta, aby zbliżyć się do wyjazdu z tego miejsca. Reszta już czekała na nas w nowej bazie, a ta baza powinna być o wiele bardziej przytulna niż poprzednia. Urządzaliśmy ją od kilku miesięcy, kiedy Kurapika nie był tego świadomy.
Obserwowałem co jakiś czas, jak młodszy bawił się ze szczeniaczkiem na swoich kolanach. Patrzyli przez otwarte okno, a blondyn zachowywał się jakby naprawdę pokazywał świat małemu dziecku. Rzadko widzi się podobnie piękny widok.

Podróż była długa i nic dziwnego, że obu udało się usnąć na siedząco. Musiałem ich przebudzić, gdy już zaparkowałem w naszym nowym azylu. Chłopak zrobił naprawdę wielkie oczy. Był zachwycony. Odkryliśmy sporą, opuszczoną fabrykę, w której prawie nic nie zostało. Było w niej wystarczająco dużo miejsca, aby oddzielić różne przydatne pomieszczenia. Stworzyliśmy funkcjonalną kuchnię, łazienkę, pokoje. Oczywiście byliśmy zmuszeni dobrać się w pare osób, ale to nie stanowiło problemów, by mieszkać razem. Ja i Kurapika byliśmy tylko we dwoje. Weszliśmy do jednej wielkiej hali, która robiła za pokój wspólny dla całej Trupy Fantomu. Był tam telewizor, poduchy, kanapy, mnóstwo rozwieszonych świateł, nadających klimatu temu miejscu. O takie rzeczy jak prąd zdążyliśmy zadbać.

- Tu jest niesamowicie, ile wam to mogło zająć i dlaczego nic mi nikt nie powiedział?

- Bo to miała być niespodzianka. W końcu to dzięki tobie zaczęliśmy od nowa - odparłem, kładąc dłoń na jego głowie.

- Hej, Kurapika! Zagramy razem?! - zawołał uśmiechnięty Shalnark z padami w dłoniach.

Młodszy spojrzał na mnie, a ja kiwnąłem jedynie głową. Pobiegł grać, a ja zaopiekowałem się szczeniakiem na kanapie między Shizuku i Phinksem. Widziałem jak obaj się bawią przed telewizorem i wykłócają o to kto wygra pierwszą rundę.

- Kurapika? Ten pierścionek to...? - zapytał Shalnark, gapiąc się na biżuterię.

- Tak, dokładnie to - przytaknął, czym roztopił moje serce.

- Oh, wy tak na serio? - podskoczył manipulator, odwracając się do reszty. - Hej, musimy urządzić wesele dla zakochanych!

- Ciii, jeszcze nie planowaliśmy wesela - zwrócił mu uwagę mój narzeczony.

- Ja chcę sypać kwiaty!

- Dobra, ale najpierw ze mną wygraj - rzucił wyzwaniem swojemu przeciwnikowi, po czym zaczęli grać.

Ta kłótnia była naprawdę rozczulająca. Dla nas dwóch zdecydowanie było za wcześnie na myślenie o weselach i innych wydarzeniach tego typu o ile w ogóle była nam taka impreza potrzebna. Co prawda wiele było za nami lecz również wiele przed nami. Chciałem być cierpliwy i móc pracować nad naszą relacją. Pewnego dnia bez wątpienia złączymy się ciaśniejszą więzią, ale na ten moment pozostało nam wiele do wybudowania. Obiecałem go nigdy nie opuścić i dotrzymam obietnicy. To już koniec afer.

🍥🍥🍥
Happy end

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz