S04 E06

318 40 87
                                    

×××
Intruz
×××

- Hiso...ka?

- Tak się cieszę, że znów cię widzę. Pachniesz równie słodko jak kilka miesięcy temu - wyszeptał tuż przy moim uchu.

- Ty... Jak śmiesz? - warknąłem.

Wyrwałem nadgarstki z jego uścisku, a podczas obrotu w jego stronę, uniosłem nogę, starając się wycelować w twarz. Nie spodziewał się tego ruchu, więc odgłos uderzenia mnie nie zaskoczył. Nie zamierzałem czekać na jego ruch. Wibracje - tego mnie uczył. Wykorzystam jego technikę, przeciwko jemu samemu. Jakim prawem ten oszust wracał do mnie po tak długim czasie, wpraszał się do środka i dotykał mnie według własnych zachcianek. Niczego się nie nauczył? Był niereformowalny do tego stopnia? Ten cholerny klaun!
Sięgnąłem po igły, które wypuściłem spomiędzy palców, gdy niespodziewanie mnie chwycił. Szpile wystartowały w jego kierunku, a ja zaraz za nimi. Odwrócić jego uwagę, aby atak miał większe szanse na powodzenie - potrzebowałem planu, którego nie miałem szansy obmyślić. Jak wiadomo Hisoka jest ode mnie silniejszy. Pokonanie go wymagało mistrzowskiej improwizacji. Nie myślałem jednak do końca trzeźwo. Najistotniejsze było zadanie mu jak najwięcej ciosów. Niestety, unikał mnie za każdym razem. Czułem go, a mimo to nie potrafiłem zdobyć przewagi. To jakieś kpiny. Nie trafiłem ani razu.

- Tak się cieszysz z mojego powrotu? Spokojnie kochanie, Jesteś chory, mam rację? - mówił do mnie radosnym, pewnym siebie tonem.

Nie odpowiadałem mu. Nie pozwoliłem, aby wciągnął mnie w swój głupi dialog. Chciał mnie rozproszyć? Udobruchać? Wbić do głowy moją niższość i zgasić chęć przywalenia mu jeszcze raz? Sądził, że jego "kochanie" roztopi moje serce?
Zatrzymałem się tylko na chwilę, aby wziąć świeży wdech. Brakowało mi energii do ciągłego skakania wokół niego. Omijał mnie tak sprawnie. To nie do przyjęcia!
Ta krótka przerwa była dla mnie wyrokiem. Hisoka nie mógł tego przegapić. Poczułem oddech na karku. Obejmujące mnie w pasie ramiona. To takie... Obrzydliwe!

- Pomyliłem się, ty nie jesteś moim Lulu...

- Ha?

- Moja lilia nigdy nie wybrałaby samobójczej ścieżki. Kim jesteś?

- Nie masz prawa...

- Twoje oczy znów są ślepe. Twoim wyrzeczeniem była rodzina, prawda? Wróciłeś tu, wiedząc że umrzesz. Pogodziłeś się ze śmiercią? Chcesz dać mi wygrać, tak? - przerywał mi stale.

- Przestań - rozkazałem twardo.

- Zagubiłeś się w samym sobie. Stałeś się słaby...to takie rozczarowujące...

Narzekał na mnie, a jedna z jego dłoni przesunęła się do mojej ręki, lekko ją ściskając. Znów przytulił twarz do mojej ręki. Znów pozwalał sobie na wszystko. Znowu mącił mi w głowie. Zgubiłem się w samym sobie? Jego lilia? Czy on się uważa za cholernego władcę wszechświata? Nie należałem do niego.

- Tak bardzo zmiękłeś. Przestałeś mnie zaspokajać i zainteresowałem się innymi okazami.

- Zaspokajać? To nie jest mój obowiązek. To ty wyrwałeś ze mnie te wszystkie uczucia. Nie ja tu jestem winny. Zresztą... Nie jestem twoją cholerną dziwką! - krzyknąłem i zamachnąłem się, przez co dostał prawdopodobnie w policzek.

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz