S02 E17

626 57 29
                                    

🍥🍥🍥

Spędziłem kilka godzin na kanapie Hisoki, obserwując jak przemieniał kanały ze znudzeniem. Już rozumiałem jak czuła się osoba porwana, ze znikomą szansą na ucieczkę, gdy nawet własny ojciec nie ruszył palcem na zmianę złej sytuacji. Minęło prawie pół roku, a on wciąż myślał, że wrócę samodzielnie. Wierzył we mnie? A może to zwyczajne lenistwo? Jak nie patrzeć, Killua był bardziej wartościowy ode mnie, pewnie jego szukał w pierwszej kolejności. Choć byłem pierwszy i ćwiczony surowo od najmłodszych lat, ojciec i tak wolał jego. Starałem się tego nie zauważać i troszczyć się o Killa, bo koniec końców to nie jego wina. Miał własny pomysł na życie, nie pchał się na miejsce głowy rodziny. Momentami czułem się oszukany i zmarnowany, zwyczajnie niedoceniony. Te myśli często doprowadzały mnie do kluczowego pytania - Czy to moja wina?
Skuliłem się na kanapie, wbijając wzrok w podłogę. Nie umknęło to uwadze czerwonowłosego. Czułem jego spojrzenie na sobie od dłuższego czasu, po którym zbliżył się do mnie i pogłaskał po policzku. Nie chciałem, aby mnie dotykał, ale nie odezwałem się. Wolałem milczeć niż rozpoczynać nową wymianę zdań, zakończoną jego żarcikami. Wierzyłem, że będzie milczał lecz nie...

- Źle się czujesz? Pewnie jesteś zmęczony, prawda? - zapytał, wstając i wyłączając telewizor.

- Może trochę...

- Rozumiem - szepnął, zabierając gumę, czym mnie odrobinę zaskoczył. - Bądź grzeczny, zgoda?

Nim zdążyłem zapytać co miał w planach, podniósł mnie w stylu panny młodej i ruszyłem do sypialni. W mojej głowie automatycznie uruchomiła się czerwona lampka, alarmująca o kolejnej podstępnej próbie. Starałem się zeskoczyć z jego rąk, powtarzając swoją niechęć, jednak nie było to proste. Trzymał mnie mocno i pewnie, przytulając do swojej piersi. Szykowałem powoli plan awaryjny, który ostatecznie nie został wcielony w życie.
Ułożył mnie na poduszce, podał swoją koszulkę i kazał się przebrać, gdy on opuści pomieszczenie. Żałowałem, że nie mogłem skorzystać z propozycji Millukiego, ale z drugiej strony czy aby na pewno chciałem wrócić w miejsce, w którym byłem zbędnym pionkiem? Jedynie Milluki zainteresował się moim zniknięciem po tak długim czasie, a zresztą na pewno zrobił to tylko po to, żeby przetestować sprzęt. Więc co było lepsze? Powrót do rodziny, której wyrzekłem się wierności, a i tak nie doceniali mojego istnienia, czy pozostać z mężczyzną, który dbał o mnie przez pół roku i doceniał mnie w jakikolwiek sposób, chociażby cieleśnie.
Przebrałem się w koszulkę przesiąkniętą zapachem Morowa. Sukienkę odrzuciłem na bok. Poczułem się o wiele lepiej, dyskomfort zelżał na sile. Wtedy do sypialni wrócił Hisoka ze szklanką ciepłego mleka. Usiadł blisko i podał mi ją ostrożnie. Wbiłem w niego wzrok niepewnie, dobrze pamiętając skąd wziął się mój uraz do mleka. Zdecydowałem się odpuścić. Wypiłem mleko, za co zostałem pogłaskany po głowie i pochwalony.

- Dzielny jesteś, nie każdy tak szybko odpuszcza swoją odrazę.

- Pochwaliłeś mnie za wypicie mleka? - zapytałem zdziwiony.

- Tak, nieważne za co cię chwalę, należy ci się to - wytłumaczył spokojnie. - Pomijając moje wredne zachowanie dzisiejszego wieczoru, chciałbym przekonać cię do mojej prawdziwej, nieco niespotykanej natury.

- Chcesz mnie przyzwyczaić do...

- Nie zrobię ci krzywdy - wtrącił się w moje zdanie. - Zaśniemy dziś razem. Rano porozmawiamy o tym, wtedy kiedy się wyśpisz.

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz