×××
Zmiana
×××||Zmiana narratora||
IllumiMinęły dwa dni od dnia, w którym Gotoh wziął moją winę na swoje barki. Nie był to dla mnie najlepszy czas. Ciągle odczuwałem zmęczenie, nie miałem siły wstać z łóżka czy krzesła. Coraz częściej traciłem wzrok, a po powrocie często bywało dość zamglony. W skrócie było ze mną coraz gorzej. Każda kolejna godzina to jeden wielki znak zapytania. Choć opanowałem stan psychiczny, też fizyczny wciąż był niestabilny. Przeciągana walka z klątwą nie była dla mnie niczym dobrym. Czułem jak we mnie wsiąka, gnieździ się gdzieś głęboko i dusi bezlitośnie. Ból, który odczuwałem, nie przypominał żadnego innego, więc nawet słowem nie umiałem tego opisać. Moja szansa na odzyskanie wzroku stała się sznurem na szyi i chwiejącym się stołkiem.
Starałem się kryć lecz nie było to proste. Wczorajszego wieczora opadłem z sił, kiedy wszedłem do pełnej jadalni. Przed wczoraj zwymiotowałem przynajmniej trzy razy. Matka zamartwiała się stanem mojego zdrowia. W końcu nigdy nie straciłem wytrzymałości. Zadzwoniła nawet po lekarza, który powinien zjawić się jutro rano. Nie mogłem tyle czekać na wizytę medyka, który niczego konkretnego nie stwierdzi. Cieszyłem się jednak, że nie było w domu ojca. Mogłem do woli oszukiwać rodzeństwo oraz matkę lecz Silvy nie sposób nabrać. Czytał we mnie jak w otwartej księdze. Brak jego obecności był najlepszym czasem, aby uciec od nadciągającej śmierci.Nim słońce wyszło zza gór, pognałem do dziadka, aby móc z nim potrenować. Uwielbiał uczyć swoje wnuki swoich ulubionych technik. Miło było posłuchać satysfakcji wyczuwalnej w jego tonie.
Koło południa spędziłem trochę czasu z mamą. Wysłuchiwałem jej plotek, komplementowałem wygląd oraz pomagałem w jej hobby. Mało kto lubił jej towarzystwo, więc to moje musiało ją cieszyć. Następnym w kolejce był Kalluto - mój najmłodszy braciszek. Razem zajęliśmy się zabawą z naszym psiakiem. Mike to naprawdę wielki, ale lojalny stwór. Tęskniłem za nim cały ten czas. Znów będę musiał go pożegnać. Zanim wróciłem do swojej sypialni, odwiedziłem Millukiego i zagrałem z nim w kilka rundek jego ulubionej gry. Czy to było wystarczająco dobre pożegnanie bez słów? Czy po odejściu znów poczuję pustkę i wyrzuty sumienia? Nieważne jak bardzo nie zepsuliby mojego życia - to zawsze będzie moja rodzina.Słońce powoli zachodziło, niebo w pomarańczowych barwach. Wpatrywałem się w lustro, analizując dokładnie swoje ciało oraz twarz. Byłem dosyć krytyczny wobec samego siebie. Taki zwyczajny, nudny, powtarzalny, wstydliwy, przesadnie skromny. Gdzie w tym podkreślenie tego kim byłem naprawdę? Potrzebowałem metamorfozy. Jakiejś przemiany, która pozwoli mi nabrać pewności siebie.
Na początek ubrałem na siebie coś czarnego i przylegającego do ciała. Głównie chodziło o to, że w tym stroju byłem o wiele bardziej zwinny. Podkreśliłem swoje kształty, zyskałem więcej odwagi. Była jeszcze jedna sprawa do załatwienia.
Chciałem cofnąć się w czasie. Zrobić coś, co przynajmniej w najmniejszym stopniu przywróciłoby zdarzenia z czasu, w którym Hisoka nie mógł jeszcze zepsuć mojego życia. Pragnąłem zacząć jeszcze raz, skorzystać z drugiego życia jak rozpikselowane postaci z gierek Millukiego. Chwyciłem ostrze, włosy i przeciąłem je jednym ruchem. Znów były takie krótkie jak tamtego dnia, gdy jeden z klonów odważył się mnie naruszyć. Czas zacząć od nowa. Kiedy odzyskają dawną długość, dotrę do momentu , w którym będę z siebie dumny.Ruszyłem do drzwi balkonowych, chcąc się wymknąć jak najprędzej. Nie miałem już czego tu szukać. Nawet z Gotoh się pożegnałem. Byłem gotowy do rozwinięcia skrzydeł samodzielnie. Bez pomocy tatusia, o ile jego metody można nazwać pomocą.
Niespodziewałem się, że w takim momencie mój wzrok się rozmyje, przez co upadłem na cztery łapy. Westchnąłem cichutko, czekając aż moje osłabienie minie, a mięśnie odzyskają energię do zeskoczenia na trawę bez pamiątek w formie połamanych kości. Usiadłem. Po chwili usłyszałem kroki. Zaniepokoiło mnie to. Moje oczy odzyskały ostrość, a wtedy napotkały na swojej drodze czarne buty. Powoli uniosłem głowę. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Dlaczego teraz? Dlaczego w takim momencie?- Oya, oya... Cóż za urokliwa istotka...
- Co tu...
- Przecież wiesz co tu robię. Niedawno już tu byłem - odpowiedział, zanim zdążyłem dokończyć.
- Byłeś? Czyli to mi się nie śniło...
- Oczywiście, że nie - przyznał i ukucnął tuż przede mną. - Obiecałem ci na koniec, że przyjdę po ciebie. Chciałeś mi uciec? Ściąłeś włosy?
- Co? Nie. Nie chcę nigdzie z tobą iść! Nie dotykaj mnie!
- Uhh, czułem że kopię pod sobą dół - zaśmiał się pod nosem, siłując się ze mną i jakimś pasem.
Związał moje dłonie. Ten dupek chciał mnie unieruchomić! Chciałem wrócić do początków, ale nie mówiłem o dosłownym porwaniu. Nieważne jak bardzo się szarpałem, nic nie było w stanie uwolnić mnie z pułapki tego idioty. Jego samowolka zaczynała mnie poważnie drażnić. Zasługiwał sobie na śmierć jak nikt inny.
Podniósł mnie "na pannę młodą", po czym ruszył pewnym krokiem na zewnątrz. Był szybki, zwinny. W przeciągu sekundy wskoczył na barierkę, utrzymując mistrzowską równowagę. Zaraz potem wylądował ze mną na ziemi, ruszając w kierunku głównej bramy. Miał zamiar od tak mnie ukraść? Czy on aby na pewno dobrze się czuł? Myślał, że może mnie tak więzić ile chciał? Gdybym tylko się uwolnił, bez wątpienia próbowałbym go ukatrupić gołymi pazurami. Bezwstydnik!- Już dobrze, zaraz wrócimy do domu i wszystko ci opowiem na spokojnie. Teraz bądź grzeczny. Nie możesz się przemęczać.
Miałem wielką ochotę mu przygadać. Wytknąć jaki z niego burak i psychopata...ale nie mogłem. Poczułem się okropnie źle. Miałem ochotę wymiotować. Zero sił, aby chociaż podnieść jedną dłoń. Okropne. Wstyd przyznać, że potrzebowałem jego rąk. Znowu.
To takie frustrujące! Dlaczego nie mogłem sobie poradzić bez jego wkładu? Czy bycie w jego cieniu to moja rola do końca świata? To takie nie sprawiedliwe. Pragnąłem pokazać mu jak mało dla mnie znaczy. Obecnie ściskałem jego ubranie, czując jak coś ze mnie schodzi. Czy to oznacza, że ja...- Już umierasz, Lulu? - zapytał z uśmiechem.
Szedł dalej zadowolony. Pod nosem nucił pewną melodie. Czy moja krzywda go bawiła? Jakim prawem...
×××
CZYTASZ
Kill my Soul || Hisoka x Illumi PL
FanfictionShip: Hisoka x Illumi, Chrollo x Kurapika Seria: HxH Narrator: Wieloosobowy Mogą pojawić się shipy poboczne, przekleństwa, sceny 18+