×××
Wróciłem.
W domu przyjęto mnie zwyczajnie. Tak jakbym nigdy go nie opuścił. Kalluto jedynie zerkał zza sukni matki, Milluki nawet nie wysunął nosa ze swojej jaskini. Dziadek powitał mnie z uśmiechem, a matka rzuciła się na szyję. Ona jako jedyna była przejęta. Cieszyła się, że znowu mnie zobaczyła. Żałowałem, że nie mogłem zobaczyć jej w taki sam sposób co ona mnie. Ostrość w moich oczach się rozmyła. W tamtym momencie byłem zmuszony udawać, że czuję się dobrze i nic się we mnie nie zmieniło. Nieważne jak bardzo bym udawał, moja gra nie potrafiła zmienić stanu rzeczy. Nade mną wisiał wielki młot, który sam nad sobą zawiesiłem. Nie mogłem się już uśmiechać, cieszyć, krzywić, płakać. Nikt nie mógł wiedzieć o transformacji mojego charakteru.
A tata? Ojciec nawet się mną nie przejął. Położył dłoń na mojej głowie, kiedy przyszedłem do niego po wezwaniu. Wtedy powiedział, że czeka nas wiele zaległości w biznesie. Smród zwłok, brud zakrwawionych rąk, chłód unoszących się nade mną duchów moich ofiar - to wszystko uderzyło we mnie wraz z sekunda, w której dotarło do mnie, że znów musiałem się do tego przyzwyczaić. Ale nie było jak dawniej, ja nie chciałem zabijać. Ichigo nauczył mnie cenić każde, nawet najmniejsze życie. Nawet jedna mała pszczółka miała w sobie wielką wartość. Dlaczego miałem pozbawiać kogoś marzeń i rodziny? Dlaczego miałem wybrać drogę, którą ojciec mi wskazał? Gdzie moja sprawiedliwość... I dlaczego wciąż nie spotkała mnie kara?Minęły trzy miesiące. Zaczynałem zapominać, że istniał ktoś taki jak Hisoka Morow. Jego twarz powoli nikła w pamięci, kolor oczu stawał się coraz trudniejszy do przywołania. Choć nie był to długi czas, robiłem wszystko, aby wyrzucić ze swojego życia niechcianego pasożyta. Skupiałem się na rodzinie, swoich oczach i przemijającym życiu. Dlaczego stałem się samobójcą? Pewnie wielu zapytałoby "Byłeś prpfesjonalnym zabójcom. Mogłeś się go pozbyć i żyć po swojemu. Dlaczego chcesz umrzeć?". Dlatego, bo tak należy zrobić. Nie stoczyłem się, nie straciłem swojej wartości, nie obniżyłem swojego poziomu w jakikolwiek sposób. Osobiście uważałem, że dzięki tej zmianie stałem się silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Ichigo mi ufał...jakim prawem miałem splamić jego wioskę krwią zdrajcy? Jakie miałem prawo sądzić innych? Byłem niebezpieczny, moja śmierć ochroni tych, na których mi zależy. Na tego drania czeka jeszcze kara lecz dla mnie to koniec rozdziału.
Więc jak przeżyłem trzy miesiące w domu bez zabijania? Udawałem. Sam wybierałem swoje cele, myśląc jak to odpowiednio ugrać. Nawet jeśli mieszałem w czyimś życiu, nigdy go nie odbierałem.Tego dnia również wybrałem swoje zlecenie.
Skradłem dziecko z kołyski. Jego samotna matka spała, ojciec nie istniał już jakiś czas. Przemierzałem z maluchem ulice nocą w świetle księżyca. Drogi były puste, lampki w oknach zgaszone, ludzie spali. Tuliłem niemowlaka do swojej piersi, okrywając kocykiem. Pod nosem nuciłem jedną ze znanych mi kołysanek, aby uspokoić dziecko w swoich ramionach. Nie chciałem by płakało.
Jego matce zostawiłem jedynie bransoletkę, którą dziecko miało na rączce. Pewnie było to coś istotnego, dlatego chciałem zostawić jej pamiątkę. Może pozbawiłem dziecka matki, ale ta chorowita kobieta długo by nie pociągnęła. Chłopczyk natomiast został odprowadzony pod drzwi sierocińca. Tutaj miał odnaleźć nowy dom pod nowym imieniem. Stałem przed drzwiami jego przyszłości.- To tutaj... Carmel - uśmiechnąłem się delikatnie.
×××
A co spotkałem po swoim powrocie? Uchylone okno w swoim pokoju. Nigdy nie otwierałem okien przed wyjściem. To było bardzo dziwne, więc sprawdziłem okolice kilka razy, upewniając się, że to tylko moja pamięć szwankuje. Pozostało mi tylko pójść spać i zapomnieć.
Nienawidziłem tego co robiłem. Mieszałem w czyimś życiu, aby nie ponieść kary z rąk rodziny, ale też po to, by przedłużyć choć odrobinę swoje życie, przeciwstawiając się rozkazom ojca. Moje wymówki były bezwartościowe. Co z tego, że nie odbierałem żyć? Nadal niedaleko mi do diabła, którym dawniej byłem. Leżąc w łóżku mogłem trochę powspominać czasy, w których nikt nie wymagał ode mnie wyrywania ludziom wnętrzności gołymi rękami. Bez przerwy od trzech miesięcy słyszałem wokół siebie znajome głosy. Rozglądałem się za przyjaciółmi. Nie mogłem znieść poczucia winy. Ja wcale nie robiłem nic dobrego, ja... Ja się zgubiłem!
- Illumi?
Podniosłem głowę, ocierając oczy z napływających łez. Zrobiło się niebezpiecznie. Swoje spojrzenie wbiłem w Killa, który zajrzał do środka. Pewnie pukał, a ja tego nie usłyszałem zajęty rozpaczaniem nad tym co było. Miło było spojrzeć braciszkowi w oczy, nawet jeśli niespodziewanie tak strasznie się rozmył.
- Coś się stało, Killu? - zapytałem, obserwując jak siada przy mnie.
- Illumi, mogę z tobą porozmawiać? Wszyscy śpią, więc...
Wydawał się zmieszany, niepewny, może odrobinkę przestraszony. Co takiego się stało z moim młodszym, nieugiętym, odważnym braciszkiem? To wina rodziny? A może prywatne sprawy? Tylko od kiedy Killua zwierzał mi się z dręczących go problemów?
- Co się z tobą stało przez ten rok?
- ...H...Hm? - wbiłem w niego zszokowany wzrok.
- Zmieniłeś się. Może inni tego nie widzą, ale ja... Czuję to. Traktujesz mnie ulgowo.
- Wcale...
- Nie zaprzeczaj. Tydzień temu dobrze wiedziałeś, że próbuje się wymknąć, a ty grałeś głupiego i pozwoliłeś mi pójść z Gonem...czemu?
Zastanawiałem się dłuższą chwilę nad jego słowami. Poprawnie mnie rozgryzł. Zawsze nienawidziłem Gona, trzymałem Killa jak na smyczy. Mój zdolny braciszek dostrzegł niezgodność. Może to nie do uwierzenia, ale zaakceptowałem jego przyjaźń. Skoro ja utrzymywałem kontakt z Ichigo i Shizuim, to co z nim? Czy mógłbym być taki egoistyczny? Mój czas powoli dobiegał końca, kładłem się spać bez gwarancji, że ujrzę słońce jeszcze raz. Dopóki miałem szansę, chciałem widzieć szczęście swojego brata. Killua zasłużył na to. Był inny od reszty rodziny. Jego serce było dobre, nie mogłem go dłużej spychać na ten sam tor co ja. Poza tym był kimś idealnym, kto mógłby kontynuować wysyłanie listów do Ichigo i...uhh, to również okrutne, prawda? Bestia zawsze pozostanie bestią. Moja historia się kończyła, ale u niego to dopiero wstęp, który miał wpływ na ciąg dalszy. Właśnie dlatego uśmiechnąłem się i...
- Uciekaj... Killu...
×××
Totalnie nie mam weny
.
.
.
.
Ale przynajmniej to znak, że żyje.
CZYTASZ
Kill my Soul || Hisoka x Illumi PL
FanficShip: Hisoka x Illumi, Chrollo x Kurapika Seria: HxH Narrator: Wieloosobowy Mogą pojawić się shipy poboczne, przekleństwa, sceny 18+