🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
KurapikaSiedziałem na kocu, podpierając się z tyłu na dłoniach. Chrollo poszedł do budki z deserami niedaleko, aby wziąć nam lody. Dał mi bardzo istotne zadanie- pilnowanie kocyka. Wyciągnąłem telefon, chcąc przejrzeć nowości. Nie miałem go w ręce od wczoraj, pewnie sporo mnie ominęło.
Ale nie sądziłem, że aż tyle.
Leorio dzwonił do mnie z milion razy! Wcale nie przesadzałem, to naprawdę był milion. Codziennie przez ponad tydzień! Zmartwiłem się. Co jeśli stało się coś naprawdę poważnego? Pewnie dodałem mu więcej nerwów przez brak odzewu. Za nic nie mogłem sobie przypomnieć, dlaczego nie odbierałem. Zazwyczaj utrzymywałem stały kontakt z chłopakami. Nagle na wyświetlaczu pojawił się numer Leorio. Od razu odebrałem.
- Kurapika?! - wykrzyczał Leorio, zdziwionym tonem.
- Tak, coś się stało? Dzwoniłeś tyle razy... - odpowiedziałem spokojniej od niego.
- Coś się stało?! To tobie coś się stało! Dlaczego nie odbierasz tego cholernego telefonu?! - wydzierał się na mnie, ale nie miałem mu tego za złe, bo wiedziałem że to tylko jego wrodzona nadopiekuńczość.
- Przepraszam, spędzałem czas z Chrollo, zabrzmi to głupio, ale naprawdę nie wiem dlaczego nie oddzwoniłem wcześniej - starałem się na spokojnie wytłumaczyć.
- I mówisz o tym z takim spokojem?! Więc chłopcy mówili prawdę?! Ty naprawdę z nim jesteś?! Co ty wyprawiasz, Kurapika?!
- Hm? ... A w ciebie co wstąpiło? Przecież jestem z nim już od dawna. Uderzyłeś się w głowę?
- Co?! Kto ci mózg przeprał?! Nienawidzisz go! Zabił twój klan, twoja rodzinę, wydłubał im oczy!
Nie mogłem uwierzyć w to co Leorio do mnie wykrzykiwał przez słuchawkę. Krzyczał jakbym popełnił najgorszy błąd mojego życia, kiedy ja byłem szczęśliwy. Klan? Morderstwo? Oczy? Czy on się na pewno dobrze czuł? Nigdy nie należałem do żadnego klanu, a moi rodzice nadal gdzieś na świecie żyli, tyle że uciekłem od nich. Chrollo nie zabił mojej rodziny, on mnie uratował przed ich nudą i obojętnością wobec mojego istnienia. Dlaczego wymyślał takie bzdury? Chciał mnie skłócić z Chrollo? Dlaczego chciał zniszczyć moje szczęście, przecież byliśmy przyjaciolmi?
- Dlaczego mnie okłamujesz? Jestem z nim szczęśliwy, wczoraj mi się oświadczył i...
- Oś...oświa... Kurapika! - zwrócił sie do mnie stanowczo. - Przestań się wygłupiać, już wystarczy tego złego. Wróć do mnie, wróć do domu, czekamy na ciebie. Chcę cię zobaczyć, chcę usłyszeć jak pouczasz mnie setny raz. Tęsknimy za tobą, Pika...
- ... A mogę wziąć ze sobą Chrollo? - zapytałem cicho. Chciałem odwiedzić Leorio i chłopców, ale nie chciałem zostawiać Chrollo. Pan doktor był negatywnie nastawiony do mojego narzeczonego, a ja nie mogłem tego tolerować.
- Słucham? Oczywiście, że nie! To podła gnida! Oszukuje cie! Zrobił ci pranie mózgu! Odebrał cię nam...odebrał cię...mi...
- Leorio, jeśli w ten sposób traktujesz mojego partnera i moje prywatne decyzje, w takim razie ta rozmowa i powrót nie mają żadnego sensu. Miłego dnia i pozdrów chłopców - zakończyłem temat, rozłączając się zanim powiedział cokolwiek.
W tym samym momencie do kocyka wrócił Chrollo, niosąc ze sobą lody. Usiadł obok mnie, podał mi truskawkową kulkę w wafelku i spojrzał na mnie zaniepokojony. Pewnie widział moją rozmowę z daleka, nawet jeśli jej nie usłyszał. Wolną dłonią przeczesał moje włosy.
- Kto dzwonił?
- Leorio - odpowiedziałem i poczułem jak się spiął. - Chyba cię nie lubi. Wiesz o co może mu chodzić?
🍥🍥🍥
|Zmiana narratora|
ChrolloUsłyszałem imię mężczyzny, z którym Kurapika utrzymywał bliskie kontakty. To on wyświetlał się na telefonie Kurapiki co chwila przez najbliższe miesiące. Nie odpuścił ani razu, aż w końcu doczekał się odbioru. Kurapika najwidoczniej nie pamiętał, jaki był powód, pezez który unikał kontaktu z Leorio. Odebrał i wtedy mógł dowiedzieć się rzeczy, których nie powinien się dowiadywac. Musiałem jak najszybciej opanować sytuacje. Polizał loda, brudząc swoje usta. Starłem truskawkowy smak z jego warg, aby się zbliżyć. Nie chciałem by skupił się na wspomnieniach, nie chciałem testować siły mocy pierścionka, nie chciałem go stracić. Najważniejsze, aby zapobiegać.
- Tak, jakiś czas temu się pokłóciliśmy o byle co. Pozostał niesmak, nadal wygaduje o mnie jakieś głupstwa. Ha ha, jest dość uparty. A co takiego ci nagadał? Uważaj, kapie...
- Um... - mruknąłem, oblizując dookoła, aby przestało ciec. - No więc... Zabiłeś mój klan i wydłubałeś im oczy, zrobiłeś mi pranie mózgu. To śmieszne, prawda?
- Klan? Jaki klan? Pika, jesteś tajnym agentem? - zaśmiałem się, próbując ukryć wszelkie kłamstwa. Nie mogłem pozwolić, aby dostrzegł jakąkolwiek niepewność.
- To strasznie głupie, nie wierzę w to - pokręcił głową i spojrzał na mnie swoimi wielkimi, czerwonymi oczami.
- Cieszę się, że mi ufasz...nie zawiodę twojego zaufania.
Moje słowa bolały mnie. Byłem okrutnym kłamcą, ale czy to coś złego, że chciałem go mieć dla siebie? To prawda, że na początku chciałem widoku jego oczu na własność, ale to szybko się zmieniło, a moje serce zaczęło bić tylko dla tego wyjątkowego blondyna i jego cudownej osobowości. Czy moje grzechy musiały decydować o szczęściu w miłości? Nie chciałem, aby gdzieś w głębi czuł do mnie nienawiść za błędy z przeszłości. Chciałem go mieć dla siebie. Może zmienienie jego wspomnień poprzez oświadczyny było czymś okrutnym, ale nie miałem innego wyjścia! Każdy kto usłyszałby naszą historię, na pewno by mnie znienawidził...ale czy to że byłem liderem Trupy Fantomu, świadczyło że byłem okrutnym typem, którego jedynym celem jest krzywdzić innych?
- Nie martw się tym, po jakimś czasie mu przejdzie o wtedy oboje pojedziemy ich odwiedzić, co ty na to? - zaproponował blondyn, uśmiechając się do mnie, jednocześnie pilnując swoich lodów.
- Dobrze, Pika, pojedziemy kiedy tylko Leorio ochłonie - zgodziłem się, chociaż miałem nadzieję że temat się odwlecze i bedziemy mogli o nim zapomniec...ugh mozna przynajmniej pomarzyc, prawda?
Kurapika był taki radosny, gdy nie pamiętał o swojej rodzinie. Oczywiście takie myślenie jest paskudnie obrzydliwe. Z drugiej strony dałem mu szczęście. To po części coś dobrego. Wcześniej był o wiele poważniejszy i bardziej ponury. Nie odzywał się zbyt wiele, a dzisiejszej nocy nawet przytulił się do mojej dłoni w łóżku. Może to głupie, ale takie małe rzeczy bardzo cieszą. Za nic nie mogłem go oddać. Moim celem nie było zrobienie mu krzywdy, bo dlaczego miałbym mu sprawiać ból? Gdybym nie zabił jego klanu, nie musiałbym robić tego wszystkiego lecz też mógłbym go nigdy nie spotkać. Myśl, że spędziłbym całe swoje życie na gapieniu się w swoją kolekcję kradzionych eksponatów...to smutna myśl.
🍥🍥🍥
Chrollo nie jest złyyy
On po prostu sie cykaaa
CZYTASZ
Kill my Soul || Hisoka x Illumi PL
FanfictionShip: Hisoka x Illumi, Chrollo x Kurapika Seria: HxH Narrator: Wieloosobowy Mogą pojawić się shipy poboczne, przekleństwa, sceny 18+