S03 E06

451 47 99
                                    

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Chrollo

Minęło pół roku od czasu, w którym Leorio zdecydował się zaprzyjaźnić ze mną. Spędzaliśmy wszyscy razem mnóstwo czasu. Kurapika cieszył się, że rozmawialiśmy ze sobą przyjaźnie, a to wiele dla mnie znaczyło. Gon bardzo szybko mi wybaczył, jednak Killua w dalszym ciągu nie był przekonany. Wciąż mnie o coś podejrzewał i osądzał o każde niepowodzenie, nawet jeżeli nie dotyczyło to mojej osoby w żadnym stopniu. Starałem się tego nie zauważać, bo wszelkie przekonywania o moich dobrych intencjach były tylko stratą czasu. Nie mogłem mieć pretensji, przecież wiadomo jak wyglądała sytuacja. Młodszy braciszek Illumiego raczej nigdy się do mnie nie przekona, podkreślając wypadek z Gonem w roli głównej. Byłem zmuszony zaakceptować ten morderczy wzrok.

Jeśli chodzi o moje relacje z Kurapiką, o wiele się poprawiły. Z czasem zaczęliśmy się zbliżać, od nowa poznawać swój dotyk i ton. Niczego przed sobą nie ukrywaliśmy. Oswoił się ze mną. Co miesiąc przyjeżdżaliśmy na dawne tereny klanu Kurta, by zająć się porządkami. Nie mogliśmy zapomnieć o tym miejscu. Czułem się zobowiązany udowodnić duchom jego rodziny, że byłem wart jego serca oraz pokazać swój żal z powodu popełnionych błędów.
A obecnie spanie w jednym łóżku, trzymanie za dłonie, czułe słowa - to wszystko wróciło. Czułem niewyobrażalną ulgę. Cieszyłem się, że prawda wyszła na jaw. Już nic nie mogło nam przeszkodzić w budowaniu wspólnej przyszłości. Nawet Trupę Fantomu trzymałem na dystans od chłopaka, ograniczając rozlew krwi podczas kolekcjonowania eksponatów, który dawniej mi nie przeszkadzał. Czasami działali na własną rękę - ja cieszyłem się tym co do tej pory zdobyłem. Niektórzy wciąż wytykali mi jak głupia była moja zmiana. Wcześniej przekonali się do Kurapiki, ale po mojej obietnicy, którą mu złożyłem, pająki zaczęły się nudzić i uważać go za osobę, która rozburzyła cały sens naszej ekipy. Problem w tym, że niewielu pamiętało o istotnym fakcie - sens naszej ekipy polegał na rodzinie. Może to moja wina? Tak mocno skupiałem się dawniej na wszystkim poza więzami, że oduczyłem ich patrzenia na nas z tej łagodniejszej perspektywy. Musiałem naprawić to co zepsułem. Wciąż uważali mnie za szefa i liczyłem na przeciągniecie rodziny na swoją stronę.

Ten wieczór spędzaliśmy w mieszkaniu Leorio. Chłopcy poszli już do łóżek, padając z nóg. Kurapika spał z głową na moich kolanach. Była już 2 w nocy. Delikatnie przeczesywałem blond włosy, pilnowałem aby spał spokojnie. W telewizorze leciał kanał dotyczący pojedynków, dość popularny. Obok mnie Leorio popijał alkohol. Zostaliśmy sami. Nagle młodszy mężczyzna się odezwał.

- Słuchaj, Chrollo...- mruknął, przecierając oczy. - Opiekuj się nim, jasne?

- Um, oczywiście, robię to cały czas. Dlaczego mi to mówisz?

- Bo na twoich kolanach leży jeden z największych skarbów jaki podarował nam los. Nie waż się go nigdy skrzywdzić.

- Leorio... Przepraszam - szepnąłem, wbijając wzrok w chłopca na moich kolanach.

Przez pół roku nie wspomniał o tym ani słowa. Starał się utrzymywać ze mną przyjazne relacje. Po alkoholu, na dodatek w samotności, jego język zaczął się rozwiązywać. Jego brak walki uznałem za brak zainteresowania Kurapiką. Zrozumiałem, że jego uczucia nadal były realne. Przeprosiłem, bo ukradłem jego szansę. Gdybym się nie pojawił, pewnie z biegiem czasu zainteresowaliby się sobą wzajemnie. Oczywiście mimo to nie zamierzałem odsuwać się w kąt. To co razem stworzyliśmy przechodziło na coraz wyższy level. Nie mogłem od tak go oddać. W końcu sam mnie wybrał.

- To był jego wybór. Dopóki jest szczęśliwy, niczego więcej nie chcę... - powiedział, gapiąc się na szklankę.

- To znaczy, że nadal kryjesz do mnie urazę, zgadza się?

- Nienawidzę cię za to co mu zrobiłeś. Nie powinieneś się nigdy urodzić...

- Leorio...

- Ale masz pierdolony obowiązek, aby żyć. Dla niego. Więc nie waż się kurwa umierać - zagroził mi.

Używał więcej przekleństw niż na trzeźwo. Czułem wyraźnie to jak obrzydzałem go samym swoim istnieniem. Imponował mi swoją twardą postawą. Był zakochany, a mimo to trzymał się z boku i patrzył jak jego ukochana osoba bawi się z kimś innym. Nie rzucał się w oczy, byleby sprawić młodszemu radość. Nie odezwał się ani słowem, byleby pozwolić mu wybrać bez obawy o złamanie czyiś uczuć. Jego poświęcenie było dla mnie niesamowite.

Wstał, aby dolać sobie alkoholu. Właśnie wtedy wstałem z Kurapiką na rękach. Nadszedł czas, aby opuścić mieszkanie przyjaciół mojego chłopca. Musiałem nas odwieźć i odłożyć go do ciepłego łóżka. Spojrzałem ostatni raz w kierunku Leorio.

- Cieszę się, że Kurapikę wspiera ktoś tak wartościowy jak ty, dobranoc - pożegnałem się, ruszając do wyjścia.

- Hej... - mruknął, przez co stanąłem tuż przed drzwiami. - Jeśli włos spadnie mu z głowy, zabiję cię bez względu na jego szczęście.

Na te słowa nie byłem w stanie odpowiedzieć. Opuściłem mieszkanie, aby wejść do windy. Wpatrywałem się w metalowe drzwi, myśląc nad tym co usłyszałem. Był bardzo stanowczy i bez wątpienia znał wagę swoich słów mimo ilości alkoholu. Odrobinę się martwiłem, że nie podołam jego oczekiwaniom.
Uspokoił mnie cichy pomruk Kurapiki w moich ramionach. Widok jego snu mnie rozbrajał i uspokajał wszelkie obawy. Nie było mowy o tym, że mógłbym skrzywdzić coś tak delikatnego. Na codzień grał odważnego, silnego mężczyznę, ale w głębi to wrażliwy maluch potrzebujący wsparcia. Wypełnię swoją rolę tak, aby nikogo nie zawieść. Wtuliłem go w siebie mocniej.

To moje oczko w głowie.

🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
Leorio

Nalałem sobie alkoholu do szklanki, po czym wróciłem na kanapę. Głowa zaczynała mnie boleć Z przemęczenia i irytacji. Cieszyłem się, mogąc patrzeć na szczęście Kurapiki lecz własne serce wykańczało mnie od środka. Jak mogłem się szczerze uśmiechać, gdy ten morderca obejmował go z taką swobodą? Przez tyle czasu musiałem to znosić. Brało mnie na wymioty, ale nie mogłem nic powiedzieć, bo to namieszałoby w sercu Kurapiki. Nie chciałem psuć jego nabierającego kolorów życia swoim nagłym wtargnięciem. On nie był niczemu winny. To nie fair, aby miał cierpieć przez dwóch facetów, którzy się na niego uwzięli. Nie chciałem walczyć z Chrollo, nie chciałem sprawiać wielkiej afery. Jedynym moim pragnieniem było słuchać podekscytowanego chłopaka, opowiadającego o swoich randkach z wielkim uśmiechem na twarzy. Na nic więcej nie mogłem liczyć. Czasami świat bywał okrutny, zaciągając nas w najgłębszy dół, ale taki już był los. Takie moje życie. Najpierw przyjaciel, teraz pierwsza miłość.

- Nie spieprz tego, pajęczy dupku... - mruknąłem pod nosem.

🍥🍥🍥
Ojej, chcieliście się w tym rozdziale dowiedzieć o co chodziło z buziakiem Illumiego, prawda?

No to jeszcze poczekacie
😏

Konkurs z Dango dobiegł końca
Osoby z pięcioma Dango mogą zgłosić się na pv w każdej chwili.
Osoby, którym brakuje jednego Dango do pięciu, a chcą dorzucić swój pomysł, niech się zgłoszą, a przymknę na to oko i podrzucę bonusowe Dango za chęci

Oczywiście za jakiś czas znowu coś wymyślę :>

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz