S04 E05

324 44 20
                                    

×××
Killua
×××

- Uciekaj, Killu...

- ...Co?

Killua wbił we mnie spojrzenie, jakby dopiero zobaczył ducha. Z szeroko otwartymi oczami wydawał się stale od nowa analizować moje słowa, jakby doszukiwał się drugiego dna. Pewnie trudno było mu uwierzyć, że się nie przesłyszał. Byłem tym, który trzymał się nogi ojca niczym najbardziej posłuszny pies jakiego da się wytresować przez lata ciężkiego, bolesnego treningu. Żadne z mojego rodzeństwa nigdy by nawet nie pomyślało, że polecę im uciekanie z domu, spod władzy rodziców. Miałem czas, aby to przemyśleć. Ten rok pozwolił mi dojrzeć prawdę i zrozumieć, że nie mogłem pozwolić, aby Killua stał się głową tej przeklętej rodziny. Kalutto i Milluki nie skupiali na sobie tak wielkiej uwagi. Killua musiał uciec. Pokazać ojcu, że niezależnie od brutalności wychowania, nigdy nie będzie na wystarczająco wysokim poziomie, aby układać nasze życia według własnego widzimisie. Gdybym miał kogoś teraz zabić, prawdopodobnie Silva byłby moim celem, jednak nie mogłem mu dorównać. Wcześniej użalałem się, byłem przygnieciony uwolnionymi emocjami. Teraz byłem gotowy do działania. Nie wiadomo ile czasu mi pozostało. Nie mogłem zwlekać. Już niczego nie jestem w stanie stracić. Nie ma sensu niczego żałować. Ten mały spryciarz podparty na moich barkach wyjdzie z tej dziury wypełnionej kwasem.

- Wróć do Gona, zwiedzajcie świat. Ciesz się życiem i zapomnij o tym kim jesteś. Zastanów się kim chcesz być - poradziłem, chowając jego dłonie w swoich. Patrzyłem na niego miękko, tak jak w Japonii na Ichigo.

- A...Ale...

- Za wiele tego, aby ci opowiedzieć. Dużo mnie spotkało przez ten rok. Zmieniło.

- Zmieniło? Ale kto?

- Kto? - powtórzyłem po nim, po czym puściłem jego dłonie. - To już nieistotne kto. Ważne kim się przez to stałem. Nie pozwól, abyś żył pod kontrolą rodziców.

- Skąd te tajemnice? Illumi, nigdy bym nie pomyślał, że potrafisz wyrazić tyle emocji i...

- To właśnie zrobią z tobą rodzice i najlepiej zdajesz sobie z tego sprawę. Biegnij dopóki niczego się nie spodziewają. Nigdy nie wracaj.

Zabroniłem mu wrócić. Nie miał prawa wracać. Nie chciałem, aby był świadkiem tego, gdy nagle mnie zabraknie. Gdy wróci zmuszony różnymi powodami, mnie już tutaj nie będzie. Nigdy więcej mu nie pomogę. To ostatni raz, kiedy mogłem się do niego szczerze uśmiechnąć, pogłaskać po głowie i zapewnić, że przyszłość czeka na niego z szeroko rozwartymi wrotami.
Spodziewałem się, że wybiegnie z pokoju jak najprędzej, zabierze najpotrzebniejsze rzeczy i ucieknie jak najdalej. Zaskoczył mnie. Objął moją szyję mocno. Poczułem jak serce zabiło mi szybciej.

- Dziękuję, że w końcu mnie rozumiesz - powiedział cicho. - Wiesz co Illumi? Ty też zasługujesz na szczęście - dodał, po czym opuścił pokój, żegnając się ze mną.

Już nigdy więcej go nie zobaczę. Te błyszczące, błękitne oczy już nigdy więcej dla mnie nie zaiskrzą. Siedziałem na łóżku bez ruchu, przypominając sobie dni, w których kilku miesięczny Killua ściskał moje palce, gdy leżałem przy nim całymi dniami. Tyle lat poświęciłem na jego naukę. Starałem się go bronić i otaczać ochronną powłoką. Nigdy bym nie pomyślał, że pożegnamy się w ten sposób.

Ty też zasługujesz na szczęście.

Te słowa dźwięczały mi w głowie, a łzy powoli wypełniały moje oczy. Nie płakałem, to tylko wzruszenie. Dawniej mnie nienawidził i zrobiłby wszystko, abym w końcu zostawił go w spokoju. Nie chciał nawet na mnie patrzeć odkąd poznał swojego przyjaciela. Już rozumiałem. To okropny ból mieć świadomość, że widzi się kogoś ostatni raz.

Ty też zasługujesz na szczęście.

Cholera! Ja wcale nie chciałem umierać. Co jednak miałem zrobić? Uciec stąd? Gdzie bym poszedł? Wrócił do Trupy Fantomu z podkulonym ogonem? To żałosne. Powrót do Japonii? Nie ma mowy, zbyt wiele wspomnień. Musiałbym znaleźć prędko jakąkolwiek pracę, spać w hotelach dopóki nie znalazłbym mieszkania, na które byłoby mnie stać. Nic nie jest takie łatwe jakie mogłoby się wydawać. A co z moimi pieniędzmi? Oczywiście, że nie wydawałbym na swoje potrzeby pieniędzy, za które odbierałem życia. Już nie byłem tym, kim byłem kiedyś. Z drugiej strony... Moja rola dobiegła już końca, prawda?

Spotkało mnie wiele ciekawych rzeczy przez ten rok. Mieszkanie na wysokiej górze w ślicznym domku, wyjazd do Japonii, poznanie nowych przyjaciół. Tyle doświadczeń, tyle emocji, tyle... Wspomnień.
Szelest za balkonem mnie rozproszył. Otarłem oczy z łez, natychmiast doprowadzając się do porządku. Kto to mógł być? Czyżby moje podejrzenia co do uchylonego okna jednak były trafne? Podniosłem się natychmiast, chwytając za igły. Przyskoczyłem do szklanych drzwi, otworzyłem je i...

Moje oczy. Wszystko stało się zamglone. Starałem się rozpoznać intruza stojącego tuż przede mną, ale nic nie poprawiało mojej wizji. Było coraz gorzej. Coraz czarniej, coraz mniej wyraźnie. Wkrótce nie byłem w stanie zobaczyć absolutnie nic. Przygotowane w mojej dłoni igły rzuciłem przed siebie, mając nadzieję usłyszeć upadające ciało. Oczywiście to oznaczałoby, że kogoś zabiłem...ale równie dobrze on mógł zabić mnie. Kimkolwiek był, musiał być dobry skoro dostał się na nasz teren i tak dobrze ukrywał.

Zaśmiał się.

Skądś znałem ten śmiech. Musiałem ocalić się jakkolwiek, ale nie chciałem nikogo budzić. Pierwsze co przyszło mi do głowy to technika, której nauczył mnie Hisoka. Wibracje. Czuję wibracje.
Nim zdążyłem zaatakować, przemieścił się i stojąc za mną, złapał za moje nadgarstki. Do wierzchu mojej dłoni przytulił się policzkiem. Ten zapach...

- Ty...

- Tak bardzo za tobą tęskniłem, Lulu...

×××

Kill my Soul || Hisoka x Illumi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz