Trochę spóźnione, ale ogromie dziękuję za 20K wyświetleń!
Alarm wybrzmiał w całym budynku. Awaryjne lampki w niektórych pomieszczeniach zaczęły migać. Ludzie rozproszyli się we wszystkich kierunkach. Biegali od punkty A do B, by później powtórzyć to kilkakrotnie. Główny budynek należący do DRESZCZu zaczął się palić. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że nawet gaśnice nie pomagały.
Ten jeden mężczyzna stał i patrzył się na cały chaos. Jego biały fartuch zdążył się pobrudzić przez tynk spadający z sufitu czy popiół. Ludzie trącali go ramionami w trakcie swojej ucieczki, ale on nie reagował. Przez okulary na nosie patrzył się na ogień, jaki powoli zbliżał się w jego kierunku.
- EWAKUACJA - rozbrzmiał zniekształcony głos komputera, który powtarzał to słowo od dobrych piętnastu minut. - EWAKUACJA.
Kiedy pożar był coraz bliżej mężczyzny, ten poruszył się, poprawiając swoje okulary. Spokojnym krokiem odszedł od ognia i powoli przemierzał korytarze budynku, gdzie było coraz mniej ludzi. Wszyscy poza nim zakrywali nos i usta, by nie oddychać dwutlenkiem węgla oraz od czasu do czasu kaszleli. Panika zawładnęła praktycznie każdą osobą.
Z zewnątrz dało się słyszeć krzyki, ponieważ okna były rozbite, a mężczyzna był na parterze. Jeden wydzierał się przez drugiego. Ogień, bitwa, krew, przemoc - to jedynie skrawek tego, co działo się na zewnątrz. Mężczyzna pomimo zakazu strażników, którzy jako jedyni byli w miarę spokojni, wyszedł na dwór. Wciąż szedł zrezygnowanym krokiem. Nie pozostało mu już nic - teraz to wiedział. Pomimo wcześniejszych obietnic Avy Paige dotyczących zobaczenia za niedługo swojej córki na żywo, wiedział, że to już przepadło. Odkąd uciekła z Labiryntu, już nigdy jej nie widział. Kiedyś przez krótką chwilę miał nadzieję, że ona żyje między innymi dzięki chłopakom, z jakimi udało jej się uciec. Nadzieja ta przepadła, gdy zobaczył ich kilka godzin temu w budynku. Bez niej.
Mężczyzna szedł prostą drogą aż był blisko bramy, która kilkadziesiąt minut temu, została rozwalona. Wokół niego toczyła się zaciekła walka między strażnikami, a osobami, które latami czekały za murami DRESZCZu. Jakimś cudem nie oberwał ani razu. Wszyscy byli zajęci walką, więc nie było sensu, by zwracać uwagę na zwykłego człowieka. Krzyki, wołania czy zdania obijały się o jego uszy, a tylko to jedno słowo zdołał wyłapać:
- Newt!
Mężczyzna prędko uniósł głowę ku górze. Rozpoznał ten głos aż za dobrze. Nie dowierzał, kiedy zobaczył do kogo on należy. Jego oczy zaszły łzami, a mały uśmiech zawitał na twarzy. To ona. To jego córka.
Wyglądała okropnie. Włosy całe mokre i rozwiane we wszystkie strony. Ubrania poplamione i poszarpane. Twarz brudna od popiołu. Z oczu kapały delikatne łzy. Mężczyzna zbliżył się jeszcze kilka kroków do sytuacji dziejącej się przed nim. Nie chciał się ujawnić zwłaszcza, że córka pewnie by go nie rozpoznała. Chciał jedynie ujrzeć jej rysy twarzy ponownie.
Jego córka klęczała obok innego chłopaka o brązowych włosach. Oboje patrzyli się ze smutkiem na widocznie jeszcze jedną osobę, której mężczyzna nie mógł ujrzeć, gdyż najprawdopodobniej ukryta była za murkiem. Domyślił się jednak, że sytuacja nie jest zbyt kolorowa. Coś tej osobie musiało się stać.
Mężczyzna jednocześnie chciał tam podejść i pomóc, ale z drugiej strony nie mógł. Pewnie nie uwierzyliby mu w jego zamiary. W końcu również w jakimś stopniu brał udział w nadzorowaniem eksperymentów DRESZCZu.
Teraz widział, jak jego córka i ten brązowowłosy chłopak podnoszą się, niosąc za ramiona kolejnego chłopaka. Blond włosy spadały na jego twarz. Sam najwidoczniej był w opłakanym stanie. Przez ułamek sekundy zdołał wyłapać jego twarz. Nie miał już wątpliwości. Przekrwione oczy, widoczne, czarne żyły na twarzy oraz ciecz wylewające się z ust, wskazywały na to, iż jest zarażony Pożogą.
Mężczyzna momentalnie posmutniał jeszcze bardziej. Wbił wzrok w już biegnących nastolatków i patrzył jak oni oddalają się. Nie było opcji, że go uratują. Lek nie został wynaleziony.
Nie widział sensu, by dalej stać w tym samym miejscu i wciąż patrzeć się na róg, za jakim chwilę wcześniej zniknęła jego córka. Dalej był w wielkim szoku, że ona żyje, ale jednocześnie się cieszył. W końcu jednak ruszył się i pognał w przeciwną stronę, by móc podziwiać, jak DRESZCZ wreszcie zaznaje tego, na co zasłużył. Pomimo tego, że tam pracował, nienawidził ich wszystkich. Zmusili go do pracy nad lekiem, grożąc, iż jeśli się nie zgodzi, jego córka nie będzie miała wielkiego znaczenia w Próbach. Przez lata dziewczyna wierzyła, że tata nie żyje, póki nie trafiła do Labiryntu i nie wymazali jej pamięci. Ojciec w tym czasie nadzorował ją, nie ujawniając się. Tak samo było w Labiryncie. Mógł godzinami siedzieć i patrzeć się na ekran z kamer, co dzieje się w murach testu. Między innymi to on przyczynił się do umiejscowienia dziewczyny w Labiryncie pełnym chłopaków. Zdążył poznać niektórych z nich i wiedział, że mimo wszystko są dobrymi ludźmi, którzy by ochronili jego córkę przed złem tego świata.
I jak widać, udało się im.
CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanfictionPokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...