S01 E15

780 67 58
                                    

×××
Wycieczka
×××
|Zmiana narratora|
Kurapika

Obudził mnie dotyk ciepłej dłoni na policzku, zaraz potem do moich uszu dotarł cichy głos. Otworzyłem powoli oczy. Słońce oświetlało pomieszczenie, ptaki ćwierkały tuż za oknem. Był to jeden z piękniejszych poranków. Nim poznałem Chrollo, budziłem się niechętnie. Mój dom nigdy nie był zbyt przyjazny. Każdy dzień spędzany w ponurym nastroju i zapracowani rodzice, nie zwracający na mnie żadnej uwagi. Od zawsze moje oczy reagowały zmianą barwy na czerwoną, gdy negatywne emocje przejmowały nade mną kontrolę. To prawdopodobnie był jeden z powodów, przez które nie chcieli się mną opiekować. Byłem samotny lecz wtedy spotkałem Chrollo. Zabrał mnie od tej nędzy i dał wszystko czego w życiu potrzebowałem. Kochał, troszczył się, dał ciepły dom wypełniony niesamowitymi eksponatami. Na jego półce stał także rząd oczu o barwie zbliżonej do mojej. Nigdy nie chciał mi wytłumaczyć ich pochodzenia, a ja ufałem mu, że nie skrywały żadnej mrocznej tajemnicy. Prawda, należał do Trupy Fantomu, nienawidzonej przez ludzi. Prawda, kradł i wzbogacał się na czyjejś stracie, ale mimo to był bardzo rodzinny, opiekuńczy i nigdy nie odmówił mi pomocy. Nawet w chwilach, w których coś innego zaprzątało mu głowę. Traktował mnie jak księcia, nawet jeżeli upierałem się, że nie powinien tak mnie rozpieszczać. Kochałem jego serce. Z dumą nosiłem tatuaż pająka na swoim ciele. Byłem jego zastępcą, a od wczorajszego wieczora także narzeczonym. Podarował mi piękny pierścionek o szkarłatnej barwie kamienia szlachetnego. Był zjawiskowy.
Czułem jak przeczesywał kosmyki moich włosów ostrożnie, aby przypadkiem nie trafić na małe splątanie, które mogłoby mnie rozdrażnić. Podniosłem się, opierając dłonie o materac. Uniosłem wzrok na lidera, uśmiechając się do niego promiennie. Najważniejsze, aby pozytywnie zacząć dzień.

- Dzień dobry - przywitałem się z nim i przetarłem zaspane oczy. Nawet nie pamiętałem, kiedy usnąłem.

- Dzień dobry, Pika - odpowiedział mi szeptem, jakby nie chciał przerywać spokoju poranka. - Masz ochotę na małą wycieczkę?

- Wycieczkę? Gdzie pojedziemy? - zapytałem, zaciekawiony propozycją mojego narzeczonego.

- To niespodzianka. Najpierw śniadanie, hm? - zapytał i przysunął do moich ust kawałek brzoskwini.

×××

Jechaliśmy przez miasto, powoli zbliżając się do obrzeży. Pogoda była naprawdę piękna. Na niebie błąkało się tylko kilka białych, puchatych chmurek. Słońce świeciło tak jasno, że nie żałowałem nałożenia koszulki z krótkim rękawem. Gdy nie obserwowałem ptaków, bawiłem się swoimi łańcuchami. Zawdzięczałem je także dzięki Chrollo. Był specjalistą i na dodatek ekspertem w temacie nenu. To on mnie nauczył tworzyć swoje łańuchy lecz pod warunkiem, że nigdy nie użyję środkowego łańucha na nikim i niczym. Przedstawił to jako moje ograniczenie, abym mógł korzystać z potencjału mojej mocy. Były piękne i takie przydatne.

Nim się obejrzałem, dojechaliśmy na miejsce. Stanęliśmy na parkingu. Dookoła stały może ze trzy lub cztery samochody. Niewiele osób skusiło się przyjechać. Chrollo zabrał ze sobą kocyk i wysunął do mnie dłoń.
Był przystojnym, dojrzałym mężczyzną. Jego uśmiech był tak łagodny, ciepły. Mógłbym patrzyć na ten piękny obrazek godzinami. Nigdy bym się nie spodziewał, że się zakocham. Na dodatek w mężczyźnie i to wyjętym spod prawa. Życie jest naprawdę zaskakujące, momentami niewiarygodne. Nigdy nie wiemy co może nas spotkać następnego dnia, a mimo to w większości przypadków podchodzimy do niego pesymistycznie, zupełnie jakbyśmy byli pewni co on przyniesie, choć wcale tak nie jest.

Złapałem dłoń czarnowłosego i podążyłem po jego śladach przez śliczną, zieloną ścieżkę. Dookoła rosły wielkie drzewa, a ich gałęzie tworzyły sufit nad naszymi głowami. Jedynie niewielkie luki pomiędzy liśćmi przepuszczały promienie słońca w postaci jasnych wzorków na ziemi i na nas. Ten dzień bogaty był w nieziemskie widoki.

- Tu jest tak pięknie, nigdy tu nie byłem...

- Poczekaj, Pika, to jeszcze nie jest cel naszej wycieczki - mówiąc to, Chrollo ścisnął delikatnie moją dłoń, uśmiechając się.

Wędrówka nie trwała długo. Tylko kilka schodków dzieliło nas od postawienia nóg na gorącym piasku. Moje oczy otworzyły się szerzej na widok wielkiego, mieniącego się od promieni morza. Czyste niebo, mewy skrzeczące gdzieś wysoko, świeże powietrze i chłodny, lekki wiatr od strony wody, przyjemnie targający włosy. Na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech. Dłoń Lucilfera poprawiła moją grzywkę. Usiedliśmy na kamiennych schodkach i ściągnęliśmy buty.

Podeszliśmy nieco bliżej, tam Chrollo rozłożył koc. Ja stanąłem tuż przy wodzie na mokrym piasku. Póki co fale mnie nie dosięgały. Szum morza był kojący, naprawdę przyjemny. Wszystkie zmartwienia uciekały gdzieś w ciemny kąt umysłu. Wystarczyło zamknąć oczy i wczuć się w otaczający spokój.
Na moich biodrach spoczęły dłonie Chrollo. Zachęcił mnie, abym wszedł dalej, aby woda mogła mnie dotknąć. Nie byłem zbyt chętny, bo wiedziałem, że w pierwszym odczuciu na rozgrzanym ciele byłaby lodowata.

- Nie bój się, Pika - uspokoił mnie, łapiąc za dłonie.

Oboje zaczęliśmy zbliżać się do nadciągających i uciekających fal na brzegu. Niedługo lodowata woda dotknęła moich stóp. Podskoczyłem lekko, nie przepadając za tym uczuciem. Chrollo ani drgnął. Zrobiliśmy wspólnie jeszcze kilka kroków, a przypływająca woda sięgała mi do kostek. Dostrzegłem żaglówkę gdzieś w oddali i wskazałem na nią, aby zwrócić uwagę mojego narzeczonego.

- Zobacz, żaglówka. Na niej musi być jeszcze lepiej niż na brzegu...

- Racja, chciałbyś popłynąć kiedyś jedną z nich? - zapytał mnie wyższy, ponownie łapiąc moją rekę.

- Tak, byłoby to naprawdę niesamowite przeżycie. Kilka razy płynąłem łódką, ale przez rzeczki lub jeziora. To nie to samo...

- Kurapika, mógłbyś mnie kiedyś znienawidzić? - szef postawił pytanie, którego źródła nie znałem.

Skąd wytrzasnął tak nieprzyjemne pytanie w tak cudownej chwili? Jego sumienie coś skrywało? To niemożliwe, nie pamiętałem aby wyrządził mi jakąkolwiek krzywdę. To nie mogło być to. Czy jego niepewność w ogóle coś oznaczała? Może to ja odebrałem jego pytania zbyt poważnie? Nie wydawał się być zmartwiony, tylko ciekawy. Nie zamierzałem go straszyć, ale też nie chciałem jednoznacznie odpowiadać. Czy życie nie byłoby nudne, gdyby na każde nasze pytanie odpowiedź stała tuż za rogiem?

- Chrollo, dziękuję, że uwolniłeś mnie od rodziny...

Gdy wypowiedziałem to krótkie zdanie, wtedy poczułem mocniejszy uścisk na moich dłoniach. Zupełnie jakbym powiedział coś niespodziewanego. Puścił mnie, ale tylko na chwilę, aby móc objąć mnie swoimi ramionami i mocno do siebie docisnąć, stojąc za mną. Uśmiechnąłem się delikatnie, czując jego poruszenie. Wydawało mi się, że mogłem odczuć bicie jego serca przez dociśniętą do mnie klatkę piersiową Chrollo. Choć nie widziałem jego twarzy, wiedziałem że był szczęśliwy.

×××
Notka od Autorki
×××
Czas na randkę, bo czemu nie
:>

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz